sobota, 26 marca 2016

Początek

Serdecznie zapraszam wszystkich na prolog opowiadania, które już dawno miało ruszyć a na którego pisanie z powodu natłoki pracy i nauki nie miałam czasu, za co z góry przepraszam. Wszystkim, którzy wiedzą o co chodzi a także tym, którzy nie wiedzą, ale chcą się przekonać z góry dziękuję za cierpliwość. Mam nadzieję, że z komentarzy dowiem się ile osób przeczytało i co o tym sądzicie.

Prolog- Accidentally in love

sobota, 5 grudnia 2015

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział

W końcu, po tak długim oczekiwaniu, na moim drugim blogu pt. "Hate- So Similar To Love" pojawił się kolejny  rozdział.

Zainteresowanych zapraszam serdecznie: Rozdział 14. 

Zdaję sobie sprawę, że nie jest najlepszy, ale tym bardziej zachęcam do komentowania (koniecznie szczerego ^^). 

środa, 20 maja 2015

Rozdział 3.Najpierw było Światło...


Ten rozdział dedykuję Misi, Zosi i ILoveDamon. Dziękuję wam za wszystko- wy to jednak macie do mnie anielską cierpliwość, naprawdę was podziwiam :***

A jeśli chodzi o pozostałych  czytelników  po raz kolejny apeluję do was o to, abyście pozostawili po sobie jakiś ślad: informację, że czytacie czy uwagi na temat tego co wam się podoba a co nie. To bardzo ważne dla każdego autora, również dla mnie. Na ponad 1100 wyświetleń trzech komentatorów to niezbyt wiele, nie sądzicie? ;D Jeśli nie podoba wam się to opowiadanie wolałabym się tego dowiedzieć, przeczytać te kilka gorzkich słów prawdy niż się tego wszystkiego domyślać ;) Także pamiętajcie: 

CZYTANIE=KOMENTOWANIE 

A teraz nie przedłużając zapraszam na rozdział 3. 

Enjoy :***

Edit#1: Dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak bardzo zepsułam ten rozdział ;/ A wszystko przez ten mój niepotrzebny pośpiech, jakbym nie mogła poczekać chociaż jednego dnia z publikacją :( No ale nic, mam nadzieję, że chociaż kilka rzeczy wam się tu spodoba  no i jestem przygotowana na ostrą krytykę dotyczącą tych innych kwestii, które wam się nie spodobają xD

Edit  #2: Może pomyślicie, że jestem płytka, ale zastanawiałam się ostatnio czy nie zmienić aktora, grającego Zane'a. Nie zrozumcie mnie źle, ogólnie mi się on całkiem podoba, jednak mimo wszystko przypomina o tym, jak bardzo zepsutym, bezmózgim osiłkiem był na początku pierwszego sezonu i co scenarzyści zrobili z niego w sezonie trzecim. Tymczasem ja chciałabym mu nadać odrobinę tych cech, które mnie osobiście w facetach pobudzają i czynią ich atrakcyjnymi i jakoś nie mogę się przemóc, gdy w tej roli wyobrażam sobie    Burgess'a Abernethy'ego. Jeśli chcecie się przekonać kto zajmie jego miejsce zapraszam do zakładki: BOHATEROWIE

Nigdy dotąd nie płynęły tak szybko. Strach je napędzał, dawał im niezbędną siłę. Nie miały pojęcia, co tu się dzieje i czym jest ten morski potwór, ale to nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Najważniejsza w tej chwili była Rikki. Musiały ją uratować albo chociaż spróbować, nawet za cenę własnego życia.

Były tuż za Macką, która porwała ich najlepszą przyjaciółkę. Wiedziały, że dziewczyna walczy, że za wszelką cenę chce się uwolnić i wiedziały, że grozi jej zamiana w wodę albo utonięcie, bez względu na to jak niedorzecznie to brzmiało. Tak właśnie było w śnie Cleo a skoro jedna jego część się sprawdziła nie było powodu, dla którego nie miałyby wierzyć w jego ciąg dalszy.

Były tuż przy Mako, gdy się rozdzieliły. Emma wyprzedziła Mackę i zagrodziła jej drogę, za wszelką cenę starając się ją zatrzymać a Cleo odcięła jej drogę powrotną. Żadna z nich nie wiedziała jednak, jak powinny się w takiej sytuacji zachować.

Były przerażone. Ich najlepsza przyjaciółka, uwięziona wewnątrz tego potwora, przypominała teraz poczwarkę w kokonie albo dziecko w łonie matki. Sposób w jaki Macka się poruszała uwarunkowały był przez ruchy, ktore Rikki wykonywała w jej wnętrzu, próbując się uwolnić. Cleo przed oczami stanął jej sen; Rikki, dusząca się i walczącą z żywiołem, który powinien być jej sprzymierzeńcem, bez szansy na ratunek, tonąca, pokonana. W swoim śnie Cleo była bezsilna, unieruchomiona przez diabelskie siły i zmuszona do patrzenia na agonię przyjaciółki.Tu, na jawie, Cleo czułą się tak samo: była sparaliżowana przez strach, niezdolna do racjonalnych rozważań i jakiegokolwiek działania. Jej najgorsze koszmary właśnie na jej oczach stawały się prawdą a ona nie potrafiła znaleźć w sobie siły, by się im przeciwstawić. Z przerażeniem patrzyła jak wodny potwór kurczy się, napina, kierując całą swoją uwagę na Emmę. Drżała jak liść na wietrze, w napięciu oczekując tego co zaraz się wydarzy. Nie wiedziała, co bardziej ją zaszokowało- czy to, że Macka sprawiała wrażenie istoty myślącej, oceniającej swoje szanse w starciu z syrenami czy to, że ostatecznie zdecydowała się przepuścić atak z szybkością wściekłej kobry. Przerażona Emma w ostatniej chwili uchyliła się i uniosła dłoń na sztorc z zamiarem wykorzystania swojej mocy do obrony, ale wtedy Macka machnęła ogonem i uderzyła dziewczynę tuż nad łokciem wywołując tępy ból i niemal natychmiastowe opuszczenie ręki.
"NIE!!!!!"- Cleo krzyczała w myślach, obserwując to, co działo się zaledwie kilka metrów przed nią.

Macka raz po raz atakowała Emmę, próbując zepchnąć ją ze swojej drogi. Syrena robiła uniki, starając się przy tym nie dopuścić do tego, aby  stwór odpłynął  i posyłała przyjaciółce błagalne spojrzenie. To wszystko działo się tak szybko, że Cleo ledwie zdołała mrugnąć, gdy Macka po raz kolejny przepuściła atak na blondynkę niczym jadowity wąż i  uderzyła ją w brzuch. Siła uderzenia sprawiła, że Emmę, zgiętą w pół, wyrzuciło na kilka metrów w przód niczym podkręconą piłkę baseballową.  Dokładnie w tym samym momencie ruchy wewnątrz Macki ustały a ona sama zapłonęła niezdrowym mlecznobiałym światłem, rozświetlając wszystko wokół.
"To się dzieje naprawdę!"- chciała krzyknąć Cleo, ale zamiast tego z jej ust wydobyło się jedynie powietrze, w postaci kilkunastu bąbelków. Szarpnęła się do przodu, chcąc dotrzeć do Emmy, ostrzec ją jakoś, lecz tym razem to Macka zagradzała jej drogę. Obie syreny z przerażeniem patrzyły jak koszmar, który nawiedzał Cleo co noc od dwóch miesięcy staje się rzeczywistością i nic nie mogły na to poradzić.

