Zainteresowanych informuję o ważnym poście informacyjnym na " Jesteśmy złem, które czyni dobro "
Decyzja
sobota, 5 grudnia 2015
czwartek, 6 sierpnia 2015
Recenzja
Ukazała się już recenzja mojego bloga ;D
Zapraszam do zapoznania się z nią ;***
"Jesteśmy złem, które czyni dobro"
Zapraszam do zapoznania się z nią ;***
"Jesteśmy złem, które czyni dobro"
wtorek, 28 lipca 2015
Rozdział
W końcu, po tak długim oczekiwaniu, na moim drugim blogu pt. "Hate- So Similar To Love" pojawił się kolejny rozdział.
Zainteresowanych zapraszam serdecznie: Rozdział 14.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest najlepszy, ale tym bardziej zachęcam do komentowania (koniecznie szczerego ^^).
Zainteresowanych zapraszam serdecznie: Rozdział 14.
Zdaję sobie sprawę, że nie jest najlepszy, ale tym bardziej zachęcam do komentowania (koniecznie szczerego ^^).
środa, 20 maja 2015
Rozdział 3.Najpierw było Światło...
Ten rozdział dedykuję Misi, Zosi i ILoveDamon.
Dziękuję wam za wszystko- wy to jednak macie do mnie anielską cierpliwość,
naprawdę was podziwiam :***
A jeśli chodzi o pozostałych czytelników po raz kolejny
apeluję do was o to, abyście pozostawili po sobie jakiś ślad: informację, że
czytacie czy uwagi na temat tego co wam się podoba a co nie. To bardzo ważne
dla każdego autora, również dla mnie. Na ponad 1100 wyświetleń trzech
komentatorów to niezbyt wiele, nie sądzicie? ;D Jeśli nie podoba wam się to opowiadanie
wolałabym się tego dowiedzieć, przeczytać te kilka gorzkich słów prawdy niż się
tego wszystkiego domyślać ;) Także pamiętajcie:
CZYTANIE=KOMENTOWANIE
A teraz nie przedłużając zapraszam na rozdział 3.
Enjoy :***
Edit#1: Dopiero teraz sobie uświadomiłam, jak bardzo zepsułam ten rozdział ;/ A wszystko przez ten mój niepotrzebny pośpiech, jakbym nie mogła poczekać chociaż jednego dnia z publikacją :( No ale nic, mam nadzieję, że chociaż kilka rzeczy wam się tu spodoba no i jestem przygotowana na ostrą krytykę dotyczącą tych innych kwestii, które wam się nie spodobają xD
Edit #2: Może pomyślicie, że jestem płytka, ale zastanawiałam się
ostatnio czy nie zmienić aktora, grającego Zane'a. Nie zrozumcie mnie źle,
ogólnie mi się on całkiem podoba, jednak mimo wszystko przypomina o tym, jak
bardzo zepsutym, bezmózgim osiłkiem był na początku pierwszego sezonu i co
scenarzyści zrobili z niego w sezonie trzecim. Tymczasem ja chciałabym mu nadać
odrobinę tych cech, które mnie osobiście w facetach pobudzają i czynią ich
atrakcyjnymi i jakoś nie mogę się przemóc, gdy w tej roli wyobrażam sobie Burgess'a
Abernethy'ego. Jeśli chcecie się przekonać kto zajmie jego miejsce
zapraszam do zakładki: BOHATEROWIE
Nigdy dotąd nie płynęły tak szybko. Strach je napędzał, dawał im
niezbędną siłę. Nie miały pojęcia, co tu się dzieje i czym jest ten morski
potwór, ale to nie miało teraz najmniejszego znaczenia. Najważniejsza w tej
chwili była Rikki. Musiały ją uratować albo chociaż spróbować, nawet za cenę
własnego życia.
Były tuż za Macką, która porwała ich najlepszą przyjaciółkę. Wiedziały,
że dziewczyna walczy, że za wszelką cenę chce się uwolnić i wiedziały, że grozi
jej zamiana w wodę albo utonięcie, bez względu na to jak niedorzecznie to
brzmiało. Tak właśnie było w śnie Cleo a skoro jedna jego część się sprawdziła
nie było powodu, dla którego nie miałyby wierzyć w jego ciąg dalszy.
Były tuż przy Mako, gdy się rozdzieliły. Emma wyprzedziła Mackę i
zagrodziła jej drogę, za wszelką cenę starając się ją zatrzymać a Cleo odcięła
jej drogę powrotną. Żadna z nich nie wiedziała jednak, jak powinny się w takiej
sytuacji zachować.
Były przerażone. Ich najlepsza przyjaciółka, uwięziona wewnątrz tego
potwora, przypominała teraz poczwarkę w kokonie albo dziecko w łonie matki.
Sposób w jaki Macka się poruszała uwarunkowały był przez ruchy, ktore Rikki
wykonywała w jej wnętrzu, próbując się uwolnić. Cleo przed oczami stanął jej
sen; Rikki, dusząca się i walczącą z żywiołem, który powinien być jej
sprzymierzeńcem, bez szansy na ratunek, tonąca, pokonana. W swoim śnie Cleo
była bezsilna, unieruchomiona przez diabelskie siły i zmuszona do patrzenia na
agonię przyjaciółki.Tu, na jawie, Cleo czułą się tak samo: była sparaliżowana
przez strach, niezdolna do racjonalnych rozważań i jakiegokolwiek działania.
Jej najgorsze koszmary właśnie na jej oczach stawały się prawdą a ona nie
potrafiła znaleźć w sobie siły, by się im przeciwstawić. Z przerażeniem
patrzyła jak wodny potwór kurczy się, napina, kierując całą swoją uwagę na
Emmę. Drżała jak liść na wietrze, w napięciu oczekując tego co zaraz się
wydarzy. Nie wiedziała, co bardziej ją zaszokowało- czy to, że Macka sprawiała
wrażenie istoty myślącej, oceniającej swoje szanse w starciu z syrenami czy to,
że ostatecznie zdecydowała się przepuścić atak z szybkością wściekłej kobry.
Przerażona Emma w ostatniej chwili uchyliła się i uniosła dłoń na sztorc z
zamiarem wykorzystania swojej mocy do obrony, ale wtedy Macka machnęła ogonem i
uderzyła dziewczynę tuż nad łokciem wywołując tępy ból i niemal natychmiastowe
opuszczenie ręki.
"NIE!!!!!"- Cleo krzyczała w myślach, obserwując to, co działo
się zaledwie kilka metrów przed nią.
Macka raz po raz atakowała Emmę, próbując zepchnąć ją ze swojej drogi.
Syrena robiła uniki, starając się przy tym nie dopuścić do tego, aby
stwór odpłynął i posyłała przyjaciółce błagalne spojrzenie. To wszystko
działo się tak szybko, że Cleo ledwie zdołała mrugnąć, gdy Macka po raz kolejny
przepuściła atak na blondynkę niczym jadowity wąż i uderzyła ją w brzuch.
Siła uderzenia sprawiła, że Emmę, zgiętą w pół, wyrzuciło na kilka metrów w
przód niczym podkręconą piłkę baseballową. Dokładnie w tym samym momencie
ruchy wewnątrz Macki ustały a ona sama zapłonęła niezdrowym mlecznobiałym
światłem, rozświetlając wszystko wokół.
"To się dzieje naprawdę!"- chciała krzyknąć Cleo, ale zamiast
tego z jej ust wydobyło się jedynie powietrze, w postaci kilkunastu bąbelków.
Szarpnęła się do przodu, chcąc dotrzeć do Emmy, ostrzec ją jakoś, lecz tym razem
to Macka zagradzała jej drogę. Obie syreny z przerażeniem patrzyły jak koszmar,
który nawiedzał Cleo co noc od dwóch miesięcy staje się rzeczywistością i nic
nie mogły na to poradzić.
W równych odstępach czasu mlecznobiałe światło stwora blakło a on sam
migotał synchronicznie, aż stawał się niemal niewidoczny na tle ciemnej wody.
Potem znów się pojawiał,tym razem na krócej niż poprzednio, po czym znów znikał
z ich przyjaciółką w swym wnętrzu.
Gdy po raz kolejny Macka pojawiła się, Cleo zareagowała niemal
instynktownie, używając swojej mocy. Skurczyła palce obu dłoni i skierowała je
w stronę potwora. Jak zwykle w takich momentach skupiła się na swoim zadaniu
maksymalnie, niemal instynktownie próbując wyczuć Rikki pomiędzy tą twardą
powłoką, jaką stanowiła Macka. Przez jej ciało przepłynęła czysta energia, fala
ciepła zalała jej umysł, jak za każdym razem, gdy używała magii. To jednak było
trudniejsze, niż cokolwiek, czego kiedykolwiek się podjęła. Jej mięśnie drżały
z wysiłku, gdy z całych sił próbowała wyciągnąć Rikki z wnętrza tego oślizgłego
potwora.
Jej moc była jak przedłużenie ręki, oplatając ciało przyjaciółki w
sposób identyczny, jak wcześniej zrobiła to Macka. Dwie potężne siły walczyły o
dominację, gdy Macka ponownie zamigotała i zniknęła... a raczej próbowała
zniknąć, bo tym razem Cleo udało się utrzymać Rikki w stanie pomiędzy
przezroczystością, porównywalną do konsystencji wody a stanem
widzialności, a raczej zarysu konturów, ledwo widocznych na tle nieprzejrzystej
toni. Zacisnęła pięść, unosząc ją jak najwyżej i tym razem, gdy Macka znów
zamigotała udało jej się ujrzeć niemal każdy szczegół nieprzytomnej
przyjaciółki.
"Trzymaj się Rikki"- myślała gorączkowo, gdy zamroczona
Emma podpłynęła do niej i w napięciu obserwowała jej wysiłki. Tak bardzo
chciała jej pomóc, przecież wiedziała, ile wysiłku kosztuje ją użycie magii na
taką skalę, chciała pomóc ocalić Rikki, bo przecież we dwie miałyby większe
szanse. Tu jednak pojawiał się istotny problem: jej moc w takich sytuacjach
była kompletnie bezużyteczna, czego w tej chwili nienawidziła z całego serca.
Cleo tymczasem udało się rozprężyć odrobinę Mackę w momencie, gdy ta
właśnie stała się na wpół widzialna i dzięki temu nie pozwoliła, by ponownie
oplotła Rikki. W tym samym momencie Emma uniosła dłoń na sztorc i zmrużyła
oczy, skupiając całą swoją moc na wodnym potworze. Po chwili Macka zamieniła
się w lód i rozbłysnęła niezdrowym, mlecznobiałym światłem po czym
eksplodowała, wywołując potężną falę, odrzucając Emmę i Cleo na kilka metrów.
Tymczasem nieprzytomna Rikki powoli opadała na dno, na szczęście jednak
dziewczyny szybko się otrząsnęły i w porę złapały ją za ramiona, powoli holując
ją w kierunku podwodnego wejścia do jaskini na wyspie Mako.
*****
- Dziewczyny!- Lewis w pospiechu wślizgnął się do jaskini i potykając
się dotarł do krateru. W księżycowym jeziorku Cleo i Emma przytrzymywały Rikki,
drżącą na całym ciele i oddychającą spazmatycznie.
- Co się dzieje?- spytał blondyn, przerażony stanem, w jakim znajdowała
się jego przyjaciółka.
-Trzeba ją stąd zabrać- poinstruowała go Emma- wyciągnij ją, musimy ją
osuszyć.
Wystarczyło jedno spojrzenie w kierunku syren by zrozumieć, że sytuacja
jest poważna. Lewis rzucił się na pomoc i z wielkim trudem udało mu się
wyciągnąć Rikki na ląd.
- To lepsze niż siłownia- mruknął zasapany, ścierając pot z czoła
wierzchem dłoni. Choć nie miał problemu z noszeniem dziewczyn na rękach w ich
ludzkiej postaci, dźwiganie ich pod postacią syren graniczyło z cudem. Ich
długie, połyskliwe ogony, tak niesamowite w wodzie na stałym lądzie stawały się
kompletnie bezużyteczne nie mówiąc o tym, że ważyły chyba z tonę. Cleo i Emmie
ostatnim wysiłkiem woli udało się wyczołgać z wody i natychmiast zawisły nad
przyjaciółką.
- Rikki, słyszysz nas?- spytał Lewis niepewnie. Dziewczyna z trudem
skinęła głową i uchyliła powieki.
- Możesz mówić?- tym razem głos zabrała Emma. Cleo czule pogładziła
Rikki po policzku i położyła jej rękę na czole.
- Jest rozpalona- powiedziała, nie kryjąc przerażenia.
- Nie... Nie martw się- wychrypiała Rikki- wszystko w porządku...
- Nie ruszaj się- poleciła Emma głosem nieznoszącym sprzeciwu. W tym
samym momencie Lewis wyciągnął z plecaka swoją niebieską kurtkę i ostrożnie
okrył nią dziewczynę.
- Nie może korzystać z mocy, więc musicie poczekać, aż wyschniecie-
wyjaśnił chłopak i ostrożnie objął Cleo ramieniem.
- Pi... Pić- wyszeptała Rikki słabo a przyjaciele popatrzyli po sobie z
rozpaczą.
- Musisz wytrzymać kochanie- Cleo delikatnie ścisnęła jej dłoń- wszystko
będzie dobrze, tylko musisz teraz wytrzymać. Obiecuję, że dostaniesz pić, gdy
tylko dotrzemy na stały ląd. Damy ci wszystko, czego tylko będziesz
potrzebować, zgoda?
- Cleo, uspokój się- upomniała ją Emma ostro- Rikki nie jest umierająca,
tylko przemęczona. Prawda skarbie?- dodała już łagodniej, odgarniając mokre,
złote kosmyki z twarzy przyjaciółki. Po policzku panny Gilbert spłynęła
samotna łza, Cleo powoli pokiwała głową i przymknęła powieki, próbując się
uspokoić a Lewis przygryzł dolną wargę, wbijając wzrok we własne dłonie.
Nie pozostało im nic innego poza czekaniem.
*****
"Boże, już nigdy więcej nie piję"- pomyślał Will, pocierając obolałą głowę. Obudził
się samotnie w ciemnym lesie i nie mógł sobie przypomnieć co dokładnie
spowodowało, że się tu znalazł. Pamiętał jedynie urywki- imprezę, dziewczyny,
wskakujące do oceanu w niewiadomym celu, pogoń za blondynem w białej motorówce
i tajemnicze światło, po którym teraz nie było już śladu. Z trudem dotarł do
miejsca, w którym zacumował swoją motorówkę, ale gdy już miał odpłynąć kątem
oka ujrzał owego blondyna- właściciela białej motorówki- z jakąś blondynką w
ramionach. Obok niego szły dwie inne dziewczyny, blondynka i brunetka. Na pewno
je kojarzył, ale nie mógł sobie za cholerę przypomnieć skąd. Dopiero, gdy się
zbliżyli światło księżyca oświetliło ich twarze i Will z przerażeniem
uświadomił sobie, że dziewczyną, którą blondyn dźwigał na rękach była Rikki,
więc ci ludzie musieli być jej przyjaciółmi, z którymi widział ją rano na
plaży.
Chłopak z przerażeniem podbiegł do nich i odruchowo dotknął rozpalonego
policzka Rikki. Pozostała trójka wymieniła spojrzenia. W ich oczach malował się
szok, niedowierzanie i przerażenie.
- Co on tu robi?- spytała Emma, spoglądając na Lewisa
oskarżycielsko.
- To ja się pytam: co wy tu robicie?- Will spojrzał się na nich
podejrzliwie- i co jej się stało?- dodał łagodniej, ruchem głowy wskazując na
dziewczynę w ramionach Lewisa. Blondyn przygryzł dolną wargę i spojrzał Willowi
prosto w oczy.
- Powiedz mi, co pamiętasz z dzisiejszego wieczoru?- spytał poważnie a
Will zmarszczył brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Imprezę, to światło-Co to właściwie było?!- No i te dziewczyny...
Wskoczyłyście do wody a potem... Nie wiem, obudziłem się w lesie i... Co się ze
mną stało? Czemu straciłem przytomność?
- Taaaa...Spadł na ciebie wielki konar, musiałeś go widzieć, gdy się
ocknąłeś- odparł Lewis bez emocji. Cleo i Emma zmarszczyły brwi i spojrzały na
niego jak na idiotę, ale ten nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Bez
ostrzeżenia wcisnął Rikki w ramiona Willa i ruszył w kierunku swojej
motorówki.
- Hej, co wy wyprawiacie?- krzyknęła Emma.
- Nie zmieścimy się tu wszyscy, gdy ona jest praktycznie nieprzytomna i
nie może siedzieć- wyjaśnił chłopak- wy pojedziecie ze mną a Will z Rikki ruszy
za nami. Nie martwcie się, możecie mu zaufać... Prawda?- dodał, spoglądając
Willowi prosto w oczy. Chłopak skinął głową i przycisnął Rikki pocniej do
siebie, ruszając w kierunku swojej zacumowanej motorówki.
*****
Chodził w tę i z powrotem i po raz tysięczny w ciągu ostatnich dwóch
godzin zerknął na zegarek. Dochodziła czwarta a jej wciąż nie było. Za każdym
razem, gdy do niej dzwonił odzywała się poczta głosowa. Telefony Lewisa, Cleo i
Emmy również milczały jak zaklęte a on mimo to nie potrafił przestać do nich
wydzwaniać, klnąc pod nosem jak szewc.
Impreza zakończyła się półtorej godziny temu, wszystko było już
uprzątnięte i przygotowane na nadchodzący dzień pracy a on nie mógł się zmusić
do zamknięcia kafejki, dręczony niejasnym przeczuciem, że stało się coś
złego. Jakby na to nie patrzeć miał prawo do niepokoju: zazwyczaj, gdy Rikki
znikała bez śladu oznaczało to niemałe kłopoty.
- Może po prostu wróciła do domu?- zasugerowała nieśmiało Bella,
obserwując jego wędrówkę od baru do drzwi i z powrotem.
- Przecież tam dzwoniłem idiotko!- warknął poirytowany, piorunując ją
wzrokiem w sposób, który sprawił, że ta aż skuliła się w sobie- może to ty
wrócisz w końcu do domu dziewczynko? Jestem pewien, że mamusia się o ciebie
martwi.- dodał zjadliwie.
- Zane!- w głosie Asha pobrzmiała ostrzegawcza nuta, gdy położył dłoń na
ramieniu przyjaciela- uspokój się, Bella po prostu próbuje pomóc...
- Jak mam się uspokoić?! Jest pełnia!- fuknął Zane, zaciskając palce na
telefonie z siłą imadła.
- A co to ma do rzeczy?- zapytały Sophie i Bella niemal równocześnie.
Ta pierwsza, gdy okazało się, że jej młodszy brat również zniknął w
niewyjaśnionych okolicznościach a jego telefon, podobnie jak telefony czwórki
przyjaciół nie odpowiada, zdecydowała się dotrzymać Zane'owi towarzystwa i nie
mogła powiedzieć, żeby tego żałowała. Owszem, martwiła się o Willa, ale
przecież znała go zbyt dobrze by nie wiedzieć, że świetnie sobie poradzi.
Natomiast te kilka dodatkowych godzin z Zane'em dały jej szansę, by wkupić się
w jego łaski, służąc pocieszeniem i radą. Już w ciągu pierwszych dziesięciu
minut, gdy Zane zorientował się, że Rikki nie ma nigdzie w pobliżu trzy razy
udało jej się odwieźć go od pomysłu natychmiastowego powiadomienia policji o jej
zaginięciu. Naprawdę nie rozumiała jego wzburzenia, z tego co się dowiedziała
od Asha to nie był pierwszy raz, gdy Rikki wraz ze swoimi przyjaciółmi
nagle znikała.
Wzmianka o pełni tylko dodatkowo ją zaskoczyła. To wszystko było takie
dziwne. Zane nie panował nad sobą, zachowywał się jakby jego dziewczynie
groziło jakieś śmiertelne niebezpieczeństwo i nawet Ash wydawał się być spięty,
choć z tego co się zdołała zorientować to on był w tym duecie tym trzeźwo
myślącym, nie poddającym się emocjom.
- Zane się przejęzyczył- Ash natychmiast pospieszył z
wyjaśnieniami, nerwowo pocierając kark- chciał powiedzieć, że o północy miała
zadzwonić do swojego ojca a jak się okazuje, nie zrobiła tego. Nie wiecie, jaki
ten facet potrafi być nadopiekuńczy, zaraz postawi całą policję w mieście na
nogi.
Sophie zmrużyła oczy, pokręciła głową i zerknęła na blondynkę,
stojącą obok niej. O ile rozumiała motywy Asha i Zane'a o tyle nie potrafiła
przejrzeć tej małej za cholerę. Nie znała nikogo z "zaginionych"
osobiście a mimo to zdecydowała się zostać tu, licząc na ich rychły powrót i
działać Zane'owi na nerwy tą swoją "nieodpartą" słodyczą i chęcią
niesienia pomocy. Sophie przewróciła oczami. Ona też miała już tej całej Belli
powyżej uszu i dokładnie w chwili, gdy postanowiła ją o tym dosadnie
poinformować do kafejki wpadli jak burza wszyscy zaginieni.
Jak na komendę Zane, Ash i Bella podbiegli do nich, przekrzykując się
raz po raz i zasypując nowo przybyłych setką pytań. Otoczyli ich ciasnych
wianuszkiem, zasłaniając jej całkowicie widok na to, co się dzieje. Dopiero,
gdy Zane rzucił się w kierunku lady i w ekspresowym tempie nalał wody do
wysokiej szklanki a reszta rozproszyła się po całej kafejce Sophie mogła
jako tako rozeznać się w sytuacji.
Will trzymał na rękach Rikki, która na pierwszy rzut oka wyglądała na
chorą i zmęczoną. Była blada jak ściana i nawet z tej odległości Sophie
ujrzała jej spierzchnięte usta i cierpiętniczy wyraz twarzy. Jej ramiona drżały
z wysiłku, jakby nawet obejmowanie szyi Willa stanowiło dla niej wyzwanie,
oddychała chrapliwie, jak po długim biegu a jej źrenice były rozszerzone
zupełnie, jakby była pod wpływem narkotyków. Brunetka, która szła tuż za Willem
była roztrzęsiona i zalana łzami a blondynka, druga z przyjaciółek tej całej
Rikki, ruszała się jak w ukropie i biegała po całej knajpie, pomagając Zane'owi
szukać środków przeciwbólowych w licznych szafkach za ladą.
- Zanieście ją do gabinetu, Will połóż ją na kanapie, Lewis otwórz
wszystkie okna, Ash, przygotuj koktajl wzmacniający z bananem i zieloną
herbatą- zakomenderowała tonem nieznoszącym sprzeciwu- ruszajcie się, szybciej!
Zane, ty w międzyczasie przygotuj jakieś koce. Zostaw tą wodę do cholery,
ja wszystko przyniosę,aspirynę też...
Dziewczyna była urodzoną liderką, szybko i sprawnie uwijała się za
ladą i wydawała polecenia, które reszta bez sprzeciwu wykonywała
zupełnie, jakby to co się dzieje na niej nie zrobiło większego wrażenia. Jej
siła była oparciem dla innych i jedynie w jej oczach, gdzieś obok determinacji
czaił się strach. Ona również bardzo martwiła się o przyjaciółkę, ale
wiedziała, że nie może dać tego po sobie poznać. Rozklejając się nijak jej nie
pomoże.
Wszystko działo się tak szybko: w tym ogólnym zamieszaniu jednak był
jakiś porządek i nie minęła minuta, gdy Rikki leżała na kanapie,
przykryta jedwabną narzutą i otoczona przyjaciółmi a zaskoczony i oszołomiony
Will został brutalnie wypchnięty z gabinetu przez Zane'a i Lewisa. Sophie
chwyciła go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia, zaskoczona jego oporem.
Rozluźnił się dopiero, gdy usłyszał: "Wszystko w porządku Will, dziękuję,
ale dalej już sobie sami poradzimy" wypowiedziane słabym głosem
Rikki. Ostatnim co rudowłosa ujrzała przed opuszczeniem kawiarenki była Bella,
która biegała za Ashem i Emmą jak oparzona i dobijała się do drzwi gabinetu,
jakby od tego zależało jej życie.
****
Emma była tak skupiona na swoich działaniach, że nawet nie zauważyła
blondynki, która zaszła ją od tyłu. Już miała popędzić w kierunku gabinetu,
gdzie jej przyjaciele zamknęli się wraz z wyczerpaną Rikki, gdy dziewczyna
pociągnęła ją za łokieć sprawiając, że ta niemal wypuściła szklankę.
- Powiedz mi co się dzieje- błagała dziewczyna, ledwo łykając łzy. Emma
z zaskoczeniem ujrzała strach i ból w jej stalowo błękitnych oczach- proszę,
powiedz, że wszystko z nią w porządku. Już od dwóch godzin czekam tu na jakieś
wieści, proszę, chcę z nią tylko przez chwilę porozmawiać...
- Nie mam czasu!- warknęła Emma, brutalnie odpychając od siebie dziewczynę.
W normalnych okolicznościach zastanowiłaby się pewnie, dlaczego tak jej na tym
zależy i spróbowałaby być wyrozumiała, jakoś ją uspokoić. Jednak to nie były
normalne okoliczności a ta blondyneczka była cholernie namolna i irytująca,
utrudniając jej i tak już ciężką noc- jeśli chcesz, żeby wszystko z nią było w
porządku odczep się i daj nam zrobić to, co do nas należy. Wracaj do zabawy
lalkami dziewczynko, nic tu po tobie.- po tych słowach zniknęła za drzwiami
gabinetu. Za nią ruszył Ash, zostawiając Bellę samą. Dziewczyna osunęła się na
brzoskwiniową kanapę, stojącą w kącie i ukryła twarz w dłoniach, zanosząc
się szlochem. Ash posłał jej ostatnie, pełne współczucia, ale i zaskoczenia
spojrzenie, nim dołączył do przyjaciół i ostatecznie zamknął drzwi gabinetu,
odcinając się definitywnie od zawodzenia rozhisteryzowanej blondynki.
****
- Weź to- poradziła Emma, podając Rikki szklankę wody i saszetkę
aspiryny- powinnaś poczuć się lepiej. Potem wypijesz koktajl Asha, postawi cię
na nogi.
Rikki podniosła na nią mętny wzrok i powoli skinęła głową. Z pomocą
Zane'a uniosła się na łokciu i wzięła lek po czym jednym haustem opróżniła
szklankę wody. Cleo, która wciąż drżała jak liść na wietrze mocniej wtuliła się
w Lewisa, siedzącego na oparciu kanapy i ścisnęła dłoń przyjaciółki. Rikki
uśmiechnęła się do niej blado, chcąc ją uspokoić nim zaczęła sączyć koktajl
Asha.
- Co się z wami działo?- zapytał Zane, delikatnie masując tył głowy
swojej dziewczyny w uspokajającym geście- strasznie się o was martwiliśmy a gdy
zobaczyłem tego buca, wnoszącego ją do środka myślałem, że dostanę zawału!
Przyjaciele wymienili porozumiewawcze spojrzenia i odchrząknęli nerwowo.
- Will nam pomógł- odezwała się wreszcie Rikki po minucie dłużącej się
ciszy. Jej głos brzmiał już niemal normalnie, choć widać było po niej zmęczenie
i szok. To właśnie owy szok ściął ją z nóg i spowodował osłabienie- chociaż nie
wiem, co on tam robił...
- Widział to światło i atak wody- wyjaśnił jej Lewis- nie miałem
pojęcia, że tam był, przepraszam was, powinienem go powstrzymać! Tak bardzo się
o was martwiłem, że gdy Cleo i Emma wskoczyły za tobą do wody ja bez
zastanowienia ruszyłem za nimi motorówką. Było już za późno, gdy zorientowałem
się, że on płynie za mną!
- To nie twoja wina Lewis- Cleo pogładziła go po policzku, uśmiechając
się łągodnie- tym będziemy martwić się później, najważniejsze, że nic jej nie
jest...
- Czekaj, chcesz powiedzieć, że on widział mnie jako syrenę?!- wrzasnęła
Rikki z czystym przerażeniem. "Tak, zdecydowanie wracają jej siły"-
pomyślał Lewis, teatralnym gestem zakrywając uszy, pragnąc ochronić się przed
jej krzykiem.
- Co miałeś na myśli, gdy mówiłeś o "ataku wody"?- zapytał Ash
w tym samym momencie.
- Była pełnia, wszyscy wiemy jaki to dla nas szczególny czas. Myśleliśmy,
że wiemy o Mako już wszystko, co trzeba wiedzieć, ale najwyraźniej się
myliliśmy- rzekła Emma i przygryzła dolną wargę, zerkając na brunetkę, która
spuściła wzrok zakłopotana- rozmawiałam z Rikki, gdy niespodziewanie ogromna
fala przedostałą się na brzeg i porwała ją wprost do oceanu. Nie pozostawiła po
sobie żadnych zniszczeń, nie ruszyła niczego, poza Rikki.
- Wodna Macka- wyszeptała Cleo, blednąc gwałtownie.
- Co takiego?- Lewis zmarszczył brwi, spoglądając na swoją dziewczynę
pytająco. Cleo uniosła wzrok i głośno przełknęłą ślinę. Wszyscy wpatrywali się
w nią, pragnąc wyjaśnień a ona nie potrafiła już dłużej kłamać, ukrywać prawdy
i udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Pamiętacie tę noc, gdy pokonaliśmy Charlotte?- spytała. Pozostali skinęli
głowami zastanawiając się, jaki to miało związek ze sprawą a Cleo zacisnęła
pięści i tylko siłą woli powstrzymała cisnące się do oczu łzy.
- Następnego dnia byliśmy wszyscy na plaży, pływałyśmy razem po raz
ostatni a wieczorem Rikki wyjechała ze swoim tatą.- ciągnęła. Jej głos
załamywał się z każdym słowem- tamtej nocy nawiedził mnie sen, koszmar.
Początkowo myślałam, że to tylko wytwór mojej wybujałej wyobraźni, przecież
syreny nie mogą tonąć...
- Czego konkretnie dotyczył ten sen?- przerwała jej Rikki gwałtownie,
domyślając się już jednak co za chwilę usłyszy.
- Pływałam, ale coś krępowało mi ruchy- rozpoczęła swoją opowieść Cleo.
Tym razem nie udało jej się powstrzymać płaczu, który wstrząsnął jej ciałem-
czułam duszności a woda była mętna, ciemna, przerażająca. Dusiłam się, zupełnie
jakbym tonęła a przecież wiedziałam, że to niemożliwe. Coś ciągnęło mnie w dół,
opadałam z sił, nie mogłam nic zrobić, tylko się poddać. I wtedy zobaczyłam
ciebie Rikki, pływającą ledwie kilka metrów pod powierzchnią, uśmiechającą się
szeroko. Chciałam cię ostrzec, ale było już za późno: snop wody oplótł cię z
każdej strony a ty powoli zamieniałaś się w wodę... Nie wiem, jak to możliwe,
ale ten obraz nawiedza mnie każdej nocy. Widzę ciebie, tonącą i błagającą o
pomoc... Wczorajszej nocy, gdy przyszłaś do mnie, ponownie mi się to śniło. To
jest takie realistyczne... I dzisiaj, gdy zobaczyłam Wodną Mackę, dokładnie
taką, jak w moim śnie, porywającą cię...
- Dokładnie tak się czułam- westchnęła Rikki, nerwowo pocierając skronie-
to, co opisałaś... Ja to czułam. Byłam bezsilna, nie mogłam się ruszyć,
tonęłam...Tak strasznie się bałam, ale im bardziej walczyłam, tym większy ucisk
czułam. A potem straciłam siły, przestałam się opierać... I dopiero wtedy
poczułam spokój.
- Spokój?- Emma uniosła brwi spoglądając na nią w taki sposób, jakby się
zastanawiała, czy z jej głową na pewno jest wszystko w porządku.
- Spokój- przyznała Rikki, kręcąc głową z niedowierzaniem- poczułam
błogość, lekkość... Strach minął, ból także. Miałam wrażenie, jakby ta... Macka
i ja... Jakbyśmy stały się jednością...