W równych odstępach czasu mlecznobiałe światło stwora blakło a on sam migotał synchronicznie, aż stawał się niemal niewidoczny na tle ciemnej wody. Potem znów się pojawiał,tym razem na krócej niż poprzednio, po czym znów znikał z ich przyjaciółką w swym wnętrzu.
Gdy po raz kolejny Macka pojawiła się, Cleo zareagowała niemal instynktownie, używając swojej mocy. Skurczyła palce obu dłoni i skierowała je w stronę potwora. Jak zwykle w takich momentach skupiła się na swoim zadaniu maksymalnie, niemal instynktownie próbując wyczuć Rikki pomiędzy tą twardą powłoką, jaką stanowiła Macka. Przez jej ciało przepłynęła czysta energia, fala ciepła zalała jej umysł, jak za każdym razem, gdy używała magii. To jednak było trudniejsze, niż cokolwiek, czego kiedykolwiek się podjęła. Jej mięśnie drżały z wysiłku, gdy z całych sił próbowała wyciągnąć Rikki z wnętrza tego oślizgłego potwora.
 Jej moc była jak przedłużenie ręki, oplatając ciało przyjaciółki w sposób identyczny, jak wcześniej zrobiła to Macka. Dwie potężne siły walczyły o dominację, gdy Macka ponownie zamigotała i zniknęła... a raczej próbowała zniknąć, bo tym razem Cleo udało się utrzymać Rikki w stanie pomiędzy przezroczystością, porównywalną do konsystencji  wody a stanem widzialności, a raczej zarysu konturów, ledwo widocznych na tle nieprzejrzystej toni. Zacisnęła pięść, unosząc ją jak najwyżej i tym razem, gdy Macka znów zamigotała udało jej się ujrzeć niemal każdy szczegół nieprzytomnej przyjaciółki.

"Trzymaj się Rikki"- myślała gorączkowo, gdy  zamroczona Emma podpłynęła do niej i w napięciu obserwowała jej wysiłki. Tak bardzo chciała jej pomóc, przecież wiedziała, ile wysiłku kosztuje ją użycie magii na taką skalę, chciała pomóc ocalić Rikki, bo przecież we dwie miałyby większe szanse. Tu jednak pojawiał się istotny problem: jej moc w takich sytuacjach była kompletnie bezużyteczna, czego w tej chwili nienawidziła z całego serca.
Cleo tymczasem udało się rozprężyć odrobinę Mackę w momencie, gdy ta właśnie stała się na wpół widzialna i dzięki temu nie pozwoliła, by ponownie oplotła Rikki. W tym samym momencie Emma uniosła dłoń na sztorc i zmrużyła oczy, skupiając całą swoją moc na wodnym potworze. Po chwili Macka zamieniła się w lód i rozbłysnęła niezdrowym, mlecznobiałym światłem po czym eksplodowała, wywołując potężną falę, odrzucając Emmę i Cleo na kilka metrów. Tymczasem nieprzytomna Rikki powoli opadała  na dno, na szczęście jednak dziewczyny szybko się otrząsnęły i w porę złapały ją za ramiona, powoli holując ją w kierunku podwodnego wejścia do jaskini na wyspie Mako.

*****

- Dziewczyny!- Lewis w pospiechu wślizgnął się do jaskini i potykając się dotarł do krateru. W księżycowym jeziorku Cleo i Emma przytrzymywały Rikki, drżącą na całym ciele i oddychającą spazmatycznie.
- Co się dzieje?- spytał blondyn, przerażony stanem, w jakim znajdowała się jego przyjaciółka.
-Trzeba ją stąd zabrać- poinstruowała go Emma- wyciągnij ją, musimy ją osuszyć.
Wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku syren by zrozumieć, że sytuacja jest poważna. Lewis rzucił się na pomoc i z wielkim trudem  udało mu się wyciągnąć Rikki na ląd.
- To lepsze niż siłownia- mruknął zasapany, ścierając pot z czoła wierzchem dłoni. Choć nie miał problemu z noszeniem dziewczyn na rękach w ich ludzkiej postaci, dźwiganie ich pod postacią syren graniczyło z cudem. Ich długie, połyskliwe ogony, tak niesamowite w wodzie na stałym lądzie stawały się kompletnie bezużyteczne nie mówiąc o tym, że ważyły chyba z tonę. Cleo i Emmie ostatnim wysiłkiem woli udało się wyczołgać z wody i natychmiast zawisły nad przyjaciółką.

- Rikki, słyszysz nas?- spytał Lewis niepewnie. Dziewczyna z trudem skinęła głową i uchyliła powieki.
- Możesz mówić?- tym razem głos zabrała Emma. Cleo czule pogładziła Rikki po policzku i położyła jej rękę na czole.
- Jest rozpalona- powiedziała, nie kryjąc przerażenia.
- Nie... Nie martw się- wychrypiała Rikki- wszystko w porządku...
- Nie ruszaj się- poleciła Emma głosem nieznoszącym sprzeciwu. W tym samym momencie Lewis wyciągnął z plecaka swoją niebieską kurtkę i ostrożnie okrył nią dziewczynę.
- Nie może korzystać z mocy, więc musicie poczekać, aż wyschniecie- wyjaśnił chłopak i ostrożnie objął Cleo ramieniem.
- Pi... Pić- wyszeptała Rikki słabo a przyjaciele popatrzyli po sobie z rozpaczą.
- Musisz wytrzymać kochanie- Cleo delikatnie ścisnęła jej dłoń- wszystko będzie dobrze, tylko musisz teraz wytrzymać. Obiecuję, że dostaniesz pić, gdy tylko dotrzemy na stały ląd. Damy ci wszystko, czego tylko będziesz potrzebować, zgoda?
- Cleo, uspokój się- upomniała ją Emma ostro- Rikki nie jest umierająca, tylko przemęczona. Prawda skarbie?- dodała już łagodniej, odgarniając mokre, złote kosmyki z twarzy przyjaciółki. Po  policzku panny Gilbert spłynęła samotna łza, Cleo powoli pokiwała głową i przymknęła powieki, próbując się uspokoić a Lewis przygryzł dolną wargę, wbijając wzrok we własne dłonie.
Nie pozostało im nic innego poza czekaniem.