- To coś zamieniało cię w wodę!- wykrzyknęła Cleo- nawet nie wiesz, jak
się bałam... Przecież mogliśmy cię stracić na zawsze!
Na samą wzmiankę o tym Zane mocniej przycisnął Rikki do swojego boku i
pocałował ją we włosy a Ash, Lewis i Emma odwrócili wzrok.
- Cleo, dlaczego wcześniej nam o tym nie powiedziałaś?- spytała Rikki,
marszcząc brwi.
- Nie chciałam psuć ci wycieczki ani martwić Lewisa, który pewnie
zacząłby zaraz wykonywać jakieś niesamowicie potrzebne testy... Potrzebowałam
spokoju- odparła dziewczyna- nie sądziłam, że to może być aż tak istotne...
- Mi powiedziała- wtrąciła Emma- pierwszej nocy, podczas nocowania. Była
przerażona, uspokoiłam ją, ale gdy te sny zaczęły się powtarzać postanowiłam to
zbadać. Popłynęłam na Mako podczas ostatniej pełni.
- Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał Ash. Emma ponownie przygryzła wargę
i zamiast odpowiedzieć wyjęła coś z torebki. Przyjaciele pochylili się nad nią,
chcąc się dokładniej przyjrzeć owemu obiektowi i dopiero po chwili zorientowali
się, że to kamień... I to nie byle jaki.
To był kamień, w kolorze głębokiego błękitu, takiego samego jak
oczy Rikki; wielkości naparstka, przypominający nieoszlifowany diament i...
świecący swoim naturalnym, oślepiającym, pulsującym światłem. Z powodzeniem
oświetliłby pogrążoną w ciemności ulicę na kilometr w przód, jeśli nie dalej.
Przyjaciele spojrzeli po sobie zaskoczeni.
- Co to jest?- zapytał Ash.
- Znalazłam to w naszej jaskini- wyjaśniła Emma- w ścianie była dziura,
wydobywał się z niej oślepiający blask... Sprawdziłam to: ten mały kamyczek był
wbity w skałę, która wyglądała, jakby została specjalnie wydrążona. Pasował tam
idealnie. Obok były jeszcze dwie takie szczeliny, puste.
- Ten blask... Wygląda zupełnie jak światło, które widzieliśmy na
wyspie- szepnął Lewis- nie mam pojęcia skąd się wzięło...
- Na pewno nie z jaskini- rzekła Emma- byłyśmy tam i nie zauważyłyśmy
niczego podejrzanego... To znaczy niczego, czego byśmy nie widziały wcześniej.
- To wszystko nie trzyma się kupy- szepnęła Rikki i sięgnęła po owy
kamień- zupełnie jakby przechowywał wewnątrz księżycowe światło- dodała, nim
jej palce zacisnęły się wokół niego. To co się zdarzyło później zaskoczyło
wszystkich obecnych w pokoju.
Kamień zapłonął jeszcze silniejszym blaskiem niż chwilę wcześniej.
Oślepił wszystkich obecnych z wyjątkiem Rikki, która wpatrywała się w
niego jak zaczarowana. Przyjemne ciepło zalało jej ciało, biegnąc wzdłuż
kręgosłupa, poprzez wszystkie mięśnie i kości. To było odświeżające jak
lemoniada w upalny dzień albo kromka chleba po tygodniowej głodówce. Poczuła
wewnątrz siebie światło, które dotykało nie tylko jej ciała, ale i duszy. Czuła
je w umyśle, na skórze, rozświetlające ją od środka, napełniające życiem, kojące
nerwy i uśmierzające ból. To było nowe, nieznane, piękne uczucie kompletnego
rozluźnienia i ekstazy.
Drżała od nadmiaru wrażeń. W jej umyśle pojawiło się jedno słowo:
"Objawienie". To było niemal boskie uczucie, któremu nie sposób było
się oprzeć.
A gdy blask ściemniał i ponownie stał się jedynie pulsującym światełkiem
Rikki upuściła kamień na podłogę i ostrożnie wstała z kanapy, strzepując po
drodze ręce Zane'a, który chciał ją asekurować i uchronić przed upadkiem.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy okazało się, że zawroty głowy i dreszcze minęły,
podobnie jak to okropne otępienie, przez które czuła się taka słaba i
skołowana. Owszem, była niesamowicie zmęczona i najchętniej przespałaby cały
dzień, ale i tak czuła się znacznie lepiej niż chwilę wcześniej i była pewna,
że do domu dojdzie o własnych siłach.
- Co się właśnie...- zaczął Ash
- Ten kamień... uleczył mnie- rzekła Rikki- to coś jak...
- Księżycowa moc- dokończyła za nią Emma- Księżycowy Kamień.
Wszyscy wpatrywali się w siebie oszołomieni przez dłuższą chwilę. W
końcu Zane klasnął w dłonie, żeby zwrócić na siebie uwagę przyjaciół i
demonstracyjnie spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku.
- Wszyscy jesteśmy zmęczeni- rzekł tonem samca alfa, wydającego
polecenia- to za dużo jak na jedną noc. Dziewczyny, musicie odpocząć,
zwłaszcza ty kochanie. Chodź, odprowadzę cię do domu- objął Rikki ramieniem
opiekuńczo i pozwolił jej się pożegnać się z przyjaciółmi, po czym wyprowadził
ją z gabinetu. Emma, Cleo, Lewis i Ash wymienili zszokowane spojrzenia a potem
blondynka podniosła z ziemi kryształ, który upuściła Rikki i podniosła go do
oczu.
- Oto kolejna tajemnica- oświadczyła oficjalnym tonem i włożyła kamień
do torebki- jedyne co jest pewne to to, że kryształ świeci jedynie podczas
pełni księżyca.
- I to, że uzdrowił Rikki- zauważył Lewis a reszta przytaknęła mu
ponurym milczeniem.
- Niesamowite- westchnęła Cleo po jakimś czasie- koniecznie musimy się
dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
****
Zane zatrzymał samochód przed domem Rikki i przez kilka minut siedzieli
w kompletnej ciszy, oboje pogrążeni we własnych myślach.W końcu chłopak nie
wytrzymał napięcia, panującego w aucie: wysiadł i okrążył samochód, po czym
pomógł wysiąść Rikki, która niechętnie podała mu swoją dłoń, pozwalając mu spełnić
się w roli rycerza na białym koniu.
- Mężczyźni są dżentelmenami tylko, gdy im pasuje- westchnęła
teatralnie, przewracając oczami i wyminęła go. Zane uśmiechnął się pod nosem i
ruszył za nią. No tak, Rikki znów była sobą, tą sarkastyczną, uroczą diablicą,
za którą już zdążył się stęsknić.
Oboje zatrzymali się przed drzwiami jej domu. Wystarczyło jedno
spojrzenie w oczy i zanim się obejrzeli spletli się w namiętnym uścisku. Po
wydarzeniach tej nocy oboje tego potrzebowali: wsparcia, pocieszenia, ciepła
tak bardzo uwielbianego ciała. Potrzebowali znów poczuć swój zapach, oddech na
ramieniu i wilgotne pocałunki na szyi.
Dopiero teraz, trzymając ją w ramionach zrozumiał, jak bardzo się o nią
bał, najpierw, gdy nie miał z nią kontaktu i potem, gdy ujrzał ją w ramionach
tego frajera, wyczerpaną, chorą. Dopiero teraz ona wreszcie poczuła się
bezpiecznie mimo tego, że siła z jaką ją do siebie tulił pozbawiła ją tchu.
Odpowiedziała tym samym niemal automatycznie, przyciskając go do siebie
najbliżej jak tylko się dało. Między nich nie można by było szpilki wetknąć,
ale to wciąż nie było dość blisko. Oboje przymknęli oczy i westchnęli z ulgą.
- Przepraszam- szepnął Zane niespodziewanie- to miała być najlepsza noc
w twoim życiu, miałaś się dobrze bawić a tymczasem...
- To nie twoja wina- zaprotestowałą Rikki, trącając nosem jego szyję-
ten wieczór był wspaniały i naprawdę nie możesz sobie niczego zarzucić.
Uszczęśliwiłeś mnie i żadna "Wodna Macka" tego nie zniszczy- dodała z
mocą, całując go w szczękę.
Dokładnie w tej chwili oboje usłyszeli czyjeś odchrząknięcie. Niechętnie
odsunęli się od siebie i w drzwiach domu Chadwick'ów ujrzeli ojca Rikki.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie natomiast Zane przywitał się z Terry'm
krótkim uściskiem dłoni. Musiał przyznać, że wakacje mu posłużyły. Pan Chadwick
zaczął o siebie dbać, gdy poznał kobietę, na którą tak narzekała Rikki podczas
ich telefonicznych rozmów. Schudł, zaczął ćwiczyć, lepiej się ubierał i nabrał
pewności siebie, która pomogła mu znaleźć całkiem dobrze płatną pracę jako
mechanik samochodowy. Teraz, mimo swoich czterdziestu pięciu lat na karku
wyglądał o wiele młodziej. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że był
całkiem przystojny. Dla Zane'a to był żywy dowód na to jak problemy i brak
stabilnej sytuacji finansowej niszczą człowieka.
- Rikki, pospiesz się. Musimy porozmawiać- rzekł Terry z powagą, która
jego córkę bardzo zaniepokoiła.Ostatnim razem widziała tę surową minę, gdy
ojciec dowiedział się, że Zane jest jej chłopakiem a fakt, że teraz wyglądał
tak samo groźnie wcale jej nie upokajał i gdy spojrzała na Zane'a zrozumiała,
że on myśli podobnie. Uśmiechnęła się więc tylko blado i cmoknęła go w
policzek.
- Wszystko będzie dobrze- szepnęła tak, by tylko on mógł to usłyszeć-
dobranoc.
Po tych słowach dziewczyna weszła za ojcem do domu. Do samochodu Zane
wrócił dopiero, gdy drzwi ostatecznie się za nią zamknęły.
---------------------------
Piosenki, które podczas pisania tego rozdziału stanowiły dla mnie
inspirację:
Adele- Roling in the Deep
Adele- Set Fire To the
Rain
Requiem for a Dream
The Pretty Reckless-
Heaven Knows
Black Strobe- I'm a Man
ACDC- Highway to Hell
The Pretty Reckless- Make
Me Wanna Die
Darker My Love- Blue Day
Delta Rae- Dance in the
Graveyards
Arctic Monkeys- Do I Wanna
Know
Nothing Compares To You-
Alex Hepburn
poniedziałek, 30 marca 2015
Rozdział 2. Przebudzenie w Szale
No cóż, zaczynam od części bardzo oficjalnej ;P Ten rozdział to
podziękowanie dla ILoveDamon, która mimo wielu
obowiązków znalazła czas, by tak obszernie skomentować poprzedni rozdział i jak
zwykle dodała mi otuchy swoją energią i radością, które aż biły z każdego
napisanego przez nią słowa oraz dla Huberta (nawet jeśli wiem, że tego nie przeczyta ;D),
którego nie mogłam tu nie wspomnieć z uwagi na to, że bardzo wspierał
mnie przy tym projekcie (a przynajmniej w trakcie pisania tego rozdziału a
także rozdziału 1) mimo nieporozumień między nami. To właśnie im dedykuję
ten rozdział :******
Obiecuję również, że gdy tylko moje życie szkolne i towarzyskie się
uspokoi zajrzę na wasze blogi i natychmiast skomentuję rozdziały. Swoją drogą
strasznie mi głupio, że nie udało mi się to do tej pory ;(
No ale nie przedłużając- mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział, ale nawet jeśli nie to nic nie szkodzi, byle byście napisali mi swoje wszystkie sugestie i uwagi w komentarzach.
Wasze opinie są dla mnie ważne, dlatego nalegam na to, żebyście
poświęcili chociaż chwilkę i po przeczytaniu tego rozdziału pozostawili po
sobie jakiś, choćby najmniejszy, ślad ;***
ENJOY ;***
- Dziewczyny!- przerażony krzyk Lewisa przebił się echem do ich
świadomości, owładniętej strachem i niedowierzaniem. W mgnieniu oka chłopak
znalazł się tuż przy nich a szok malujący się na jego twarzy był wyraźny jak
nigdy dotąd- Co?... Jak?...
Ale syreny w ogóle go nie słuchały.
- Co to było?!- wrzasnęła spanikowana Emma i popędziła na koniec
pomostu.
- Wodna Macka- wyszlochała Cleo, wpatrując się w wodę, która teraz na
powrót była spokojna.
Światło, dobiegające z wyspy Mako wciąż jednak tliło się tym samym
blaskiem co chwilę wcześniej i było jedynym przypomnieniem o tym, co się
wydarzyło.
- Z twoich snów?- w głosie Emmy wyraźnie pobrzmiewało niedowierzanie.
Dziewczyny wymieniły zszokowane spojrzenia, ale zaraz w ich oczach pojawiła się
determinacja. Zacisnęły wargi zdecydowanie i chwyciły się za ręce, szykując się
do nurkowania.
- Nie!-krzyknął Lewis i zacisnął palce na ich ramionach aż pobielały mu
kłykcie- A co jeśli... Ten potwór was też zaatakuje?! Nie będziecie miały
szans!
- Lewis, to nieważne. Chodzi o Rikki- oznajmiła Emma stanowczo, używając
swojego racjonalnego, nakazującego tonu- pamiętacie? Trzymamy się razem. Zawsze
i na zawsze * - spojrzała na Cleo porozumiewawczo a ta ścisnęła jej dłoń
i skinęła głową. Zanim Lewis zdołał zaprotestować obie wskoczyły do oceanu.
Woda zabulgotała i po chwili dwie syreny uderzyły ogonami o powierzchnię
i odpłynęły z nadludzką prędkością.
Lewis czym prędzej wskoczył na swoją motorówkę i ruszył za nimi.Miał
przeczucie, gdzie może je znaleźć.
****
Towarzystwo w kafejce bawiło się do upadłego, ale Will jakoś nie miał
ochoty do nich dołączyć i wcale nie chodziło tu o to, że nikogo z nich nie
znał. Przyszedł tu z konkretnego powodu, którego teraz sam nie do końca
rozumiał. Jakoś nie potrafił się powstrzymać, gdy jego siostra przyniosła do
domu ulotkę od "przystojniaka z plaży" a tam dostrzegł nazwę lokalu:
"U Rikki". Skojarzył fakty i nagle jak nigdy przedtem zapragnął
znaleźć się w tłumie zupełnie obcych, dziko pląsających do dynamicznej muzyki
ludzi, mimo że powinien wypoczywać przed porannym treningiem.
"Naprawdę mi odbiło"- pomyślał, jednym haustem opróżniając
szklankę tequili.
Prawda była taka, że po prostu chciał ją zobaczyć. Tak, oczywiście
zdawał sobie sprawę z tego jakie to dziecinne i głupie, ale przecież to nic
złego, że myślał o swojej pierwszej znajomej w nowym mieście, prawda?
Zwłaszcza, jeśli wywarła na nim takie wrażenie jak ta Złota Piękność, jak zwykł
ją nazywać w myślach. Gdy przypominał sobie jej twarz i słodki uśmiech sam nie
potrafił powstrzymać uśmiechu.
Na pierwszy rzut oka widać było, że ona jest inna. Przypominała słońce-
promienne, rezolutne, wolne. Za to ten facet, Zane, zdawał się kompletnie do
niej nie pasować-było w nim coś mrocznego, niebezpiecznego nawet wtedy, gdy
spoglądał na dziewczynę z rozrzewnieniem i wyraźnym uwielbieniem w czarnych jak
północ oczach. Gość wyglądał na aroganckiego bufona, pewnego swojego osobistego
uroku i wdzięku, nie dbającego o konsekwencje, gdy mu na czymś zależało,
cynicznego i sarkastycznego. Takim zobaczył go wtedy na plaży i takim widział
go teraz, gdy pławił się w blasku fleszy, dumny jak paw i złakniony wszelkich
pochlebstw, dotyczących interesu, który tego wieczoru oficjalnie otworzył. Will
nie zdziwił się więc zbytnio, gdy jego siostra zaczęła z nim rozmawiać i już po
chwili słyszał ich wesoły śmiech. Sophie potrafiła być urocza, gdy jej na czymś
zależało i lubiła flirtować toteż nie zdziwił się, gdy Zane po wypiciu sześciu
szklanek tequili dał się wciągnął w tę zabawę.