*****

"Boże, już nigdy więcej nie piję"- pomyślał Will, pocierając obolałą głowę. Obudził się samotnie w ciemnym lesie i nie mógł sobie przypomnieć co dokładnie spowodowało, że się tu znalazł. Pamiętał jedynie urywki- imprezę, dziewczyny, wskakujące do oceanu w niewiadomym celu, pogoń za blondynem w białej motorówce i tajemnicze światło, po którym teraz nie było już śladu. Z trudem dotarł do miejsca, w którym zacumował swoją motorówkę, ale gdy już miał odpłynąć kątem oka ujrzał owego blondyna- właściciela białej motorówki- z jakąś blondynką w ramionach. Obok niego szły dwie inne dziewczyny, blondynka i brunetka. Na pewno je kojarzył, ale nie mógł sobie za cholerę przypomnieć skąd. Dopiero, gdy się zbliżyli światło księżyca oświetliło ich twarze i Will z przerażeniem uświadomił sobie, że dziewczyną, którą blondyn dźwigał na rękach była Rikki, więc ci ludzie musieli być jej przyjaciółmi, z którymi widział ją rano na plaży.
Chłopak z przerażeniem podbiegł do nich i odruchowo dotknął rozpalonego policzka Rikki. Pozostała trójka wymieniła spojrzenia. W ich oczach malował się szok, niedowierzanie i przerażenie. 
- Co on tu robi?- spytała Emma, spoglądając na Lewisa oskarżycielsko. 
- To ja się pytam: co wy tu robicie?- Will spojrzał się na nich podejrzliwie- i co jej się stało?- dodał łagodniej, ruchem głowy wskazując na dziewczynę w ramionach Lewisa. Blondyn przygryzł dolną wargę i spojrzał Willowi prosto w oczy. 
- Powiedz mi, co pamiętasz z dzisiejszego wieczoru?- spytał poważnie a Will zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. 
- Imprezę, to światło-Co to właściwie było?!- No i te dziewczyny... Wskoczyłyście do wody a potem... Nie wiem, obudziłem się w lesie i... Co się ze mną stało? Czemu straciłem przytomność? 
- Taaaa...Spadł na ciebie wielki konar, musiałeś go widzieć, gdy się ocknąłeś- odparł Lewis bez emocji. Cleo i Emma zmarszczyły brwi i spojrzały na niego jak na idiotę, ale ten nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Bez ostrzeżenia wcisnął Rikki w ramiona Willa i ruszył w kierunku swojej motorówki. 
- Hej, co wy wyprawiacie?- krzyknęła Emma. 
- Nie zmieścimy się tu wszyscy, gdy ona jest praktycznie nieprzytomna i nie może siedzieć- wyjaśnił chłopak- wy pojedziecie ze mną a Will z Rikki ruszy za nami. Nie martwcie się, możecie mu zaufać... Prawda?- dodał, spoglądając Willowi prosto w oczy. Chłopak skinął głową i przycisnął Rikki pocniej do siebie, ruszając w kierunku swojej zacumowanej motorówki.


*****

Chodził w tę i z powrotem i po raz tysięczny w ciągu ostatnich dwóch godzin zerknął na zegarek. Dochodziła czwarta a jej wciąż nie było. Za każdym razem, gdy do niej dzwonił odzywała się poczta głosowa. Telefony Lewisa, Cleo i Emmy również milczały jak zaklęte a on mimo to nie potrafił przestać do nich wydzwaniać, klnąc pod nosem jak szewc. 
Impreza zakończyła się półtorej godziny temu, wszystko było już uprzątnięte i przygotowane na nadchodzący dzień pracy a on nie mógł się zmusić do zamknięcia kafejki,  dręczony niejasnym przeczuciem, że stało się coś złego. Jakby na to nie patrzeć miał prawo do niepokoju: zazwyczaj, gdy Rikki znikała bez śladu oznaczało to niemałe kłopoty. 

- Może po prostu wróciła do domu?- zasugerowała nieśmiało Bella, obserwując jego wędrówkę od baru do drzwi i z powrotem. 
- Przecież tam dzwoniłem idiotko!- warknął poirytowany, piorunując ją wzrokiem w sposób, który sprawił, że ta aż skuliła się w sobie- może to ty wrócisz w końcu do domu dziewczynko? Jestem pewien, że mamusia się o ciebie martwi.- dodał zjadliwie.
- Zane!- w głosie Asha pobrzmiała ostrzegawcza nuta, gdy położył dłoń na ramieniu przyjaciela- uspokój się, Bella po prostu próbuje pomóc... 
- Jak mam się uspokoić?! Jest pełnia!- fuknął Zane, zaciskając palce na telefonie z siłą imadła. 
- A co to ma do rzeczy?- zapytały Sophie i Bella niemal równocześnie.

Ta pierwsza, gdy okazało się, że jej młodszy brat również zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach a jego telefon, podobnie jak telefony czwórki przyjaciół nie odpowiada, zdecydowała się dotrzymać Zane'owi towarzystwa i nie mogła powiedzieć, żeby tego żałowała. Owszem, martwiła się o Willa, ale przecież znała go zbyt dobrze by nie wiedzieć, że świetnie sobie poradzi. Natomiast te kilka dodatkowych godzin z Zane'em dały jej szansę, by wkupić się w jego łaski, służąc pocieszeniem i radą. Już w ciągu pierwszych dziesięciu minut, gdy Zane zorientował się, że Rikki nie ma nigdzie w pobliżu trzy razy udało jej się odwieźć go od pomysłu natychmiastowego powiadomienia policji o jej zaginięciu. Naprawdę nie rozumiała jego wzburzenia, z tego co się dowiedziała od Asha to nie był pierwszy raz, gdy Rikki  wraz ze swoimi przyjaciółmi nagle znikała.
Wzmianka o pełni tylko dodatkowo ją zaskoczyła. To wszystko było takie dziwne. Zane nie panował nad sobą, zachowywał się jakby jego dziewczynie groziło jakieś śmiertelne niebezpieczeństwo i nawet Ash wydawał się być spięty, choć z tego co się zdołała zorientować to on był w tym duecie tym trzeźwo myślącym, nie poddającym się emocjom.
-  Zane się przejęzyczył- Ash natychmiast pospieszył z wyjaśnieniami, nerwowo pocierając kark- chciał powiedzieć, że o północy miała zadzwonić do swojego ojca a jak się okazuje, nie zrobiła tego. Nie wiecie, jaki ten facet potrafi być nadopiekuńczy, zaraz postawi całą policję w mieście na nogi.

Sophie zmrużyła oczy, pokręciła głową i  zerknęła na blondynkę, stojącą obok niej. O ile rozumiała motywy Asha i Zane'a o tyle nie potrafiła przejrzeć tej małej za cholerę. Nie znała nikogo z "zaginionych" osobiście a mimo to zdecydowała się zostać tu, licząc na ich rychły powrót i działać Zane'owi na nerwy tą swoją "nieodpartą" słodyczą i chęcią niesienia pomocy. Sophie przewróciła oczami. Ona też miała już tej całej Belli powyżej uszu i dokładnie w chwili, gdy postanowiła ją o tym dosadnie poinformować do kafejki wpadli jak burza wszyscy zaginieni.
Jak na komendę Zane, Ash i Bella podbiegli do nich, przekrzykując się raz po raz i zasypując nowo przybyłych setką pytań. Otoczyli ich ciasnych wianuszkiem, zasłaniając jej całkowicie widok na to, co się dzieje. Dopiero, gdy Zane rzucił się w kierunku lady i w ekspresowym tempie nalał wody do wysokiej szklanki a reszta rozproszyła się po całej kafejce  Sophie mogła jako tako rozeznać się w sytuacji.
Will trzymał na rękach Rikki, która na pierwszy rzut oka wyglądała na chorą i zmęczoną.  Była blada jak ściana i nawet z tej odległości Sophie ujrzała jej spierzchnięte usta i cierpiętniczy wyraz twarzy. Jej ramiona drżały z wysiłku, jakby nawet obejmowanie szyi Willa stanowiło dla niej wyzwanie, oddychała chrapliwie, jak po długim biegu a jej źrenice były rozszerzone zupełnie, jakby była pod wpływem narkotyków. Brunetka, która szła tuż za Willem była roztrzęsiona i zalana łzami a blondynka, druga z przyjaciółek tej całej Rikki, ruszała się jak w ukropie i biegała po całej knajpie, pomagając Zane'owi szukać środków przeciwbólowych w licznych szafkach za ladą.

- Zanieście ją do gabinetu, Will połóż ją na kanapie, Lewis otwórz wszystkie okna, Ash, przygotuj koktajl wzmacniający z bananem i zieloną herbatą- zakomenderowała tonem nieznoszącym sprzeciwu- ruszajcie się, szybciej! Zane, ty w międzyczasie przygotuj jakieś koce. Zostaw tą wodę do cholery,  ja wszystko przyniosę,aspirynę też...

Dziewczyna była urodzoną liderką, szybko i sprawnie uwijała się za ladą  i wydawała polecenia, które reszta bez sprzeciwu wykonywała zupełnie, jakby to co się dzieje na niej nie zrobiło większego wrażenia. Jej siła była oparciem dla innych i jedynie w jej oczach, gdzieś obok determinacji czaił się strach. Ona również bardzo martwiła się o przyjaciółkę, ale wiedziała, że nie może dać tego po sobie poznać. Rozklejając się nijak jej nie pomoże.
Wszystko działo się tak szybko: w tym ogólnym zamieszaniu jednak był jakiś porządek i nie minęła minuta, gdy  Rikki leżała na kanapie, przykryta jedwabną narzutą i otoczona przyjaciółmi a zaskoczony i oszołomiony Will został brutalnie wypchnięty z gabinetu przez Zane'a i Lewisa. Sophie chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, zaskoczona jego oporem. Rozluźnił się dopiero, gdy usłyszał: "Wszystko w porządku Will, dziękuję, ale dalej już sobie sami poradzimy" wypowiedziane słabym głosem  Rikki. Ostatnim co rudowłosa ujrzała przed opuszczeniem kawiarenki była Bella, która biegała za Ashem i Emmą jak oparzona i dobijała się do drzwi gabinetu, jakby od tego zależało jej życie.

****

Emma była tak skupiona na swoich działaniach, że nawet nie zauważyła blondynki, która zaszła ją od tyłu. Już miała popędzić w kierunku gabinetu, gdzie jej przyjaciele zamknęli się wraz z wyczerpaną Rikki, gdy dziewczyna pociągnęła ją za łokieć sprawiając, że ta niemal wypuściła  szklankę.

- Powiedz mi co się dzieje- błagała dziewczyna, ledwo łykając łzy. Emma z zaskoczeniem ujrzała strach i ból w jej stalowo błękitnych oczach- proszę, powiedz, że wszystko z nią w porządku. Już od dwóch godzin czekam tu na jakieś wieści, proszę, chcę z nią tylko przez chwilę porozmawiać... 
- Nie mam czasu!- warknęła Emma, brutalnie odpychając od siebie dziewczynę. W normalnych okolicznościach zastanowiłaby się pewnie, dlaczego tak jej na tym zależy i spróbowałaby być wyrozumiała, jakoś ją uspokoić. Jednak to nie były normalne okoliczności a ta blondyneczka była cholernie namolna i irytująca, utrudniając jej i tak już ciężką noc- jeśli chcesz, żeby wszystko z nią było w porządku odczep się i daj nam zrobić to, co do nas należy. Wracaj do zabawy lalkami dziewczynko, nic tu po tobie.- po tych słowach zniknęła za drzwiami gabinetu. Za nią ruszył Ash, zostawiając Bellę samą. Dziewczyna osunęła się na brzoskwiniową kanapę, stojącą w kącie  i ukryła twarz w dłoniach, zanosząc się szlochem. Ash posłał jej ostatnie, pełne współczucia, ale i zaskoczenia spojrzenie, nim dołączył do przyjaciół i ostatecznie zamknął drzwi gabinetu, odcinając się definitywnie od zawodzenia  rozhisteryzowanej blondynki.