Will tak się zamyślił, że dopiero po chwili uświadomił sobie jeden
istotny szczegół a mianowicie zniknięcie Rikki. Co prawda widział jak zostawia
Zane'a i wychodzi z knajpy, ale sądził, że chciała się tylko przewietrzyć. W
głowie już obmyślał plan, żeby zagadnąć ją jak tylko wróci, ale choć czekał już
blisko pół godziny póki co nigdzie nie dojrzał Złotowłosej Piękności. Zrezygnowany
chwiejnym krokiem opuścił więc imprezę i już miał wsiąść na swoją motorówkę i
odpłynąć w kierunku domu, gdy wtem ujrzał coś tak niesamowitego i
przerażającego, że momentalnie wytrzeźwiał i stanął jak wryty, zszokowany
przecierając oczy. Żołądek podszedł mu do gardła a nogi odmówiły posłuszeństwa.
To wszystko było jak sen, przedziwna mara albo halucynacje, które zaraz powinny
zniknąć, prawda?
"Przecież to niemożliwe, takie rzeczy nie dzieją się
naprawdę"- powtarzał w myślach gorączkowo, jednak nie potrafił przekonać
samego siebie i jednocześnie zaprzeczać temu, co widziały jego oczy.
Potężna fala przedostała się na brzeg i pochłonęła Rikki w całości.
Zszokowany aż cofnął się do tyłu, ale nie zdołał nawet mrugnąć, gdy woda
wycofała się do oceanu nie pozostawiając po sobie żadnych szkód poza wyraźnym
BRAKIEM Rikki pomiędzy jej zszokowanymi koleżankami. Obie, brunetka i
blondynka, krzyczały coś do siebie i pobiegły na skraj pomostu, z przerażeniem
wpatrując się w wodę. Will był tak otępiały, że dopiero po chwili dostrzegł
oślepiające światło, dobiegające z wyspy, majaczącej w oddali. Rozejrzał się i
z zaskoczeniem dostrzegł, że nikt z uczestników imprezy nawet nie domyślał się,
co tu się działo i to na moment ponownie zachwiało jego wiarę w prawdziwość
owych wydarzeń.
"To wszystko przez alkohol"- myślał gorączkowo, mierzwiąc
swoje jasne włosy i ciągnąc za nie mocno w nadziei, że to go zbudzi w tego
przedziwnego transu-" To się nie dzieje naprawdę, to tylko pijackie
majaki..."
Will był jak zamroczony, niezdolny się ruszyć gdy chłopak, w
którym rozpoznał jednego z kolegów Rikki, z którymi tego ranka spacerowała po
plaży, podbiegł do jej dwóch przyjaciółek i zawzięcie gestykulując próbował im
coś wytłumaczyć.Żadne z nich póki co go nie dostrzegło, co pozwoliło mu na
swobodne obserwowanie rozgrywającej się przed jego oczami sceny.
Nawet z tej odległości dostrzegł, że słowa owego blondyna przynoszą
skutek odwrotny od zamierzonego: obie dziewczyny miały zacięty wyraz
twarzy, stanowczo pokręciły głowami i chwyciły się za ręce, by po chwili
zniknąć w oceanie. Nie wynurzyły się już a blondyn, z którym rozmawiały w
ekspresowym tempie podbiegł do swojej białej motorówki i po chwili ruszył w
stronę wyspy, z której dobiegało owe dziwne światło. Nie zastanawiając się
długo Will czym prędzej odcumował swoją motorówkę i ruszył za nim. Zaskoczony
blondyn, słysząc za sobą odgłos obcego silnika obejrzał się przez ramię i Will
dostrzegł malujący się na jego twarzy strach już w chwili, gdy ich oczy się
spotkały i ten docisnął pedał gazu z nadzieją, że uda mu się go zgubić. Mimo
zimnego potu, który oblał jego ciało Will również przyspieszył, zaciskając usta
z determinacją. Teraz już wiedział na pewno, że to nie żadne pijackie majaki.
Do głosu doszedł jego instynkt odkrywcy, nie mógł teraz odpuścić. Za wszelką
cenę musiał się dowiedzieć, co tu jest grane.
****
Każda kolejna dłużąca się sekunda upływała jej pod hasłem
niekończącej się agonii . Nie miała pojęcia dokąd płynie, wewnątrz tego potwora
wszystko było rozmyte i niewyraźne. Jego mlecznobiałe światło ją paraliżowało i
oślepiało a macki oplotły ogon i ramiona, nie pozwalając się ruszyć.
Strach zawładnął jej jestestwem w chwili, w której zrozumiała, że nie może
oddychać.
Woda zalała jej usta i płuca. Boleśnie odczuwała ją w uszach i
klatce piersiowej, tamującą dopływ tlenu i odruch wykrztuśny, który męczył jej
obolałe gardło. Krew szumiała jej w głowie a im dłużej z tym walczyła, tym
większy ból odczuwała. Nie rozumiała co się z nią dzieje. Była syreną a mimo to
wszystko wskazywało na to, że tonęła.
Od czasu swojej przemiany nigdy nie zdarzyło jej się odczuwać strachu
związanego z wodą, zawsze jako pierwsza wskakiwała do oceanu, z radością
penetrując niedostępne partie podwodnych przestworzy. Teraz jednak, po raz
pierwszy w życiu poczuła się jak bezbronna dziewczynka, maluczka wobec sił
natury, skazana na ich łaskę bądź niełaskę. Woda, która dotąd była jej
sprzymierzeńcem teraz obróciła się przeciw niej, odbierając zapłatę za
uczynienie jej niemal niepokonanej. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, ale
jednego była pewna: przeciętny człowiek nie tonie aż tak długo, więc być może
była jeszcze dla niej nadzieja.
Ta myśl zniknęła jednak tak szybko jak się pojawiła pod wpływem
nagłego wzrostu ciśnienia, które niemal rozsadzało jej czaszkę od środka. Niemy
krzyk wydobył się z jej zalanych wodą ust, serce pompowało krew z zastraszającą
prędkością a kolejna fala bólu pewnie ścięłaby ją z nóg, rzecz jasna, gdyby je
w tym momencie w ogóle miała. Do tego doszły mdłości, spowodowane niesamowitą
prędkością, z którą poruszał się potwór, wewnątrz którego się obecnie
znajdowała. Była w potrzasku niczym ofiara węża, powoli trawiona w jego
oślizgłym brzuchu.
"Już wiem, jak się czują sardynki w puszce"- pomyślała niejasno, ostatkami sił próbując się
wyrwać z tej śmiertelnej pułapki. Jej mięśnie drżały z wysiłku, zmuszając ją do
uległości wobec losu, jaki ją teraz czekał.
I ostatecznie poddała się pozwalając, by wodny potwór osiągnął swój cel.
Jej ostatnią trzeźwą myślą było to, że w jakiś przedziwny sposób wydaje się On
być zadowolony z efektu swoich poczynań, nieważne jak niedorzecznie to
brzmiało.
I właśnie wtedy, gdy syrena przymknęła powieki, chcąc oddać się błogiej
ciemności jej cały świat eksplodował niesamowitym, mleczno białym światłem.
*****
Zatrzymał się na samym brzegu i czym prędzej popędził w głąb wyspy.
Musiał się koniecznie dowiedzieć, skąd dobiega to cholerne światło, ale
najpierw musiał sie upewnić, że jego przyjaciółkom nic nie zagraża.
"Co za głupie stwierdzenie"- zbeształ się w myślach-"Grozi im śmiertelne
niebezpieczeństwo i na pewno potrzebują pomocy... To wszystko nie trzyma
się kupy"
- Hej!- usłyszał nagłe wołanie. Lewis zaklął pod nosem i przyspieszył
biegu. Nie musiał się oglądać przez ramię, żeby wiedzieć, kto za nim podąża.
Miał nadzieję, że uda mu się zgubić tego całego Willa po drodze albo teraz,
wśród drzew, ale się przeliczył . Światło, które dobiegało z wyspy idealnie ją
oświetlało a facet był naprawdę szybki. Lewis lawirował między drzewami, niemal
wypluwając przy tym płuca.
"Muszę zacząć ćwiczyć"- pomyślał, bezskutecznie próbując odzyskać oddech.
- Co tu jest grane?- krzyczał za nim Will. Był coraz bliżej, Lewis
niemal czuł jego oddech na karku.- i tak sie wszystkiego dowiem, nie ukryjecie
tego przede mną. Widziałem te dziewczyny. Co tu się dzieje?!
Lewis, wykończony opadł na kolana i cudem doczołgał się do przydrożnych
krzewów. Ukryty za ich rozłożystymi gałązkami obserwował Willa, który właśnie
przystanał nieopodal i rozglądał się dookoła zdezorientowany.
- Gdzie jesteś?- zawołał- co ukrywasz?! Policzę do trzech i jeśli się
nie pojawisz pójdę przed siebie, prosto do miejsca, z którego dobiega to
cholerne światło! Sły....
I dokładnie w tym momencie padł na ziemię nieprzytomny, powalony przez
Lewisa. Chłopak rzucił obok niego kawałek konaru, który okazał się tu przydatną
bronią.
- Wybacz stary, ale to kwestia życia i śmierci- wymamrotał i z bijącym
sercem pognał przed siebie.
"Oby nie było za późno"- myślał gorączkowo.
--------------------------------------------------------------------
Ze względu na długość tego rozdziału zdecydowałam
się resztę treści przenieść do rozdziału 3, który opublikuję na dniach,
oczywiście pod warunkiem, że wyrazicie swoje zdanie na temat bieżącego
rozdziału ;)
No więc jak? Co wam się podobało a co okazało się
klapą? Piszcie w komentarzach ;***
poniedziałek, 9 marca 2015
Libster Blog Award #1
Emka K nominowałam mnie do LBA i serdecznie jej za to dziękuję ;*** Nominowała w sumie dwa moje blogi, więc nie zastanawiając się nawet na obu wstawię taką samą notkę i tylko listę nominowanych pozmieniam (podzielę ją na pół oczywiście, nie znam aż tylu blogów ;D)
A oto pytanie, na które muszę odpowiedzieć:
1. Czy masz jakieś hobby, pasje poza blogowaniem?
Oczywiście. Kocham pisać, ale tekstów, które kiedyś chciałabym wydać jako książki nie udostępniam nikomu. Poza tym uwielbiam taniec, poświęcam się temu całą sobą i jestem pierwsza, gdy chodzi o branie udziału w imprezach i zabawach tanecznych. Piszę również piosenki, pływam ( co najmniej dwa razy w tygodniu) i jeżdżę na rowerze, gdy tylko mam ku temu okazję.
2. Interesujesz się polityką kraju / zagraniczną?
Chcąc nie chcąc muszę, ponieważ na maturze będę zdawała rozszerzony wos. Nie ukrywam jednak, że nasze polskie społeczeństwo a właściwie jego mentalność oraz polityka, rządząca tym krajem doprowadza mnie chwilami do szału ;/
3. Jakie są Twoje mocne strony?
Hmmm.... Nigdy się tak naprawdę nad tym nie zastanawiałam, ale może wrodzony optymizm i radość życia? Gdy mi na czymś zależy nie odpuszczam, tylko idę do przodu i walczę o swoje. Nie daję sobie w kaszę dmuchać i zawsze bronię swoich przekonań. Uważam się też za dobrą przyjaciółkę. Nie angażuję się szybko i dlatego wszystkie moje przyjaźnie są trwałe i silne, na dobre i złe.
4. Masz jakieś plany na przyszłość?
Zamierzam cieszyć się każdą chwilą, spędzoną z ludźmi, których kocham i spełniać marzenia, czyniąc każdy dzień niepowtarzalnym ;D
5. Czy jeśli postanawiasz sobie coś, trzymasz się tego?
Tak, a przynajmniej się staram. Tata mnie tego nauczył a że z natury jestem uparta i nie lubię się poddawać to rozumie się samo przez się, że tak to ujmę ;)
6. Opisz siebie używając 3 słów.
zwariowana, tolerancyjna, wyluzowana
7. Twoja obecna playlista? Wymień 3 utwory.
Wymienię nawet pięć ;D
Ed Sheeran "Give me love"
The Pretty Reckless "Make me Wanna Die"
ACDC "Highway to Hell"
The Pretty Reckless "Heaven Knows"
Subdigitals "Break Away"
8. Największe marzenie?
Trudne pytanie...Chciałabym zostać pisarką lub tancerką a najlepiej oba ;D Pragnę, aby moim najbliższym żyło się jak najlepiej, bo gdy oni są szczęśliwi ja także jestem.
9. Jakie cechy denerwują cię u innych ludzi?
Brak zaradności, tolerancji, empatii i umiejętności myślenia wielowymiarowego czyli innymi słowy po prostu ograniczenie, wywołane przez głupie uprzedzenia itp. Nie cierpię także nielojalności, fałszu i kłótliwości. Bawią mnie dziewczyny, dla których największym życiowym dylematem jest źle dobrany podkład albo nie tak ułożona fryzura oraz ludzie, którzy nie mają poczucia humoru i wywołują kłótnie bez powodu.
10. Najlepszy pojazd?
Rower też się liczy? ;D
11. Czy jest jakaś dekada, epoka historyczna, w której chciałabyś/ chciałbyś się znaleźć?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Każda epoka ma swoje wady i zalety, ale choć uwielbiam możliwości, jakie niesie za sobą technologia i wielkomiejski gwar czasem chciałabym się na moment zatrzymać i odetchnąć. Wyścig szczurów czy społeczeństwo, które z roku na rok głupieje (bo jak to mówią:" głupim narodem łatwo się rządzi") potrafią być męczące i wydaje mi się, że kiedyś pod tym względem żyło się łatwiej.
A oto moje pytania:
1. Jakie jest twoje największe marzenie?
2. Jak spędzasz wolny czas?
3. Czy masz jakiś swój ideał partnera życiowego?
4.Tytuł ulubionej książki?
5. Bez czego nie potrafiłbyś/potrafiłabyś się obyć?
6. Gdybyś kiedyś złowił/złowiła złotą rybkę i miał/miała do dyspozycji trzy życzenia o co byś poprosił/poprosiła?
7. Czy jest coś, co byś w sobie zmienił/zmieniła?
8. Co dla ciebie oznacza "być spełnionym"?
9. Gdybyś nagle stała się milionerką/milionerem na co wydałby/wydałabyś te pieniądze?
10. Johnny Deep czy George Clooney? Dlaczego?
11. Gdybyś mógł/mogła mieszkać w dowolnym miejscu na ziemi gdzie by to było?
Nominuję:
life-is-brutal-and-u-know-it.blogspot.com/
cold-blue-fire.blogspot.com/
gwevininietylko.blogspot.com/
opera-lalek.blogspot.com/
A oto pytanie, na które muszę odpowiedzieć:
1. Czy masz jakieś hobby, pasje poza blogowaniem?
Oczywiście. Kocham pisać, ale tekstów, które kiedyś chciałabym wydać jako książki nie udostępniam nikomu. Poza tym uwielbiam taniec, poświęcam się temu całą sobą i jestem pierwsza, gdy chodzi o branie udziału w imprezach i zabawach tanecznych. Piszę również piosenki, pływam ( co najmniej dwa razy w tygodniu) i jeżdżę na rowerze, gdy tylko mam ku temu okazję.
2. Interesujesz się polityką kraju / zagraniczną?
Chcąc nie chcąc muszę, ponieważ na maturze będę zdawała rozszerzony wos. Nie ukrywam jednak, że nasze polskie społeczeństwo a właściwie jego mentalność oraz polityka, rządząca tym krajem doprowadza mnie chwilami do szału ;/
3. Jakie są Twoje mocne strony?
Hmmm.... Nigdy się tak naprawdę nad tym nie zastanawiałam, ale może wrodzony optymizm i radość życia? Gdy mi na czymś zależy nie odpuszczam, tylko idę do przodu i walczę o swoje. Nie daję sobie w kaszę dmuchać i zawsze bronię swoich przekonań. Uważam się też za dobrą przyjaciółkę. Nie angażuję się szybko i dlatego wszystkie moje przyjaźnie są trwałe i silne, na dobre i złe.
4. Masz jakieś plany na przyszłość?
Zamierzam cieszyć się każdą chwilą, spędzoną z ludźmi, których kocham i spełniać marzenia, czyniąc każdy dzień niepowtarzalnym ;D
5. Czy jeśli postanawiasz sobie coś, trzymasz się tego?
Tak, a przynajmniej się staram. Tata mnie tego nauczył a że z natury jestem uparta i nie lubię się poddawać to rozumie się samo przez się, że tak to ujmę ;)
6. Opisz siebie używając 3 słów.
zwariowana, tolerancyjna, wyluzowana
7. Twoja obecna playlista? Wymień 3 utwory.
Wymienię nawet pięć ;D
Ed Sheeran "Give me love"
The Pretty Reckless "Make me Wanna Die"
ACDC "Highway to Hell"
The Pretty Reckless "Heaven Knows"
Subdigitals "Break Away"
8. Największe marzenie?
Trudne pytanie...Chciałabym zostać pisarką lub tancerką a najlepiej oba ;D Pragnę, aby moim najbliższym żyło się jak najlepiej, bo gdy oni są szczęśliwi ja także jestem.
9. Jakie cechy denerwują cię u innych ludzi?
Brak zaradności, tolerancji, empatii i umiejętności myślenia wielowymiarowego czyli innymi słowy po prostu ograniczenie, wywołane przez głupie uprzedzenia itp. Nie cierpię także nielojalności, fałszu i kłótliwości. Bawią mnie dziewczyny, dla których największym życiowym dylematem jest źle dobrany podkład albo nie tak ułożona fryzura oraz ludzie, którzy nie mają poczucia humoru i wywołują kłótnie bez powodu.
10. Najlepszy pojazd?
Rower też się liczy? ;D
11. Czy jest jakaś dekada, epoka historyczna, w której chciałabyś/ chciałbyś się znaleźć?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Każda epoka ma swoje wady i zalety, ale choć uwielbiam możliwości, jakie niesie za sobą technologia i wielkomiejski gwar czasem chciałabym się na moment zatrzymać i odetchnąć. Wyścig szczurów czy społeczeństwo, które z roku na rok głupieje (bo jak to mówią:" głupim narodem łatwo się rządzi") potrafią być męczące i wydaje mi się, że kiedyś pod tym względem żyło się łatwiej.
A oto moje pytania:
1. Jakie jest twoje największe marzenie?
2. Jak spędzasz wolny czas?
3. Czy masz jakiś swój ideał partnera życiowego?
4.Tytuł ulubionej książki?
5. Bez czego nie potrafiłbyś/potrafiłabyś się obyć?
6. Gdybyś kiedyś złowił/złowiła złotą rybkę i miał/miała do dyspozycji trzy życzenia o co byś poprosił/poprosiła?
7. Czy jest coś, co byś w sobie zmienił/zmieniła?
8. Co dla ciebie oznacza "być spełnionym"?
9. Gdybyś nagle stała się milionerką/milionerem na co wydałby/wydałabyś te pieniądze?
10. Johnny Deep czy George Clooney? Dlaczego?
11. Gdybyś mógł/mogła mieszkać w dowolnym miejscu na ziemi gdzie by to było?
Nominuję:
life-is-brutal-and-u-know-it.blogspot.com/
cold-blue-fire.blogspot.com/
gwevininietylko.blogspot.com/
opera-lalek.blogspot.com/
czwartek, 15 stycznia 2015
Rozdział 1. Potwory Nie Łaskoczą
Wiem wiem, tytuł taki sobie, ale szczerze mówiąc ma wydźwięk dość
ironiczny (zainspirował mnie tytuł jednego z odcinków mojego ukochanego
"Internatu" xD)
Ten rozdział jest baaaardzo przejściowy, co w praktyce oznacza niewiele
akcji i wprowadzenie do fabuły ;) Wiem, że ten rozdział jest długi, ale
obiecuję, że następne będą krótsze i przepełnione akcją :* Bardzo proszę o
komentarze, nawet jeśli będą negatywne. To motywuje do dalszego pisania i
doskonalenia swojego warsztatu ;)
- Mów co wiesz do cholery!- warknęła postać w czerni a gdy dziewczyna po
raz kolejny pokręciła głową, drżąc z przerażenia ta uderzyła ją w twarz z całej
siły. Policzek szatynki momentalnie nabiegł krwią a łzy, płynące z
czekoladowych oczu rozmazały tusz, którym umorusana była cała.
Nie myła się od wielu dni. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz
widziała słonce, błękitne niebo ani jakiekolwiek przyjazne twarze. Od wielu
tygodni a może nawet miesięcy jej całe życie ograniczało się do mroku, w którym
była uwięziona. Ci ludzie, ubrani w długie czarne powłóczyste płaszcze z
głębokimi kapturami i czarne okulary byli jedynymi żywymi istotami z którymi
miała styczność. Bili ją, głodzili, szantażowali a to wszystko dla informacji,
których nie mogła im zdradzić.
- Widzisz to Charlotte?- warknął mężczyzna, którego twarzy nawet nie
widziała i po raz kolejny pokazał jej nagrania z kamery, którą jakimś cudem
udało im się zamontować w jej rodzinnym domu.
Jak zwykle widok jej matki, jak gdyby nigdy nic krzątającej się w
ogrodzie zrobił na niej ogromne wrażenie. Kobieta pielęgnowała swoje ukochane róże
nie zdając się nawet sprawy w jakim niebezpieczeństwie się znalazła. Nie miała
pojęcia, że jej ukochana jedynaczka została ogłuszona i wywieziona Bóg wie
gdzie, przetrzymywana w jakiejś zatęchłej piwnicy w spartańskich warunkach i
krzywdzona na każdym kroku. Odkąd się tu znalazła Charlotte bardzo schudła,
zmizerniała i jakby zapadła się w sobie. W niczym już nie przypominała tej
tryskającej wigorem, walczącej do upadłego dziewczyny, którą była jeszcze kilka
tygodni temu. Jej mama nie mogła jej pomóc, bo nie miała o tym wszystkim
pojęcia. Nikt nic o tym wszystkim nie wiedział, już Oni o to zadbali.
- A może chcesz, żeby panią Watsford spotkał jakiś niemiły wypadek?-
ciągnął tymczasem jej prześladowca, wymachując jej telefonem przed twarzą- może
zadzwonimy do niej i od razu powiemy, żeby się pilnowała. Co ty na to? Wiesz w
ogóle, na co nas stać? Wiesz, na ile sposobów możemy zadać jej bolesną, powolną
śmierć? Będziesz patrzeć jak krzyczy z bólu, jak wije się na ziemi w kałuży
własnej krwi. Powoli, jeden po drugim wyrwiemy jej paznokcie, potem wypalimy
oczy. Chcesz wiedzieć, która z ran będzie śmiertelna czy wolisz posłuchać o
wszystkich w odpowiedniej kolejności?
Tego było dla Charlotte za dużo. Ten człowiek dręczył ją podobnymi
groźbami każdego dnia po kilka godzin, ale dzisiaj po prostu przelała się szala
goryczy. Dziewczyna zebrała w sobie całą siłę, jaka jej pozostała i zrobiła
jeden porządny wymach nogą, trafiając go w krocze. Mężczyzna zawył z bólu
i osunął się na kolana a ona niczym jastrząb przechwyciła telefon i odskoczyła
w drugi koniec swojej celi.
Wiedziała, że nie może do nikogo zadzwonić. Zbyt wiele musiałaby
tłumaczyć poza tym już słyszała krzyki i przyspieszone kroki swoich oprawców i
wiedziała, że zrobią wszystko, by nie dopuścić do tego, by skontaktowała się ze
światem zewnętrznym. Choć dłonie drżały jej ze zdenerwowania i wycieńczenia
zdołała napisać krótką i treściwą wiadomość po czym wpisała jedyny numer, który
w tej chwili potrafiła sobie przypomnieć i nim poczuła silne uderzenie w tył
głowy nacisnęła przycisk "Wyślij".
Potem nastąpiła ciemność.
****
Ciemna toń oceanu była przytłaczająca. Nie widziała niczego poza swoimi
poruszającymi się w miarę pływania ramionami i przerażającą, wszechobecną
czernią. Ogon, zwykle długi, złoty, połyskliwy niczym diamenty teraz
niesamowicie jej ciążył. Spróbowała nim uderzyć wodę raz i drugi, by użyć
syreniej prędkości, ale zamiast tego poczuła jedynie przerażającą gibkość
mięśni, o których istnieniu nie miała pojęcia. Z opóźnieniem uświadomiła sobie,
że cała drży- z zimna i przemęczenia, których nie powinna przecież czuć. Woda
była jej żywiołem, jej domem- dawała poczucie wolności i bezpieczeństwa.
W takim razie dlaczego ją uwięziła?
Każdy ruch przypominał dryfowanie w lepkiej smole, każdy oddech
powodował piekący ból w przełyku a każda sekunda wywoływała coraz większe
odrętwienie. Minęła spora chwila, nim zrozumiała, że zwyczajnie brakowało jej
powietrza. Jej ociężałe ciało domagało się tlenu i nie miało już siły dłużej
walczyć z tym, co nieuniknione. Powoli, niczym w zwolnionym tempie
opadała na dno i w chwili, gdy sobie to uświadomiła ogarnęła ją prawdziwa
panika- wykonała kilka desperackich ruchów, walcząc z nieznaną siłą, ale nic to
nie dało poza wzmocnieniem ucisku na klatkę piersiową. Szpony mroku nie
zamierzały puścić jej wolno i już po chwili poddała się temu, na co i tak nie
miała wpływu.
Nie miała pojęcia jak długo to trwało. Na tej głębokości nie dostrzegła ani jednego promienia światła, który przebiłby taflę wody, ciśnienie niemal rozsadzało ja od środka a łzy zamieniały się w kryształy i dryfowały tuż obok dotrzymując jej ponurego towarzystwa.
Wtem coś musnęło jej ramię. Ostatkami sił rozejrzała się wokół, ale w
zasięgu wzroku nie pojawiła się ani jedna ryba, nic materialnego poza
wszechobecną wodą.
I wtedy to dostrzegła- kilka metrów nad nią pływała znajoma postać. Złocisty, silny ogon, staniczek wysadzany łuskami niczym diamentami i podtrzymujący jędrne piersi, szeroki uśmiech i burza kręconych blond włosów...
"Uważaj"- chciała krzyknąć, ale z jej ust wydobyło się jedynie
powietrze w postaci kilkunastu bąbelków. Gdy do blondwłosej syreny dopłynął
jasny słup wody, wyraźnie odcinający się na tle nieprzejrzystej toni a
następnie otoczył ją ze wszystkich stron- oplótł ogon, zaatakował usta i uszy,
jej własny ból w piersi przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Rzuciła się do
przodu, po raz kolejny podejmując walkę z bezsilnością.
Druga syrena spojrzała wprost na nią a czyste przerażenie, malujące się
w jej oczach wywołało jej wewnętrzny krzyk i kolejne łzy. Widziała jak
blondynka rozpaczliwie szarpie się z wodą, która przecież powinna być jej
sprzymierzeńcem a potem łapie się za gardło, zdając sobie sprawę z tego, że się
dusi...
A potem jej ogon, wciąż otoczony przez dziwną wodną Mackę stał się przezroczysty- powoli zaczął się rozpadać i zanikać, zmieniając się w kropelki wody.
" To niemożliwe" przekonywała racjonalna część jej umysłu,
jednak to nie był wystarczający argument- syreny też powinny być jedynie
stworami z bajek dla dzieci a mimo to były tu obie, uwięzione i
cierpiące.
Wodna Macka dotarła do ramion i szyi dziewczyny, zmieniając całkowicie ich strukturę.
"Już jej nie pomożesz. To wasze przeznaczenie"- usłyszała echo czyjegoś głosu-"Już za późno".
NIEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cleo Sertori gwałtownie usiadła na łóżku, łapiąc spazmatycznie oddech.
"Z każdą chwilą te sny robią się coraz bardziej realistyczne"-
pomyślała z przerażeniem i przetarła dłonią spocone czoło.
Tym razem widziała cierpienie jednej z najważniejszych osób w jej życiu-
kogoś, kogo straty tak bardzo się obawiała i z pewnością by nie przebolała i to
napawało ją czystym przerażeniem. Nie mogła przestać o tym myśleć i pewnie
dlatego dopiero po chwili zorientowała się, że nie jest w pokoju sama.
Najpierw dostrzegła wpatrującą się w nią uważnie parę dużych, otoczonych
kaskadą czarnych rzęs, błyszczących oczu w kolorze oscylującym między
lazurowym, szafirowym a lapis lazuli o błękicie tak głębokim, że wpadał w
granat, szeroki słodki uśmiech, tak bardzo kontrastujący z charakterem
właścicielki, zadarty nosek i burzę kręconych, jasnych lśniących włosów,
sięgających łopatek. Dopiero potem połączyła to wszystko w jedno i odskoczyła
na drugi koniec łóżka jak oparzona.
- Wiesz, spodziewałam się po tobie trochę więcej entuzjazmu- rzekła
blondynka z właściwym sobie sarkazmem.
Ledwie skończyła mówić a Cleo rzuciła się jej na szyję z piskiem
wyrażającym bezgraniczną radość i obie sturlały się z łóżka wprost na twardą, zimną
podłogę.
- Trochę za dużo tego entuzjazmu- stęknęła Rikki Chadwick a Cleo
zaśmiała się melodyjnie i zerwała się na równe nogi.
- Po prostu cieszę się, że cię widzę- powiedziała, chichocząc na widok
zdezorientowanej miny przyjaciółki. "i że żyjesz"- dodała w myślach,
próbując jednocześnie pozbyć się wspomnienia koszmaru, który nawiedził ją tej
nocy.... Właśnie, nocy. Cleo ze zdziwieniem spojrzał na zegarek i odkryłą, że
jest dopiero pierwsza.
- Jak się tu dostałaś Rikki?- spytała, marszcząc kształtne brwi.
Blondynka zachichotała i popchnęła ją w kierunku łazienki.
- Daję ci pół godziny i ani sekundy dłużej- zastrzegła, zamykając za
sobą drzwi.Cleo posłusznie ruszyła pod prysznic.
****
Decyzja, żeby założyć ciemne szorty i wiązaną na plecach niebieską
bluzkę bez ramiączek zajęła Cleo pięć minut a kolejne dziesięć spędziła na
doborze odpowiedniego podkładu, po czym i tak nie wybrała żadnego stwierdzając,
że jej idealna oliwkowa cera nie potrzebuje dodatkowych udoskonaleń zwłaszcza,
że i tak makijaż zapewne prędzej czy później zostałby zmyty przez wodę.
Cleo uśmiechnęła się szeroko, spoglądając w lustro- przez ostatni rok
bardzo wydoroślała i teraz wreszcie dostrzegła zmiany, jakie w niej zaszły. Z
zahukanej, nieśmiałej i strachliwej dziewczynki przeobraziła się w pewną
siebie, piękną i silną dziewczynę. Jeszcze nie kobietę, ale już nie dziecko i
zdecydowanie nie zwyczajną nastolatkę.
Jej bursztynowe oczy błyszczały szczęściem i ekscytacją, pełne
usta wyginały się w szerokim uśmiechu, ukazując rządek idealnie prostych,
perłowo białych zębów a strój, który wybrała na dzisiaj idealnie podkreślał jej
wąską talię, płaski brzuch, pełne piersi, krągłe biodra i długie smukłe
nogi. Do niedawna nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo działa
na chłopaków, ale wtedy dostrzegła to spojrzenie, jakim każdego dnia obrzucał
ją Lewis, a potem zaczęła widzieć więcej- na przykład to, że każdy mijany facet
chociaż raz się za nią obejrzał, w szczególności Nate, miejscowy półgówek,
który aż ślinił się na jej widok... Choć właściwie to on nie był dobrym
przykładem, bo tak samo reagował na każdą ładną dziewczynę. Aż za dobrze
pamiętała ten dzień, gdy wykorzystał "Ambrę", substancję pochodzącą z
głębin morza i składającą się głównie z wielorybich odchodów, by rozkochać ją w
sobie. Oczywiście nie miał o tym pojęcia, ale mimo wszystko na samą myśl o tym,
że mogłaby dotknąć go bez obrzydzenia natychmiast ją mdliło. Nate był niczym
oślizgły karaluch i nikt nie chciał mieć z nim nic do czynienia.