****


- Weź to- poradziła Emma, podając Rikki szklankę wody i saszetkę aspiryny- powinnaś poczuć się lepiej. Potem wypijesz koktajl Asha, postawi cię na nogi.
Rikki podniosła na nią mętny wzrok i powoli skinęła głową. Z pomocą Zane'a uniosła się na łokciu i wzięła lek po czym jednym haustem opróżniła szklankę wody. Cleo, która wciąż drżała jak liść na wietrze mocniej wtuliła się w Lewisa, siedzącego na oparciu kanapy i ścisnęła dłoń przyjaciółki. Rikki uśmiechnęła się do niej blado, chcąc ją uspokoić nim zaczęła sączyć koktajl Asha.
- Co się z wami działo?- zapytał Zane, delikatnie masując tył głowy swojej dziewczyny w uspokajającym geście- strasznie się o was martwiliśmy a gdy zobaczyłem tego buca, wnoszącego ją do środka myślałem, że dostanę zawału!
Przyjaciele wymienili porozumiewawcze spojrzenia i odchrząknęli nerwowo.
- Will nam pomógł- odezwała się wreszcie Rikki po minucie dłużącej się ciszy. Jej głos brzmiał już niemal normalnie, choć widać było po niej zmęczenie i szok. To właśnie owy szok ściął ją z nóg i spowodował osłabienie- chociaż nie wiem, co on tam robił...
- Widział to światło i atak wody- wyjaśnił jej Lewis- nie miałem pojęcia, że tam był, przepraszam was, powinienem go powstrzymać! Tak bardzo się o was martwiłem, że gdy Cleo i Emma wskoczyły za tobą do wody ja bez zastanowienia ruszyłem za nimi motorówką. Było już za późno, gdy zorientowałem się, że on płynie za mną!
- To nie twoja wina Lewis- Cleo pogładziła go po policzku, uśmiechając się łągodnie- tym będziemy martwić się później, najważniejsze, że nic jej nie jest...
- Czekaj, chcesz powiedzieć, że on widział mnie jako syrenę?!- wrzasnęła Rikki z czystym przerażeniem. "Tak, zdecydowanie wracają jej siły"- pomyślał Lewis, teatralnym gestem zakrywając uszy, pragnąc ochronić się przed jej krzykiem.
- Co miałeś na myśli, gdy mówiłeś o "ataku wody"?- zapytał Ash w tym samym momencie.
- Była pełnia, wszyscy wiemy jaki to dla nas szczególny czas. Myśleliśmy, że wiemy o Mako już wszystko, co trzeba wiedzieć, ale najwyraźniej się myliliśmy- rzekła Emma i przygryzła dolną wargę, zerkając na brunetkę, która spuściła wzrok zakłopotana- rozmawiałam z Rikki, gdy niespodziewanie ogromna fala przedostałą się na brzeg i porwała ją wprost do oceanu. Nie pozostawiła po sobie żadnych zniszczeń, nie ruszyła niczego, poza Rikki.
- Wodna Macka- wyszeptała Cleo, blednąc gwałtownie.
- Co takiego?- Lewis zmarszczył brwi, spoglądając na swoją dziewczynę pytająco. Cleo uniosła wzrok i głośno przełknęłą ślinę. Wszyscy wpatrywali się w nią, pragnąc wyjaśnień a ona nie potrafiła już dłużej kłamać, ukrywać prawdy i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Pamiętacie tę noc, gdy pokonaliśmy Charlotte?- spytała. Pozostali skinęli głowami zastanawiając się, jaki to miało związek ze sprawą a Cleo zacisnęła pięści i tylko siłą woli powstrzymała cisnące się do oczu łzy.
- Następnego dnia byliśmy wszyscy na plaży, pływałyśmy razem po raz ostatni a wieczorem Rikki wyjechała ze swoim tatą.- ciągnęła. Jej głos załamywał się z każdym słowem- tamtej nocy nawiedził mnie sen, koszmar. Początkowo myślałam, że to tylko wytwór mojej wybujałej wyobraźni, przecież syreny nie mogą tonąć...
- Czego konkretnie dotyczył ten sen?- przerwała jej Rikki gwałtownie, domyślając się już jednak co za chwilę usłyszy.
- Pływałam, ale coś krępowało mi ruchy- rozpoczęła swoją opowieść Cleo. Tym razem nie udało jej się powstrzymać płaczu, który wstrząsnął jej ciałem- czułam duszności a woda była mętna, ciemna, przerażająca. Dusiłam się, zupełnie jakbym tonęła a przecież wiedziałam, że to niemożliwe. Coś ciągnęło mnie w dół, opadałam z sił, nie mogłam nic zrobić, tylko się poddać. I wtedy zobaczyłam ciebie Rikki, pływającą ledwie kilka metrów pod powierzchnią, uśmiechającą się szeroko. Chciałam cię ostrzec, ale było już za późno: snop wody oplótł cię z każdej strony a ty powoli zamieniałaś się w wodę... Nie wiem, jak to możliwe, ale ten obraz nawiedza mnie każdej nocy. Widzę ciebie, tonącą i błagającą o pomoc... Wczorajszej nocy, gdy przyszłaś do mnie, ponownie mi się to śniło. To jest takie realistyczne... I dzisiaj, gdy zobaczyłam Wodną Mackę, dokładnie taką, jak w moim śnie,  porywającą cię...
- Dokładnie tak się czułam- westchnęła Rikki, nerwowo pocierając skronie- to, co opisałaś... Ja to czułam. Byłam bezsilna, nie mogłam się ruszyć, tonęłam...Tak strasznie się bałam, ale im bardziej walczyłam, tym większy ucisk czułam. A potem straciłam siły, przestałam się opierać... I dopiero wtedy poczułam spokój.
- Spokój?- Emma uniosła brwi spoglądając na nią w taki sposób, jakby się zastanawiała, czy z jej głową na pewno jest wszystko w porządku.
- Spokój- przyznała Rikki, kręcąc głową z niedowierzaniem- poczułam błogość, lekkość... Strach minął, ból także. Miałam wrażenie, jakby ta... Macka i ja... Jakbyśmy stały się jednością...
- To coś zamieniało cię w wodę!- wykrzyknęła Cleo- nawet nie wiesz, jak się bałam... Przecież mogliśmy cię stracić na zawsze!
Na samą wzmiankę o tym Zane mocniej przycisnął Rikki do swojego boku i pocałował ją we włosy a Ash, Lewis i Emma odwrócili wzrok.
- Cleo, dlaczego wcześniej nam o tym nie powiedziałaś?- spytała Rikki, marszcząc brwi.
- Nie chciałam psuć ci wycieczki ani martwić Lewisa, który pewnie zacząłby zaraz wykonywać jakieś niesamowicie potrzebne testy... Potrzebowałam spokoju- odparła dziewczyna- nie sądziłam, że to może być aż tak istotne...
- Mi powiedziała- wtrąciła Emma- pierwszej nocy, podczas nocowania. Była przerażona, uspokoiłam ją, ale gdy te sny zaczęły się powtarzać postanowiłam to zbadać. Popłynęłam na Mako podczas ostatniej pełni.
- Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał Ash. Emma ponownie przygryzła wargę i zamiast odpowiedzieć wyjęła coś z torebki. Przyjaciele pochylili się nad nią, chcąc się dokładniej przyjrzeć owemu obiektowi i dopiero po chwili zorientowali się, że to kamień... I to nie byle jaki.

To był kamień, w kolorze głębokiego błękitu, takiego samego jak  oczy Rikki; wielkości naparstka, przypominający nieoszlifowany diament i... świecący swoim naturalnym, oślepiającym, pulsującym światłem. Z powodzeniem oświetliłby pogrążoną w ciemności ulicę na kilometr w przód, jeśli nie dalej. Przyjaciele spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- Co to jest?- zapytał Ash.
- Znalazłam to w naszej jaskini- wyjaśniła Emma- w ścianie była dziura, wydobywał się z niej oślepiający blask... Sprawdziłam to: ten mały kamyczek był wbity w skałę, która wyglądała, jakby została specjalnie wydrążona. Pasował tam idealnie. Obok były jeszcze dwie takie szczeliny, puste.
- Ten blask... Wygląda zupełnie jak światło, które widzieliśmy na wyspie- szepnął Lewis- nie mam pojęcia skąd się wzięło...
- Na pewno nie z jaskini- rzekła Emma- byłyśmy tam i nie zauważyłyśmy niczego podejrzanego... To znaczy niczego, czego byśmy nie widziały wcześniej.
- To wszystko nie trzyma się kupy- szepnęła Rikki i sięgnęła po owy kamień- zupełnie jakby przechowywał wewnątrz księżycowe światło- dodała, nim jej palce zacisnęły się wokół niego. To co się zdarzyło później zaskoczyło wszystkich obecnych w pokoju.

Kamień zapłonął jeszcze silniejszym blaskiem niż chwilę wcześniej. Oślepił wszystkich obecnych z wyjątkiem Rikki, która wpatrywała się w  niego jak zaczarowana. Przyjemne ciepło zalało jej ciało, biegnąc wzdłuż kręgosłupa, poprzez wszystkie mięśnie i kości. To było odświeżające jak lemoniada w upalny dzień albo kromka chleba po tygodniowej głodówce. Poczuła wewnątrz siebie światło, które dotykało nie tylko jej ciała, ale i duszy. Czuła je w umyśle, na skórze, rozświetlające ją od środka, napełniające życiem, kojące nerwy i uśmierzające ból. To było nowe, nieznane, piękne uczucie kompletnego rozluźnienia i ekstazy.
Drżała od nadmiaru wrażeń. W jej umyśle pojawiło się jedno słowo: "Objawienie". To było niemal boskie uczucie, któremu nie sposób było się oprzeć.
A gdy blask ściemniał i ponownie stał się jedynie pulsującym światełkiem Rikki upuściła kamień na podłogę i ostrożnie wstała z kanapy, strzepując po drodze ręce Zane'a, który chciał ją asekurować i uchronić przed upadkiem. Uśmiechnęła się szeroko, gdy okazało się, że zawroty głowy i dreszcze minęły, podobnie jak to okropne otępienie, przez które czuła się taka słaba i skołowana. Owszem, była niesamowicie zmęczona i najchętniej przespałaby cały dzień, ale i tak czuła się znacznie lepiej niż chwilę wcześniej i była pewna, że do domu dojdzie o własnych siłach.