- Cleo pospiesz się- zawołała Rikki, dobijając się do drzwi łazienki-
teraz nareszcie rozumiem Kim- dodała ciszej.
- Słyszałam to- powiedziała Cleo, wchodząc do pokoju naburmuszona, ale
widząc złośliwy uśmiech blondynki nie potrafiła utrzymać powagi. Przecież tak
bardzo brakowało jej sarkastycznych uwag Rikki, jej błyskotliwych ripost,
żartów, które zawsze były jak małe szpileczki, siły, z jaką walczyła o swoje
racje, pewności, z jaką broniła swoich przekonań i niezależności, jej
buntowniczych poglądów, przekomarzań z Lewisem a nawet kłótni z Emmą. Rikki
Chadwick byłą chodzącym wulkanem ekspresji a jej silna, dominująca osobowość
znacząco wpływała na otoczenie, zarażając wszystkich dookoła niespożytą
energią. Gdy wyjechała wszystkim bardzo brakowało jej szaleństw i tych
niecodziennych pomysłów, które zawsze pakowały ją w kłopoty, albo wręcz
przeciwnie, niejednokrotnie ratowały jej przyjaciół z opresji. Emma często
powtarzała, że Rikki to niezwykły "okaz".
- No już, chodźmy po moją ulubioną "kontrolerkę"- zarządziła
Rikki, przerywając jej rozmyślania i pociągnęła ją w stronę drzwi.
****
Całą drogę do domu Emmy Cleo i Rikki rozmawiały o tym, co działo się
podczas wakacji. Panna Sertori opowiadała o wędkowaniu z Lewisem, podwodnym podziwianiu
koralowców, imprezie urodzinowej Emmy i problemach Kim z zaakceptowaniem nowej
kobiety ojca, Sam. Rikki odwdzięczyła się historią o problemach z ukrywaniem
sekretu na promie, którym wraz z ojcem płynęła do Hiszpanii, o nowo poznanym
koledze Marcosie i jego nieudolnych próbach uwiedzenia jej, o związku swego
taty, Terry'ego z "zadufaną w sobie barbie", piękną Victorią i jej
makabrycznym synku, Kevinie oraz o tym, jak doprowadziła do ich rozstania a
także o tych wszystkich wspaniałych imprezach na których była (w większości
były to koncerty rockowe oraz muzyki alternatywnej, za którymi
blondynka wręcz przepadała). Każda z nich oczywiście owe opowieści znała już na
pamięć, jednak rozmowa w cztery oczy to nie to samo, co telefoniczna i przyjaciółki
naprawdę cieszyły się, że wreszcie po tak długim czasie, który im zdawał się
być wiecznością mogły się spotkać. Do szczęścia brakowało im już tylko
skompletowania całej paczki.
Nawet w ciemnościach nocy dom Gilbertów wyróżniał się skromnością i
dobrym smakiem. Niby taki zwykły, kremowy budynek jak wiele innych, jednak coś
w jego konstrukcji a może w atmosferze, jaką wprowadzała zamieszkująca go
rodzina budziło respekt i podziw. Rikki niezmiennie bawiło te ich cholerne
przywiązywanie wielkiej wagi do szczegółów i wręcz chorobliwy pedantyzm, który
często okazywał się być zgubny w skutkach.
Ten dom był niczym forteca- strażnik przyzwoitości, perfekcji i dobrego
stylu, zupełnie tak jak pierworodna latorośl państwa Gilbert, Emma. Choć ona i
Rikki były najlepszymi przyjaciółkami różniły się jak ogień i lód... Dosłownie.
Tam, gdzie Rikki podejmowała spontaniczne decyzje, tam Emma dążyła do przejęcia
całkowitej kontroli. Była taktowna i dobrze wychowana, potrafiła odnaleźć się w
każdej sytuacji i zawsze starała się świecić przykładem, choć nie zawsze jej
się to udawało. W nerwach Rikki bardzo często wyrzucała jej, że jest cholernie
uparta, zadufana w sobie, impulsywna i władcza, jednak Cleo nigdy nie udało się
przekonać dziewczyn, że przecież to są właśnie cechy, które dzielą obie. To
właśnie Cleo zawsze stała między nimi i próbowała je godzić, tłumaczyć,
negocjować, niczym światowej sławy dyplomatka. Bez niej już dawno by się
pozabijały, tego była absolutnie pewna.
Przyjaciółki nie tracąc ani chwili przeszły przez ogród, który Lissa,
mama Emmy bardzo starannie pielęgnowała. Cleo zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła,
dokąd prowadzi ją Rikki.
- Zwariowałaś?- syknęła, zatrzymując się pod balkonem pokoju Emmy. Tuż
obok rósł ogromny rozłożysty buk ze strzelistymi gałęziami, sięgającymi niemal
po samą balustradę. Gdy Rikki zaczęła się po nich wspinać zwinnie niczym
małpa, Cleo wstrzymała oddech.
- A myślisz, że jak dostałam się do twojej sypialni?- spytała blondynka
retorycznie, posyłając przyjaciółce figlarny uśmiech po czym zatrzymała się na
gałęzi przylegającej do domu i skoczyła, zgrabnie lądując na powierzchni
balkonu. Uśmiechnęła się tryumfalnie i cichutko prześlizgnęła się przez
uchylone drzwi, wprost do pokoju przyjaciółki.
Emma pogrążona była w głębokim śnie. Jej długie jasne włosy rozsypane
były wokół drobnej twarzy na poduszce, skośna grzywka zakrywała alabastrowe
czoło, zgrabny, słodki nosek był zmarszczony uroczo a pełne, malinowe wargi
wydęte niczym u dziecka, ssącego smoczek. Jej długie czarne rzęsy ocieniały
rumiane policzki i Rikki zachichotała cicho, gdy w kącikach jej ust pojawiła
się strużka śliny.
- Em, obudź się- syknęła, przysiadając w nogach łóżka, a gdy to nie
przyniosło oczekiwanego rezultatu, klasnęła w dłonie, jednocześnie dbając o to,
żeby nie hałasować za bardzo- nie chciała przecież postawić na nogi całej
rodziny Gilbertów- Emma, wstawaj natychmiast. Em, zdążysz się jeszcze wyspać...
Blondynka mruknęła coś niezrozumiałego i przewróciła się tylko na drugi
bok. Panna Chadwick uśmiechnęła się pod nosem i pochyliła nad śpiącą
dziewczyną.
- Emma, Cleo zaczęła się spotykać z Ashem a Rikki jest z Lewisem-
wyszeptała jej do ucha dramatycznie. Gilbertówna gwałtownie zerwała się do
pozycji siedzącej, wywołując śmiech przyjaciółki.
- Czy oni poszaleli?- warknęła półprzytomnie- i co ty tu robisz
Rikki?...- spytała marudnie, ukrywając twarz w poduszce. Po chwili jednak
zerwała się z łózka, całkowicie rozbudzona.
- Rikki!- krzyknęła i zamknęła dziewczynę w mocnym uścisku.- co ty tu
robisz?
- To długa historia- westchnęła panna Chadwick- pójdziemy popływać?
Emma spojrzała przez okno na nocne niebo i uśmiechnęła się szeroko.
- Daj mi pięć minut- odparła i popędziła do łazienki.
Dziesięć minut później Emma i Rikki wyszły z domu, trzymając się za ręce.
- Co tak długo?- syknęła Cleo.,
- Panna idealna najpierw nie chciała się obudzić a potem kombinowała,
jak najlepiej wytłumaczyć rodzicom swoją nieobecność- Rikki przewróciła oczami.
- Mój tata jedzie w delegację i wstaje o czwartej. Martwiłby się- broniła
się dziewczyna.
- Nieważne- ucięła temat Cleo i uśmiechnęła się szeroko- kto ostatni w
oceanie ten zgniła małża!- zawołała i popędziła w stronę pomostu.
- Od kiedy to ona lubi wyzwania?- zdziwiła się Rikki, biegnąc za nią.
- A co, boisz się, że cię zastąpi?- zapytała Emma prowokacyjnie i
wyprzedziła przyjaciółkę, śmiejąc się głośno.
Wszystkie trzy wpadły do wody niemal równocześnie. Zadziała się magia i
po chwili zamiast nóg pojawiły się silne, połyskliwe rybie ogony.
****
- Nie macie pojęcia jak bardzo mi tego brakowało- westchnęła Cleo, jako
ostatnia wpływając do księżycowego jeziora i objęła przyjaciółki ramionami. Ich
połyskliwe ogony odcinały się na tle ciemnych, bazaltowych skał a magiczna
grota, w której od dwóch miesięcy nie zawitała żadna z nich nastrajała
pozytywnie do nadchodzącego dnia.
- Zrzędzenia Emmy? Założę się, że czekała z tym do mojego powrotu-
zażartowała Rikki a Emma przewróciła oczami wymownie.
- Nie to, żebyśmy za tobą tęskniły, ale od twojego wyjazdu żadna z nas
tu nie przypływała- wyjaśniła brunetka poważnie- to już nie było to samo...
- Nie miałam z kim się ścigać- przerwała jej Emma, spoglądając na Rikki
figlarnie- nie miałam komu udowodnić, że jestem najszybszą syrenką na Złotym
Wybrzeżu.
- Chciałabyś- prychnęła blondynka, mrużąc błękitne oczy wyzywająco i
chlapnęła wodą przyjaciółce prosto w twarz. Od ścian jaskini odbił się echem
ich perlisty śmiech i po chwili obie zniknęły w głębinach, mącąc spokój oceanu
swoją syrenią prędkością.
Cleo patrzyła za nimi z wyraźnym zadowoleniem. Ogień i lód znów się
spotkały i po raz pierwszy od rozpoczęcia wakacji panna Sertori pomyślała, że
wszystko wróciło na swoje miejsce. Z radością godną pięciolatki również
wypłynęła na pełne morze licząc na to, że dogoni przyjaciółki zanim te dotrą do
plaży, gdzie miał się rozstrzygnąć ich wyścig i za pomocą mocy Rikki osuszą się
błyskawicznie.
Naprawdę jej tego brakowało.
****
- Może rzeczywiście dziewczyna nic nie wie- zasugerował badacz po raz
kolejny, pobierając porcję wody do probówki.
Blondynka uśmiechnęła się kpiąco na tę sugestię.
- Nie masz pojęcia o czym mówisz- odparła pewnie- ja przerabiałam to w
zeszłym roku i wiem, że tu nic nie dzieje się przypadkiem., Charlotte
znaleźliśmy tu, na Mako, gdzie znajdują się wszystkie nasze odpowiedzi. W
telefonie miała mnóstwo zdjęć z Lewisem, ich najlepszym przyjacielem, oraz ich
numery. Sami słyszeliście, że w pewnym momencie nawet się z nimi przyjaźniła.
Naprawdę sądzisz, że nic nie wie?
- Nawet jeśli wie nic nam nie powie- zauważył mężczyzna
przytomnie.
- Daj spokój, to zwykła nastolatka. Wystarczy odrobinę hm... Perswazji i
pęknie, zaufaj mi.
- A co, jeśli nie?
Kobieta pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Och, odrobinę finezji i kreatywności, drogi Alanie. Wiesz z iloma
osobami są związane? Poczynając od rodziny na przyjaciołach kończąc. Rodzice,
rodzeństwo, Lewis, Zane, Ash... Wszystko pójdzie zgodnie z planem, zapewniam
cię.
Ledwie skończyła mówić, gdy rozległ się przeraźliwy huk i w kłębach dymu
i oparów, wywołanych wybuchem dało się usłyszeć stłumione: "Udało
się".
Badaczka podeszła do pękniętej skały i ujrzała coś, co spowodowało, że
na moment wstrzymała oddech. Nie po raz pierwszy widziała błękitny kamień o
odcieniu lapis lazuli, lśniący swoim naturalnym światłem, które gasło z chwilą
odłączenia od innych części skomplikowanego układu, w jakim tkwiły zamrożone w
skale, jednak za każdy razem reagowała podobnym entuzjazmem. Nie łatwo było to
znaleźć i tylko dlatego jej praca tak bardzo się przeciągała.
- Moje gratulacje panowie- pochwaliła- a teraz uprzątnijcie to- wskazała
dłonią pył i odłamki, zaścielające ziemię- jeszcze nie czas, by się
ujawniać.
****
- Kurczę, nawet nie czułam upływu czasu- westchnęła Rikki, mrużąc oczy w
pełnym słońcu i czym prędzej zdjęła bluzkę. Teraz miała na sobie jedynie
ciemne, dżinsowe szorty i błękitnym bikini, idealnie eksponującym jej
perfekcyjny biust. Przyjaciółki poszły w jej ślady, uśmiechając się przy tym ze
zrozumieniem.
- Ja też- przyznała Emma- już prawie zapomniałam jaka to frajda serfować
bez deski, ścigać się wśród koralowców, pływać z delfinami...
- Czyżbyś sugerowała, że dzięki mnie na nowo odkryłaś pozytywne aspekty
bycia syreną?- spytała Rikki, uśmiechając się chytrze, ale zanim Emma zdążyła
odpowiedzieć dziewczyna podskoczyła, gdy ktoś złapał ją od tyłu pod boki. Rikki
odrwóciła się z kwaśną miną i wpadła wprost w niedźwiedzie objęcia Lewisa,
który uniósł ją nad ziemią i okręcił kilkukrotnie.
- Tak się cieszę, że cię widzę- westchnął blondyn, mrużąc swoje ciepłe
szare oczy w wyrazie szczerego zdumienia- to niewiarygodne, bo niby jak można
tęsknić za twoimi humorkami i złośliwymi komentarzami Chadwick?
- Albo za takim irytującym, przemądrzały, nadpobudliwym kujonem-
mruknęła Rikki z przekąsem.
Lewis uniósł brwi pytająco.
- Czyżbyś właśnie przyznała, że ci mnie brakowało?- wyszczerzył zęby w
szerokim uśmiechu.
- Tylko się nie przyzwyczajaj- zastrzegła dziewczyna, której ten już
zaczął działać na nerwy- a jeśli piśniesz komuś chociaż słów przysięgam, że
zrobię z ciebie jajko sadzone Mc'Courtney- dodała groźnie i zmierzwiła jego
krótkie jasne włosy... Chwila, krótkie?
Dziewczyna zmarszczyła brwi, skonsternowana a Cleo jęknęła cicho i
wyciągnęła w stronę wielce zadowolonej z siebie Emmy pięćdziesiąt dolarów-
stawke ich niedawnego zakładu.
- Mówiłam ci, że zauważy- zaśmiałą się blondynka, obserwując rozwój
sytuacji.
- Z pudla zmieniłeś się w labradora?- zażartowała Rikki, ale Lewis nie
zdążył odpowiedzieć, bo w tym samym momencie podbiegli do nich dwaj chłopcy i
nim Rikki zdołała jakkolwiek zareagować jeden z nich rzucił się na nią,
atakując serią tęsknych, łakomych, namiętnych pocałunków. Jego usta były
zmysłowe, miękki i słodkie i rikki zamruczała z przyjemnością, zaplatając
dłonie na jego szyi.
Dopiero czyjeś odchrząknięcie przypomniało im, że nie są sami. Gdy w
końcu się od siebie oderwali oboje byli zdyszani i zarumienieni z emocji. Rikki
zachichotała, wplatając dłonie w jego ciemne włosy i zatonęła w jego mrocznych,
czarnych jak północ oczach. Nigdy by się do tego nie przyznała, ale bardzo
tęskniła za jego silnymi ramionami, za uwodzicielskim spojrzeniem, za
szelmowskim uśmiechem, za wspaniale wyrzeźbionym ciałem, rysującym się pod
kremową koszulką polo. Za słodkimi pocałunkami, za aksamitnym tembrem
jego głosu, za częstymi przekomarzaniami, jeszcze częstszymi kłótniami i
długimi rozmowami o wszystkim i o niczym.... Po prostu za swoim chłopakiem,
upartym, aroganckim Zane'em Bennettem.