- Co się właśnie...- zaczął Ash
- Ten kamień... uleczył mnie- rzekła Rikki- to coś jak...
- Księżycowa moc- dokończyła za nią Emma- Księżycowy Kamień.

Wszyscy wpatrywali się w siebie oszołomieni przez dłuższą chwilę. W końcu Zane klasnął w dłonie, żeby zwrócić na siebie uwagę przyjaciół i demonstracyjnie spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku.

- Wszyscy jesteśmy zmęczeni- rzekł  tonem samca alfa, wydającego polecenia-  to za dużo jak na jedną noc. Dziewczyny, musicie odpocząć, zwłaszcza ty kochanie. Chodź, odprowadzę cię do domu- objął Rikki ramieniem opiekuńczo i pozwolił jej się pożegnać się z przyjaciółmi, po czym wyprowadził ją z gabinetu. Emma, Cleo, Lewis i Ash wymienili zszokowane spojrzenia a potem blondynka podniosła z ziemi kryształ, który upuściła Rikki i podniosła go do oczu.

- Oto kolejna tajemnica- oświadczyła oficjalnym tonem i włożyła kamień do torebki- jedyne co jest pewne to to, że kryształ świeci jedynie podczas pełni księżyca.
- I to, że uzdrowił Rikki- zauważył Lewis a reszta przytaknęła mu ponurym milczeniem.
- Niesamowite- westchnęła Cleo po jakimś czasie- koniecznie musimy się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.


****
Zane zatrzymał samochód przed domem Rikki i przez kilka minut siedzieli w kompletnej ciszy, oboje pogrążeni we własnych myślach.W końcu chłopak nie wytrzymał napięcia, panującego w aucie: wysiadł i okrążył samochód, po czym pomógł wysiąść Rikki, która niechętnie podała mu swoją dłoń, pozwalając mu spełnić się w roli rycerza na białym koniu.
- Mężczyźni są dżentelmenami tylko, gdy  im pasuje- westchnęła teatralnie, przewracając oczami i wyminęła go. Zane uśmiechnął się pod nosem i ruszył za nią. No tak, Rikki znów była sobą, tą sarkastyczną, uroczą diablicą, za którą już zdążył się stęsknić.

Oboje zatrzymali się przed drzwiami jej domu. Wystarczyło jedno spojrzenie w oczy i zanim się obejrzeli spletli się w namiętnym uścisku. Po wydarzeniach tej nocy oboje tego potrzebowali: wsparcia, pocieszenia, ciepła tak bardzo uwielbianego ciała. Potrzebowali znów poczuć swój zapach, oddech na ramieniu i wilgotne pocałunki na szyi.
Dopiero teraz, trzymając ją w ramionach zrozumiał, jak bardzo się o nią bał, najpierw, gdy nie miał z nią kontaktu i potem, gdy ujrzał ją w ramionach tego frajera, wyczerpaną, chorą. Dopiero teraz ona wreszcie poczuła się bezpiecznie mimo tego, że siła z jaką ją do siebie tulił pozbawiła ją tchu. Odpowiedziała tym samym niemal automatycznie, przyciskając go do siebie najbliżej jak tylko się dało. Między nich nie można by było szpilki wetknąć, ale to wciąż nie było dość blisko. Oboje przymknęli oczy i westchnęli z ulgą.

- Przepraszam- szepnął Zane niespodziewanie- to miała być najlepsza noc w twoim życiu, miałaś się dobrze bawić a tymczasem...
- To nie twoja wina- zaprotestowałą Rikki, trącając nosem jego szyję- ten wieczór był wspaniały i naprawdę nie możesz sobie niczego zarzucić. Uszczęśliwiłeś mnie i żadna "Wodna Macka" tego nie zniszczy- dodała z mocą, całując go w szczękę.

Dokładnie w tej chwili oboje usłyszeli czyjeś odchrząknięcie. Niechętnie odsunęli się od siebie i w drzwiach domu Chadwick'ów ujrzeli ojca Rikki. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie natomiast Zane przywitał się z Terry'm krótkim uściskiem dłoni. Musiał przyznać, że wakacje mu posłużyły. Pan Chadwick zaczął o siebie dbać, gdy poznał kobietę, na którą tak narzekała Rikki podczas ich telefonicznych rozmów. Schudł, zaczął ćwiczyć, lepiej się ubierał i nabrał pewności siebie, która pomogła mu znaleźć całkiem dobrze płatną pracę jako mechanik samochodowy. Teraz, mimo swoich czterdziestu pięciu lat na karku wyglądał o wiele młodziej. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że był całkiem przystojny. Dla Zane'a to był żywy dowód na to jak problemy i brak stabilnej sytuacji finansowej niszczą człowieka.

- Rikki, pospiesz się. Musimy porozmawiać- rzekł Terry z powagą, która jego córkę bardzo zaniepokoiła.Ostatnim razem widziała tę surową minę, gdy ojciec dowiedział się, że Zane jest jej chłopakiem a fakt, że teraz wyglądał tak samo groźnie wcale jej nie upokajał i gdy spojrzała na Zane'a zrozumiała, że on myśli podobnie. Uśmiechnęła się więc tylko blado i cmoknęła go w policzek.
- Wszystko będzie dobrze- szepnęła tak, by tylko on mógł to usłyszeć- dobranoc.
Po tych słowach dziewczyna weszła za ojcem do domu. Do samochodu Zane wrócił dopiero, gdy drzwi ostatecznie się za nią zamknęły.


---------------------------

Piosenki, które podczas pisania tego rozdziału stanowiły dla mnie  inspirację:

Adele- Roling in the Deep

Adele- Set Fire To the Rain

Requiem for a Dream

The Pretty Reckless- Heaven Knows

Black Strobe- I'm a Man

ACDC- Highway to Hell

The Pretty Reckless- Make Me Wanna Die
 
Darker My Love- Blue Day

Delta Rae- Dance in the Graveyards 

Arctic Monkeys- Do I Wanna Know 

Nothing Compares To You- Alex Hepburn

Kate Alexa- Another Now

poniedziałek, 30 marca 2015

Rozdział 2. Przebudzenie w Szale




No cóż, zaczynam od części bardzo oficjalnej ;P Ten rozdział to podziękowanie dla ILoveDamon, która mimo wielu obowiązków znalazła czas, by tak obszernie skomentować poprzedni rozdział i jak zwykle dodała mi otuchy swoją energią i radością, które aż biły z każdego napisanego przez nią słowa oraz dla Huberta (nawet jeśli wiem, że tego nie przeczyta ;D), którego nie mogłam tu nie wspomnieć z uwagi na to, że  bardzo wspierał mnie przy tym projekcie (a przynajmniej w trakcie pisania tego rozdziału a także rozdziału 1)  mimo nieporozumień między nami. To właśnie im dedykuję ten rozdział :****** 
Obiecuję również, że gdy tylko moje życie szkolne i towarzyskie się uspokoi zajrzę na wasze blogi i natychmiast skomentuję rozdziały. Swoją drogą strasznie mi głupio, że nie udało mi się to do tej pory ;(

No ale nie przedłużając- mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział, ale nawet jeśli nie to nic nie szkodzi, byle byście napisali mi swoje wszystkie sugestie i uwagi w komentarzach.
Wasze opinie są dla mnie ważne, dlatego nalegam na to, żebyście poświęcili chociaż chwilkę i po przeczytaniu tego rozdziału pozostawili po sobie jakiś, choćby najmniejszy, ślad ;***

ENJOY ;***



- Dziewczyny!- przerażony krzyk Lewisa przebił się echem do ich świadomości, owładniętej strachem i niedowierzaniem. W mgnieniu oka chłopak znalazł się tuż przy nich a szok malujący się na jego twarzy był wyraźny jak nigdy dotąd- Co?... Jak?...
Ale syreny w ogóle go nie słuchały.
- Co to było?!- wrzasnęła spanikowana Emma i popędziła na koniec pomostu.
- Wodna Macka- wyszlochała Cleo, wpatrując się w wodę, która teraz na powrót była spokojna.
Światło, dobiegające z wyspy Mako wciąż jednak tliło się tym samym blaskiem co chwilę wcześniej i było jedynym przypomnieniem o tym, co się wydarzyło.
- Z twoich snów?- w głosie Emmy wyraźnie pobrzmiewało niedowierzanie. Dziewczyny wymieniły zszokowane spojrzenia, ale zaraz w ich oczach pojawiła się determinacja. Zacisnęły wargi zdecydowanie i chwyciły się za ręce, szykując się do nurkowania.
- Nie!-krzyknął Lewis i zacisnął palce na ich ramionach aż pobielały mu kłykcie- A co jeśli... Ten potwór was też zaatakuje?! Nie będziecie miały szans!
- Lewis, to nieważne. Chodzi o Rikki- oznajmiła Emma stanowczo, używając swojego racjonalnego, nakazującego tonu- pamiętacie? Trzymamy się razem. Zawsze i na zawsze * - spojrzała na Cleo porozumiewawczo a ta ścisnęła jej dłoń i skinęła głową. Zanim Lewis zdołał zaprotestować obie wskoczyły do oceanu. Woda zabulgotała i po chwili dwie syreny uderzyły ogonami o powierzchnię  i odpłynęły z nadludzką prędkością.
Lewis czym prędzej wskoczył na swoją motorówkę i ruszył za nimi.Miał przeczucie, gdzie może je znaleźć.

****

Towarzystwo w kafejce bawiło się do upadłego, ale Will jakoś nie miał ochoty do nich dołączyć i wcale nie chodziło tu o to, że nikogo z nich nie znał. Przyszedł tu z konkretnego powodu, którego teraz sam nie do końca rozumiał. Jakoś nie potrafił się powstrzymać, gdy jego siostra przyniosła do domu ulotkę od "przystojniaka z plaży" a tam dostrzegł nazwę lokalu: "U Rikki". Skojarzył fakty i nagle jak nigdy przedtem zapragnął znaleźć się w tłumie zupełnie obcych, dziko pląsających do dynamicznej muzyki ludzi, mimo że powinien wypoczywać przed porannym treningiem.
"Naprawdę mi odbiło"- pomyślał, jednym haustem opróżniając szklankę tequili.
Prawda była taka, że po prostu chciał ją zobaczyć. Tak, oczywiście zdawał sobie sprawę z tego jakie to dziecinne i głupie, ale przecież to nic złego, że myślał o swojej pierwszej znajomej w nowym mieście, prawda? Zwłaszcza, jeśli wywarła na nim takie wrażenie jak ta Złota Piękność, jak zwykł ją nazywać w myślach. Gdy przypominał sobie jej twarz i słodki uśmiech sam nie potrafił powstrzymać uśmiechu.

Na pierwszy rzut oka widać było, że ona jest inna. Przypominała słońce- promienne, rezolutne, wolne. Za to ten facet, Zane, zdawał się kompletnie do niej nie pasować-było w nim coś mrocznego, niebezpiecznego nawet wtedy, gdy spoglądał na dziewczynę z rozrzewnieniem i wyraźnym uwielbieniem w czarnych jak północ oczach. Gość wyglądał na aroganckiego bufona, pewnego swojego osobistego uroku i wdzięku, nie dbającego o konsekwencje, gdy mu na czymś zależało, cynicznego i sarkastycznego. Takim zobaczył go wtedy na plaży i takim widział go teraz, gdy pławił się w blasku fleszy, dumny jak paw i złakniony wszelkich pochlebstw, dotyczących interesu, który tego wieczoru oficjalnie otworzył. Will nie zdziwił się więc zbytnio, gdy jego siostra zaczęła z nim rozmawiać i już po chwili słyszał ich wesoły śmiech. Sophie potrafiła być urocza, gdy jej na czymś zależało i lubiła flirtować toteż nie zdziwił się, gdy Zane po wypiciu sześciu szklanek tequili dał się wciągnął w tę zabawę.
Will tak się zamyślił, że dopiero po chwili uświadomił sobie jeden istotny szczegół a mianowicie zniknięcie Rikki. Co prawda widział jak zostawia Zane'a i wychodzi z knajpy, ale sądził, że chciała się tylko przewietrzyć. W głowie już obmyślał plan, żeby zagadnąć ją jak tylko wróci, ale choć czekał już blisko pół godziny póki co nigdzie nie dojrzał Złotowłosej Piękności. Zrezygnowany chwiejnym krokiem opuścił więc imprezę i już miał wsiąść na swoją motorówkę i odpłynąć w kierunku domu, gdy wtem ujrzał coś tak niesamowitego i przerażającego, że momentalnie wytrzeźwiał i stanął jak wryty, zszokowany przecierając oczy. Żołądek podszedł mu do gardła a nogi odmówiły posłuszeństwa. To wszystko było jak sen, przedziwna mara albo halucynacje, które zaraz powinny zniknąć, prawda?
"Przecież to niemożliwe, takie rzeczy nie dzieją się naprawdę"- powtarzał w myślach gorączkowo, jednak nie potrafił przekonać samego siebie i jednocześnie zaprzeczać temu, co widziały jego oczy.

Potężna fala przedostała się na brzeg i pochłonęła Rikki w całości. Zszokowany aż cofnął się do tyłu, ale nie zdołał nawet mrugnąć, gdy woda wycofała się do oceanu nie pozostawiając po sobie żadnych szkód poza wyraźnym BRAKIEM Rikki pomiędzy jej zszokowanymi koleżankami. Obie, brunetka i blondynka, krzyczały coś do siebie i pobiegły na skraj pomostu, z przerażeniem wpatrując się w wodę. Will był tak otępiały, że dopiero po chwili dostrzegł oślepiające światło, dobiegające z wyspy, majaczącej w oddali. Rozejrzał się i z zaskoczeniem dostrzegł, że nikt z uczestników imprezy nawet nie domyślał się, co tu się działo i to na moment ponownie zachwiało jego wiarę w prawdziwość owych wydarzeń.
"To wszystko przez alkohol"- myślał gorączkowo, mierzwiąc swoje jasne włosy i ciągnąc za nie mocno w nadziei, że to go zbudzi w tego przedziwnego transu-" To się nie dzieje naprawdę, to tylko pijackie majaki..."
Will był jak zamroczony, niezdolny się ruszyć  gdy chłopak, w którym rozpoznał jednego z kolegów Rikki, z którymi tego ranka spacerowała po plaży, podbiegł do jej dwóch przyjaciółek i zawzięcie gestykulując próbował im coś wytłumaczyć.Żadne z nich póki co go nie dostrzegło, co pozwoliło mu na swobodne obserwowanie rozgrywającej się przed jego oczami sceny.