- Dobrze cię widzieć- szepnął jej do ucha, trącając nosem jej słodki,
zadarty nosek. Ponad jego ramieniem Rikki wychyliła się w kierunku szeroko
uśmiechniętego Ash'a Dove'a, chłopaka Emmy i pocałowała go w policzek na
powitanie. Brunet zachichotał, gdy Zane przycisnął Rikki mocniej do swojego
boku i sam objął swoją dziewczynę ramieniem.
- Tych dwóch- wskazał na przytulającego Cleo Lewisa i Zane'a- nagle tak
wyrwało do przodu, że słowo daję, myślałem, że się gdzieś pali.
- Nie patrzcie tak na mnie, najwyraźniej jesteśmy masochistami-
usprawiedliwił się Lewis, za co zarobił kuksańca od Rikki.
Przyjaciele wybuchnęli śmiechem i właśnie w tym momencie ktoś wbiegł
prosto na Rikki, niemal ją przy tym taranując. Zaskoczona dziewczyna straciła równowagę
i nie upadła tylko dzięki silnym ramionom Zane'a, który w porę ją złapał.
Dziewczyna spojrzała wilkiem na swego "oprawcę"- najpierw dostrzegła
jego silne ramiona i nagi umięśniony tors a dopiero potem porę pełnych skruchy
szafirowych oczu.
- Uważaj sobie prostaku!- warknął Zane a chłopak, który okazał się być
całkiem przystojnym blondynem uśmiechnął się jedynie przepraszająco, patrząc
swej niedoszłej ofierze prosto w oczy.
- Wybacz, spieszyłem się nie zauważyłem was- zaczął, wskazując kanister,
który trzymał w dłoniach- motorówka mi padła, myślałem tylko o tym...
- Spokojnie- przerwała mu Rikki, kręcąc głową z rozbawieniem- jeszcze
żyję, więc nic się nie stało.
- Dzięki- mruknął niepewnie i wyciągnął w jej stronę dłoń- William, dla
przyjaciół Will- przedstawił się.
- Rikki, dla przyjaciół zołza- odparła podobnym tonem i uścisnęła jego
rękę.
- Oj tak- przyznał Lewis szeptem, ale Cleo uciszyła go zdecydowanym
uderzeniem łokciem w żebra. Chłopak sapnął i zgiął się wpół a Ash zaśmiał się,
szczerze rozbawiony.
- Oj, stary, to już podpada pod jakiś paragraf- mruknął, klepiąc kumpla
po plecach.
Tymczasem Will odszedł kawałek w kierunku przystani i po raz kolejny
spróbował odpalić silnik swojej motorówki, ale ten ani drgnął. Chłopak zaklął
siarczyście pod nosem i nerwowo potarł skronie.
- Wyłącz ssanie- poradziła Rikki, obserwując jego zmagania. Chłopak
uniósł głowę i spojrzał na nią zdziwiony, ale jego uroczy uśmiech go
ostatecznie przekonał i zrobił tak, jak powiedziała. Ku jego zaskoczeniu silnik
zaryczał wściekle.
- Jej, dziewczyna pełna niespodzianek- blondyn spojrzał na nią z
uznaniem a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Tak, a ty wisisz mi już dwie przysługi- odparła, wzruszając
nonszalancko ramionami- chyba niedługo zasłużę sobie na to, żeby nazywać cię
Will'em.- zażartowała.
- Na to wychodzi- przyznał ze śmiechem, ale nie dążył dodać nic więcej,
bowiem chłopak, który cały czas mierzył go czujnym, niechętnym spojrzeniem
chwycił za rękę i ponownie przyciągnął do siebie.
- Chodź już, nie mamy na to czasu- marudził a ona zmrużyła oczy i
uśmiechnęła się chytrze.
- Z zazdrością ci do twarzy- wymruczała mu do ucha i pocałowała w
policzek pozwalając, by ponownie otoczył ją ramieniem i przycisnął do swojego
boku. Rikki przewróciła oczami i wymieniła rozbawione spojrzenia z
przyjaciółkami, po czym rzuciła krótkie: "do zobaczenia" do Will'a i
całą szóstka ruszyła wzdłuż plaży.
****
Całkiem niezły- pomyślała Sophie Benjamin, z zainteresowaniem
przyglądając się scenie, która rozgrywała się przed jej oczami. Szalenie
przystojny brunet właśnie zatapiał zmysłowe usta w pocałunku a jakąś
przesłodzoną blondyneczką tuż po tym, jak ta ze szczerym entuzjazmem wyściskała
blondyna, przypominającego jej ukochanego spaniela z dzieciństwa. Najwyraźniej
witali się po wakacjach, bo taką radość mogła wywołać jedynie długa rozłąka.
Dwie pozostałe dziewczyny przyglądały się temu z uśmiechem zadowolenia na
twarzach a gdy owy brunet, który tak Sophie zainteresował oderwał usta od
dziewczyny i nie wypuszczając jej z objęć pozwolił, by pocałowała trzeciego
chłopaka w policzek, Sophie westchnęła tęsknie, Uczucie i napięcie między tą
dwójką były wyraźnie widoczne, lecz Sophie jakoś nie mogła przeboleć takiej
straty. Był zajęty, ale czy to kiedykolwiek stanowiło dla niej
przeszkodę?
I wtedy to się stało. Jej młodszy braciszek, spiesząc w kierunku
motorówki, którą od godziny próbował uruchomić nie zauważył stojącej nieopodal
pary i potrącił dziewczynę. Blondynka zachwiała się niebezpiecznie i pewnie by
upadła, gdyby nie silne ramiona jej chłopaka, który w porę ją przytrzymał. Ona
zdawała się nie mieć z tym problemu, z uśmiechem przyjęła przeprosiny blondyna.
On za to miał nietęgą minę, powiedział coś zapewne złośliwego, sądząc po
jego wyrazie twarzy, jednak dziewczyna ignorując go zupełnie podeszła do Will'a
i chwilę z nim porozmawiała. Braciszek wyglądał na zaskoczonego, ale zaraz
wykonał jakiś manewr przy silniku i po chwili motorówka odpaliła. Zaraz potem
blondynka uśmiechnęła się szeroko, chwyciła bruneta, który się tak Sophie
spodobał za rękę, pocałowała go w policzek, jakby chciała w ten sposób ukoić
jego nerwy (tak przy okazji to wyglądało przy tym na szczerze rozbawioną) i
odeszła razem z przyjaciółmi. Brunet przycisnął ją do swojego boku i posłał
ostatnie niechętne spojrzenie w stronę Will'a , po czym wrócił do przerwanej
rozmowy.
"Niczym lew, oznaczający swój teren"- pomyślała Sophie,
przebiegając dłonią po swoich krótkich nastroszonych rusych włosach i podeszła
do brata.
- Co to za jedni?- spytała, usiłując zabrzmieć rezolutnie.
- Nie mam pojęcia- przyznał, ale na jego ustach błąkał się rozmarzony
półuśmiech.
Podobnie jak na jej.
****
Śmiali się i przekomarzali, idąc brzegiem plaży, gdy nagle coś zwróciło
uwagę dziewczyn i sprawiło, że zatrzymały się jak na komendę.
W oddali trzech chłopaków siedziało na deskach surfingowych, czekając na
sprzyjające fale. Tymczasem naprzeciwko grupy syren szła całkiem ładna
dziewczyna- burza blond włosów, jasne oczy, długie nogi i figura osy. Nic
dziwnego, że zwróciła na siebie uwagę owych surferów.
- Ej mała- krzyknął jeden z nich dopiero teraz przyjaciele rozpoznali w
nim Nate'a Smith'a, jednego z kumpli Zane'a.
- Chodź tu do nas- krzyczał do dziewczyny, która tylko pokręciła głową z
politowaniem i szła dalej brzegiem plaży, nic sobie z tego nie robiąc- coś ty
taka nadęta?- to również nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, więc dodał
wściekle- ty zadufana w sobie krowo!
Emma, Cleo i Rikki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i nim Lewis
zdołał je powstrzymać wykorzystały swoje moce, by dać Smith'owi nauczkę.
Rikki skurczyła place lewej dłoni i woda wokół Nate'a natychmiast się
podgrzała i zaczęła burzyć niczym w jacuzzie lub w czajniku z wrzątkiem.
- Co ty wyrabiasz?- spytali jego koledzy, ale on tylko pokręcił głową
przerażony.
- To nie ja!- krzyknął zdławionym głosem.
Emma, uśmiechając się pod nosem postawiła dłoń na sztorc i nagle Nate
przymarzł do deski, na której siedział okrakiem.
- Pomocy!- krzyknął ze łzami w oczach. Wtedy Cleo wykonała przewrotny
ruch ręką i to też stało się z delikwentem- deska wraz z Nate'em odwróciła się
nagle o sto osiemdziesiąt stopni i chłopak wylądował pod wodą.
- Nie ma jak w domu- powiedziała Rikki a przyjaciółki zaśmiały się
wesoło.
- To było bardzo niebezpieczne- upomniał je Lewis, starając się utrzymać
powagę.
- Ale za to jakie zabawne- odparła Rikki a dwaj pozostali chłopcy
przytaknęli jej ochoczo.
- Wiecie co? Myślę, że zasłużyliśmy na nagrodę- powiedziała ze
wspaniałomyślnym uśmiechem- chodźmy do JuiceNett....
- Nie!- krzyknęła cała piątka a dziewczyna przystanęła zaskoczona.
- Dlaczego?- spytała nie kryjąc zdziwienia- no chodźcie, ja stawiam...-
kusiła, ale przyjaciele wymienili tylko spanikowane spojrzenia.
- W tej chwili trwa remanent, nic ciekawego...- zaczęła Emma.
- Skoro tak co ty tutaj robisz?- Rikki posłała przyjaciółce podejrzliwe
spojrzenie.
Dobrze wiedziała, ile ta kafejka dla niej znaczy a znając jej
pracoholizm powinna zabrać się do roboty skoro świt.
- Zabrałem jej klucze i dałem dziś wolne- wyjaśnił Ash, który w
JuiceNett Caffe pełnił rolę młodszego menadżera i zastępcy szefa- ostatnimi czasy
zdecydowanie się przepracowuje, ale jak zwykle nie chciała mnie słuchać.
Musiałem zastosować ostrzejsze środki.
- Tak, to do niej podobne- Rikki przewróciła oczami, kręcąc głową z
niedowierzaniem- kolejny skutek uboczny mojego wyjazdu: emma przestała się
bawić.
- Haha, bardzo śmieszne- prychnęła panna Gilbert z sarkazmem.
- Chodźcie- Cleo zarzuciła ręce na ramiona przyjaciółek- chciałam
dzisiaj odwiedzić mamę, idziecie ze mną? Ostatnio o was pytała.
- Właśnie, świetny pomysł- podchwycił Zane- to wy idźcie a ja z
chłopakami pójdę... Naprawić Zodiaca. Ostatnio coś w nim znowu szwankuje a
ojciec powiedział, że nowego mi nie kupi.
Rikki zmrużyła oczy podejrzliwie.
- Dobrze wiem, że coś kręcisz- syknęła, ale pozwoliła mu si,ę pocałować
na pożegnanie- poczekaj, tylko dowiem się jak ma na imię...- zażartowała a Zane
wybuchnął gromkim śmiechem.
- Podpowiem ci: jest wredna, złośliwa i bardzo niebezpieczna- zawołał
już z daleka, ciągnąc Ash'a i Lewisa za sobą.
Przyjaciółki zaśmiały się i ruszyły dalej przed siebie.
Nawet nie zauważyły kiedy minęły dziewczynę, w której obronie stanęły.
Blondynka zatrzymała się, patrząc za nimi zdziwiona. Coś je się tu nie
zgadzało. Ci ludzie zachowywali się naprawdę dziwnie i to ją ewidentnie
zaintrygowało. Podobnie jak widok owego chłopaka, który tak za nią krzyczał,
prychając wodą. To wyglądało tak, jakby woda sprzysięgła się przeciw niemu i w
tym momencie była skłonna uwierzyć w karmę i sprawiedliwość losu.
Nie mogąc się powstrzymać dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
****
- Powiecie mi w końcu o co chodzi?- spytała Rikki po raz kolejny,
przeglądając się w lustrze.
Miała na sobie granatową koktajlową sukienkę przed kolana, idealnie
podkreślającą niezwykłą barwę jej oczu i jej ponętne kształty, oraz czarne szpilki.
Jej jasne loki zdobiła złota połyskliwa opaska, w uszach błyszczały kolczyki
wysadzane czarnymi diamencikami a pomiędzy piersiami lśnił podłużny srebrny
naszyjnik w kształcie łzy z małym czerwonym diamencikiem na samym szczycie przy
złączeniu łańcuszka- symbol ich syreniego sekretu, ich przyjaźni na dobre i
złe. Usta muśnięte truskawkowym błyszczykiem przyciągały jeszcze większą uwagę
niż zwykle a idealnie podkreślone eyelinerem oczy wręcz hipnotyzowały swoją
głębią.
- Sama się przekonasz- powtórzyła chyba po raz setny Emma, która
postawiła na stonowaną elegancję- ubrana w białą obcisłą sukienkę przed kolana,
marszczoną na biuście i odrobinę rozkloszowaną na dole oraz kremowe szpilki
przypominała dobrą wróżkę z bajek dla dzieci. Je długie włosy zaplecione były w
warkocz wodospad a usta, muśnięte odrobiną bladoróżowego błyszczyku wręcz
zapraszały do całowania. Ona również miała na sobie naszyjnik w kształcie łzy,
tyle że w jej przypadku diamencik był bladoniebieski.
Natomiast Cleo zdecydowała się na odrobinę luźniejszą jasnoniebieską
sukienkę przed kolana z kwiatowym motywem, przebiegającym wzdłuż dolnej
krawędzi oraz rzymianki na obcasie. W jej włosach gdzieniegdzie wplecione były
cieniutkie warkoczyki, zwieńczone tęczowymi koralikami i w pierwszej chwili,
gdy ją tylko zobaczyła Rikki pomyślała, że przypomina hippisów z lat
siedemdziesiątych, ale nie mogła też przy tym nie zauważyć, że taki styl
naprawdę do niej pasuje. Diamencik przy jej naszyjniku był przezroczysty,
niemal biały i według przyjaciół symbolizował jej łagodną naturę. Dziewczyna
zacisnęła palce na medalionie i uśmiechnęła się do podejrzliwie usposobionej
dziś przyjaciółki.
- No dalej Rikki, będzie fajnie- przykonywała, wymieniając z Emmą porozumiewawcze
spojrzeniem i nim Rikki zdołała zaprotestować dziewczyny przewiązały jej oczy
czarną, aksamitną przepaską i chwyciły za ręce.
- Co wy wyprawiacie?- zaśmiała się, posłusznie idąc w kierunku, w którym
ją prowadziły.
****
Po jakiś dziesięciu minutach, które Rikki zdawały się być wiecznością
dziewczyny zatrzymały się. Rikki wyraźnie słyszała szum oceanu, skrzek mew oraz
dziesiątki podekscytowanych głosów i przytłumione dźwięki gitary
elektrycznej.
- Gdzie my jesteśmy?- spytała zdziwiona i sięgnęła do przepaski,
próbując ją zdjąć, ale czyjś zdecydowany ucisk na nadgarstku jej na to nie
pozwolił. Owe ręce były silne i duże, zdecydowanie męskie, a dreszcz, który
poczuła, gdy tylko skóra jej i owego mężczyzny się zetknęły natychmiast zdradziły
jego tożsamość.
- Zane?- zdumiała się- powiecie mi w końcu, co się dzieje?
Zane otoczył ją ramionami od tyłu ramionami, wtulając głowę w jej włosy
i wdychając ich jabłkowy zapach.
- Chciałaś "Ją" poznać i pomyślałem sobie, że czemu nie-
szepnął jej wprost do ucha, nawiązując do ich porannej rozmowy i odwiązał
przepaskę z jej oczu delikatnym gestem. to, co ujrzała wprawiło ją w
osłupienie.