Nawet z tej odległości dostrzegł, że słowa owego blondyna przynoszą skutek odwrotny od zamierzonego: obie dziewczyny miały zacięty wyraz twarzy,  stanowczo pokręciły głowami i chwyciły się za ręce, by po chwili zniknąć w oceanie. Nie wynurzyły się już a blondyn, z którym rozmawiały w ekspresowym tempie podbiegł do swojej białej motorówki i po chwili ruszył w stronę wyspy, z której dobiegało owe dziwne światło. Nie zastanawiając się długo Will czym prędzej odcumował swoją motorówkę i ruszył za nim. Zaskoczony blondyn, słysząc za sobą odgłos obcego silnika obejrzał się przez ramię i Will dostrzegł malujący się na jego twarzy strach już w chwili, gdy ich oczy się spotkały i ten docisnął pedał gazu z nadzieją, że uda mu się go zgubić. Mimo zimnego potu, który oblał jego ciało Will również przyspieszył, zaciskając usta z determinacją. Teraz już wiedział na pewno, że to nie żadne pijackie majaki. Do głosu doszedł jego instynkt odkrywcy, nie mógł teraz odpuścić. Za wszelką cenę musiał się dowiedzieć, co tu jest grane.

****

Każda kolejna dłużąca się  sekunda upływała jej pod hasłem niekończącej się agonii . Nie miała pojęcia dokąd płynie, wewnątrz tego potwora wszystko było rozmyte i niewyraźne. Jego mlecznobiałe światło ją paraliżowało i oślepiało a macki oplotły ogon i ramiona, nie pozwalając się ruszyć.  Strach zawładnął jej jestestwem w chwili, w której zrozumiała, że nie może oddychać.
 Woda zalała jej usta i płuca. Boleśnie odczuwała ją w uszach i klatce piersiowej, tamującą dopływ tlenu i odruch wykrztuśny, który męczył jej obolałe gardło. Krew szumiała jej w głowie a im dłużej z tym walczyła, tym większy ból odczuwała. Nie rozumiała co się z nią dzieje. Była syreną a mimo to wszystko wskazywało na to, że tonęła. 

Od czasu swojej przemiany nigdy nie zdarzyło jej się odczuwać strachu związanego z wodą, zawsze jako pierwsza wskakiwała do oceanu, z radością penetrując niedostępne partie podwodnych przestworzy. Teraz jednak, po raz pierwszy w życiu poczuła się jak bezbronna dziewczynka, maluczka wobec sił natury, skazana na ich łaskę bądź niełaskę.  Woda, która dotąd była jej sprzymierzeńcem teraz obróciła się przeciw niej, odbierając zapłatę za uczynienie jej niemal niepokonanej. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, ale jednego była pewna: przeciętny człowiek nie tonie aż tak długo, więc być może była jeszcze dla niej nadzieja.

Ta myśl zniknęła jednak  tak szybko jak się pojawiła pod wpływem nagłego wzrostu ciśnienia, które niemal rozsadzało jej czaszkę od środka. Niemy krzyk wydobył się z jej zalanych wodą ust, serce pompowało krew z zastraszającą prędkością a kolejna fala bólu pewnie ścięłaby ją z nóg, rzecz jasna, gdyby je w tym momencie w ogóle miała. Do tego doszły mdłości, spowodowane niesamowitą prędkością, z którą poruszał się potwór, wewnątrz którego się obecnie znajdowała. Była w potrzasku niczym ofiara węża, powoli trawiona w jego oślizgłym brzuchu.
"Już wiem, jak się czują sardynki w puszce"- pomyślała niejasno, ostatkami sił próbując się wyrwać z tej śmiertelnej pułapki. Jej mięśnie drżały z wysiłku, zmuszając ją do uległości wobec losu, jaki ją teraz czekał.
I ostatecznie poddała się pozwalając, by wodny potwór osiągnął swój cel. Jej ostatnią trzeźwą myślą było to, że w jakiś przedziwny sposób wydaje się On być zadowolony z efektu swoich poczynań, nieważne jak niedorzecznie to brzmiało.
I właśnie wtedy, gdy syrena przymknęła powieki, chcąc oddać się błogiej ciemności jej cały świat eksplodował niesamowitym, mleczno białym światłem.

*****

Zatrzymał się na samym brzegu i czym prędzej popędził w głąb wyspy. Musiał się koniecznie dowiedzieć, skąd dobiega to cholerne światło, ale najpierw musiał sie upewnić, że jego przyjaciółkom nic nie zagraża. 

"Co za głupie stwierdzenie"- zbeształ się w  myślach-"Grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo i na pewno potrzebują pomocy... To wszystko nie trzyma się kupy"

- Hej!- usłyszał nagłe wołanie. Lewis zaklął pod nosem i przyspieszył biegu. Nie musiał się oglądać przez ramię, żeby wiedzieć, kto za nim podąża. Miał nadzieję, że uda mu się zgubić tego całego Willa po drodze albo teraz, wśród drzew, ale się przeliczył . Światło, które dobiegało z wyspy idealnie ją oświetlało a facet był naprawdę szybki. Lewis lawirował między drzewami, niemal wypluwając przy tym płuca. 

"Muszę zacząć ćwiczyć"- pomyślał, bezskutecznie próbując odzyskać oddech.

- Co tu jest grane?- krzyczał za nim Will. Był coraz bliżej, Lewis niemal czuł jego oddech na karku.- i tak sie wszystkiego dowiem, nie ukryjecie tego przede mną. Widziałem te dziewczyny. Co tu się dzieje?!

Lewis, wykończony opadł na kolana i cudem doczołgał się do przydrożnych krzewów. Ukryty za ich rozłożystymi gałązkami obserwował Willa, który właśnie przystanał nieopodal i rozglądał się dookoła zdezorientowany. 

- Gdzie jesteś?- zawołał- co ukrywasz?! Policzę do trzech i jeśli się nie pojawisz pójdę przed siebie, prosto do miejsca, z którego dobiega to cholerne światło! Sły....

I dokładnie w tym momencie padł na ziemię nieprzytomny, powalony przez Lewisa. Chłopak rzucił obok niego kawałek konaru, który okazał się tu przydatną bronią. 

- Wybacz stary, ale to kwestia życia i śmierci- wymamrotał i z bijącym sercem pognał przed siebie. 

"Oby nie było za późno"- myślał gorączkowo.

--------------------------------------------------------------------

Ze względu na długość tego rozdziału zdecydowałam się resztę treści przenieść do rozdziału 3, który opublikuję na dniach, oczywiście pod warunkiem, że wyrazicie swoje zdanie na temat bieżącego rozdziału ;) 

No więc jak? Co wam się podobało a co okazało się klapą? Piszcie w komentarzach ;***





* z ang. "We stick together. Always and forever." Brzmi znajomo? ;d  No cóż, z  pewnością fani TVD kojarzą ten tekst a ja naprawdę  nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem go tutaj zwłaszcza, że padł z ust Emmy, odgrywanej przez naszą drogą Clair Holt (czyt. Rebekah ;D) ^^