Pomiędzy drzewami, tuż przy głównej przystani znajdowała się knajpka,
zapełniona po brzegi ludźmi. Na zewnątrz stało kilka stolików i wygodnych kanap
a ze środka wydobywała się nastrojowa muzyka. Dopiero po chwili do oszołomionej
blondynki dotarło, że to tutaj jeszcze dwa miesiące temu znajdował się
JuiceNett Caffe, kafejka w której pracowali Emma i Ash i z którą wiązało się
tyle wspomnień. Ale bynajmniej nie to zaskoczyło- w końcu Wilfred mógł
wyremontować lokal i stąd te zmiany. jednak szyld, który wisiał nad drzwiami,
tuż przy dachu, informował o czymś zupełnie odwrotnym.
"U Rikki"- głosił dumnie lśniący czerwienią neon.
Prawdziwa Rikki wstrzymała oddech.
- Co tu jest grane?- zapytała drżącym głosem. Zane odpowiedział jej
rozpromienionym uśmiechem, delikatnie ściskając jej palce.
- Wilfred wyjechał z miast, chciał sprzedać JuiceNett, więc Zane
przedstawił swoją ofertę- wyjaśniła Cleo pokrótce- teraz to jego kolal.
- Nasz- sprostował szatyn, podziwiając swoje dzieło- co ty na to
wspólniczko?
Rikki nic nie odpowiedziała, bo zwyczajnie odjęło jej mowę. Za to jej
oczy mówiły wszystko- lśniły podekscytowaniem i radością, które natychmiast
wynagrodziły mu dwa pracowite miesiące i zanim zdołał choć mrugnąć przyciągnęła
go do siebie w namiętnym pocałunku.
- No nie, a tak chciałem zobaczyć jej reakcję- jęknął zawiedziony Lewis,
wraz z Ash'em dołączając do przyjaciół. Obaj powitali swoje dziewczyny krótkim
pocałunkiem i spojrzeli na nowych właścicieli "U Rikki", splecionych
w namiętnym uścisku z wyraźnym rozbawieniem.
- Napisałam ci przecież, że wychodzimy wcześniej- mruknęła Cleo do
Lewisa- nie mogłyśmy zatrzymać jej w domu.
Blondyn zmarszczył brwi i sięgnął po telefon. Po chwili na jego twarzy
pojawił się wyraz zrozumienia.
- Miałem wyciszone dźwię...- urwał nagle, zwracając na siebie wuwagę
przyjaciół.
- Co jest?- zaniepokoiła się Cleo, gdy ten w milczeniu przez dłuższą chwilę
wpatrywał się w ekran.
- Charlotte do mnie napisała- odparł zamyślony.
- Charlotte?- w oczach Cleo pojawiły się gniewne iskierki.
Nie cierpiała tej dziewczyny od chwili, gdy stała się syreną i
bezczelnie próbowała rozdzielić ją z Lewisem, skłócić z przyjaciółmi, wyjawić
sekret całemu światu i odebrać moce. Na szczęście udało im się ją pokonać, choć
nie było to łatwe i od tamtej pory panna Westford unikała ich jak ognia, po
części ze strachu a po części ze wstydu. I choć dotrzymała obietnicy i nikomu
nie wyjawiła ich tajemnicy, Cleo nie potrafiła jej tak po prostu wybaczyć i
zapomnieć. wiedziała, że już zawsze będzie miała do niej żal.
- Co napisała- zainteresowałą się Emma.
- "Tylko ty będziesz wiedział, jak mi pomóc. Pospiesz się"-
przeczytał na głos a Rikki wybuchnęła śmiechem.
- Myślałam, że wyrosła z tych desperackich zagrywek- stwierdziła
złośliwie- olej ją, nie możesz pozwolić, żeby najszczęśliwszy dzień w
moim życiu minął nam pod hasłem tej wariatki, prawda?- dodała chtrze.
Lewis wziął głęboki wdech, schował komórkę do tylnej kieszeni dżinsów i
skinął głową. Przyjaciele ruszyli w stronę kafejki.
- Zobaczysz, od razu ją pokochasz- ekscytował się Zane- to miejsce nie
bez powodu nazywa się "U Rikki".
****
Wnętrze utrzymane było w brązowo-brzoskwiniowej tonacji Pod ścianami
wokół sześcioosobowych stolików ustawione były wygodne kanapy ze
skórzanymi obiciami, resztę stołów odsunięto w kąty sali, dając
tym samym miejsce dla tłumnie przybyłych gości. Pod sufitem umieszczony był
tęczowy żyrandol, imitujący dyskotekową kulę a w kątach wypełnionej strojnie
odzianymi młodymi ludźmi sali stały doniczki z paprociami. Rikki od razu
pojęła, że podwyższenie pod prawej stronie to scena, na której organizowane będą
występy na żywo. Jakiś chłopak stroił właśnie gitarę, perkusja czekała w kącie
na swego muzyka, chłopak przy keyboardzie grał powolną, nastrojową muzykę a
blondynka stojąca przy mikrofonie, w której syreny rozpoznały dziewczynę z
plaży śpiewała cichą, melodyjną piosenkę. Całą ścianę przy scenie zajmowało
zdjęcie wyspy Mako zrobione z lotu ptaka a pojedynczy reflektor, który padał na
piosenkarkę niesamowicie przypominał księżycowe światło.
Tymczasem pomiędzy gośćmi lawirowały kelnerki, ubrane w firmowe uniformy
z ręcznie wyszywaną nazwą lokalu, dumnie odcinającą się na tle czarnego
materiału. Serwowały drinki, koktajle i przystawki z owoców morza za połowę
ceny, umieszczone w menu. rikki patrzyła na to wszystko oniemiała.
- Nie mogę w to uwierzyć- wyjąkała, mocniej ściskając palce
Zane'a.
- A to jeszcze nie wszystko- odparł dumnie i poprowadził ją na zaplecze,
do pokoju znajdującego się w korytarzu tuż za barem.
- To nasze biuro- powiedział i wprowadził ją do środka. Rikki spojrzała
na niego w zdumieniu.
Ściany tego pokoju utrzymane były w kolorze bladoniebieskim. Pod oknem
znajdowała się beżowa kanapa, na regale z dębowego drewna stał plazmowy
telewizor a na jasnym biurku znajdującym się w centralnej części pokoju
starannie złożone leżały dokumenty, faktury, złota podstawka z napisem:
:"Szef" oraz kilka ramek ze zdjęciami. Blondynka podeszła bliżej,
żeby im się przyjrzeć i po raz pierwszy od dłuższego czasu gardło jej się
ścisnęło.
W pierwszej ramce znajdował się kolaż ich wspólnych zdjęć- moment, gdy
się kłócili i ktoś złośliwie zrobił im zdjęcie a następnie udostępnił je na
portalu społecznościowym; ich pocałunek podczas jednej z randek w zeszłym roku;
fotografia, zrobiona przez ojca- on niemal leżący na niej i przygniatający ją
do łóżka, atakując serią łaskotek; ich roześmiane twarze gdy Zane obejmował ją
od tyłu, przyciągając do siebie (Rikki pamiętała ten moment- gonili się po
plaży i gdy w końcu ją dopadł oboje nie mogli powstrzymać śmiechu. Byli
szczęśliwi i beztroscy i to właśnie uwieczniła Cleo, gdy postanowiła ich
sfotografować).
Natomiast w drugiej ramce znajdowało się zdjęcie, zrobione na Mako i
przedstawiające roześmiane syreny na pierwszym planie oraz ich chłopaków tuż za
nimi. Wszyscy siedzieli na skarpie tuz przy wejściu do magicznej jaskini.
- Nie wiem co powiedzieć- wyznała Rikki drżącym głosem- nie mogę...
- nie bądź głupia- przerwał jej chłopak ostro i pocałował ją w policzek,
łagodząc nieco wydźwięk tych słów.
- Chodź już- szepnął i pociągnął ją za rękę, niemal siłą zaprowadzając
ją z powrotem na salę.
Piosenka akurat się skończyła i zewsząd rozległ się aplauz publiczności.
I wtedy, zanim dziewczyna zorientowałą się co się dzieje na scenę wszedł Zane.
- Podziękujmy proszę zespołowi Belli- zakrzyknął wprost do
mikrofonu. Zewsząd rozległy się oklaski.
- Chciałby przede wszystkim podziękować Rikki Chadwick, która stała się
inspiracją dla tego miejsca- rzekł, patrząc dziewczynie prosto w oczy- teraz,
gdy przypominam sobie nasze początki mam ochotę się roześmiać. Nikt wtedy by
nie powiedział, że kiedykolwiek się w tobie zakocham, że będziemy razem.
Pamiętam jak się poznaliśmy- to było dzień po tym jak wygrałem zawody
pływackie. Kumple mi gratulowali, dziewczyny wiwatowały i podziwiały a ty
stałaś tylko z boku i ze zniesmaczoną miną przyglądałaś się temu szaleństwu.
Wtedy pomyślałem, że jesteś inna i choć minął już ponad rok zdania nie
zmieniłem- Rikki spuściła wzrok, rumieniąc się delikatnie a Emma i Cleo
uścisnęły jej ramię i uśmiechnęły się szeroko- tego samego dnia minęliśmy się
na korytarzu i ty niby przypadkiem szturchnęłaś mnie ramieniem, po czym kazałaś
się przepraszać- ciągnął tymczasem Zane, cofając się myślami do tamtej chwili-
zapytałem cię czy wiesz z kim masz do czynienia a ty odpowiedziałaś na to: "Z
najbardziej zadufanym w sobie dupkiem na całej planecie, który uważa się za
Boga"= przez salę przetoczył się zduszony śmiech- widzicie tak samo
zareagowali moi kumple. Właściwie nie wiem, kiedy zaczęłaś mi się podobać- czy
wtedy, kiedy ukradłaś świecę z mojej motorówki, czy po tej spektakularnej
kłótni, po której musieliśmy zostać w kozie, czy wtedy, gdy mi ukradłaś łódź-
to wspomnienie wywołało kolejną salwę śmiechu. Zane na dobre zatonął w
spojrzeniu błękitnych tęczówek- nie żebym sobie na to nie zasłużył... Byłem
okropnym dupkiem. Ale musisz wiedzieć, że tylko ktoś tak szalony, wyluzowany,
cyniczny, wytrwały i odważny jak ty mógł tak długo ze mną wytrzymać i ta
kafejka to moje podziękowanie za to wszystko, co nie zawsze potrafię
wyrazić słowami.
Brawa dla Rikki!- zakończył efektownie i wśród powszechnego aplauzu
zeskoczył ze sceny.
Podszedł do Rikki, która stała z założonymi rękami i nieprzeniknionym
wyrazem twarzy. Przez chwilę po prostu mierzyli się na spojrzenia a świat wokół
nich po prostu zamarł.
- To była najbardziej obrzydliwie romantyczna rzecz, jaką w życiu
słyszałam- rzekła w końcu dziewczyna, ale Zane nic sobie z tego nie robiąc
uśmiechnął się szeroko i przyciągnął ją do siebie w pocałunku.
Gapie odpowiedzieli gromkimi brawami.
****
- Okropna prostaczka- skomentowała stojąca obok dziewczyna. Sophie
spojrzała na nią z ciekawością i przewróciła oczami lekceważąco.
Oczywiście- blondynka bez figury, za to z wielkim biustem i miną, jakby
ktoś podłożył jej łajno pod nos. Bez wątpienia ukochana córeczka bogatego
tatusia.
- Znasz ją?-n spytała Sophie, próbując udawać zainteresowanie, ale po
chwili uświadomiła sobie, że naprawdę jest ciekawa odpowiedzi.
- Oczywiście, to przecież Miriam Abernathy- odparła mulatka, stojąca
przed nimi- była dziewczyną Zane'a zanim pojawiła się Rikki.
- Naprawdę?- Sophie uniosł brwi w wyrazie niedowierzania- i co, rzucił
cię dla niej?- w jej głosie dało się słyszeć nutę kpiny.
- Zane całkowicie ześwirował- odparła blondynka, przeciągając głoski z
wyraźną odrazą- jednego dnia się całujemy i on powtarza, że jej nienawidzi a
następnego dowiaduję się, że są parą.
- Rikki to straszna dziwaczka- dorzuciła owa mulatka, która byłą chyba
dobrą koleżanką Miriam- cały czas włóczy się z tymi frajerami: Emmą, Cleo i
Lewisem.
- Oni wszyscy są dziwni- głos Miriam wręcz ociekał jadem- chyba nawet do
toalety chodzą razem.
To totalni frajerzy, którym wydaje się, że są lepsi od innych. Bez
przerwy coś knują, spiskują i pakują się w kłopoty, tylko jakimś cudem zawsze
im się udaje. A ta Rikki to szalona, nieokrzesana jędza. Kiedyś nawet próbowała
mnie pobić! Naprawdę nie rozumiem co takiego sprawia, że Zane się jej trzyma i
jakby tego było mało nazwał tę knajpę na jej cześć. To takie upokarzające i nie
w jego stylu!
- Może po raz pierwszy się zakochał- zasugerowała zamyślona Sophie,
przyglądając się tańczącej parze.
Słowa Miriam, choć przesiąknięte zazdrością, naprawdę ją zaintrygowały.
Uwielbiała wyzwania a ci ludzie, kimkolwiek byli, stanowili zagadkę, którą ona
w tej chwili koniecznie chciała poznać.
"Może ten rok nie będzie taki straszny jak mi się na początku
wydawało"- pomyślała ze swego rodzaju rozbawieniem.
I właśnie wtedy dostrzegła informacje, dołączoną do ulotek, które rano
Zane i jego dwaj kumple rozdawali na mieście i plaży.
" Proponujemy pracę od zaraz- godziwe warunki, elastyczne godziny
pracy"
****
Rikki i Zane tańczyli przytuleni- ona z dłońmi owiniętymi wokół jego
szyi i głową na jego ramieniu, on z twarzą w zagłębieniu jej szyi, obejmujący
ją w talii.
It never worked
out that way
I thought that you meant to stay, yeah
But who am I before you start to run baby
Who am I to all I see
Who am I to hope that we are one darling
Who am I can you hear me?
Glad to tell yo my Love was real
And tell my heart out over you
When I turnin' back, from the truth now
Help me see always through
I thought that you meant to stay, yeah
But who am I before you start to run baby
Who am I to all I see
Who am I to hope that we are one darling
Who am I can you hear me?
Glad to tell yo my Love was real
And tell my heart out over you
When I turnin' back, from the truth now
Help me see always through
- Wiesz, to naprawdę jeden z najlepszych wieczorów w moim życiu-
westchnęła Rikki. Zane spojrzał na nią z olśniewającym uśmiechem.
- Powtórz to jak będziesz bardziej trzeźwa- zażartował i cmoknął ją w
nos. Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie i rozejrzała w poszukiwaniu
przyjaciół.
W drugim końcu sali Lewis szeptał słodkie słówka do ucha chichoczącej
Cleo. Oboje byli zatraceni we własnym świecie, beztroscy i szczęśliwi. Ten widok
napełnił Rikki optymizmem.
Może nie okazywała tego na co dzień, ale samopoczucie i szczęście
przyjaciół było dla niej sprawą pierwszorzędną. Cieszyła się, że tych dwoje po
wszystkich próbach, jakie przeszli w zeszłym roku na nowo się odnalazło i miała
nadzieję, że teraz już nic ich nie rozdzieli. Wiedziała, jacy byli rozbici, gdy
sprawy zaczęły się komplikować i teraz naprawdę cieszyła się ich szczęściem.
Jednak gdy spojrzała w prawo jej wcześniejsza porcja entuzjazmu gdzieś
się ulotniła. Przy stoliku w cieniu siedział Ash z nieobecną miną. Powoli
niczym w transie sączył drinka, obracając w palcach wysoką szklankę. Nawet
idiota zauważyłby, że coś go gryzie, ale Rikki zauważyła coś jeszcze- brak
Emmy, która powinna przecież teraz świętować u jego boku albo krążyć po sali,
dając upust swojej chorobliwej manii kontroli. Jednak nigdzie nie było jej
widać.
Zane wyczuł zmianę w nastroju swojej dziewczyny. Piosenka akurat
dobiegła końca i oboje przystanęli.
- Co się stało?- spytał.
Oczywiście przeczuwał o co może chodzić, jednak wolał nie wyciągać
pochopnych wniosków. Była pełnia a zawsze, gdy coś było nie tak miało to
związek z syrenią częścią jej jestestwa
- Spójrz- wskazała Asha ruchem głowy- pogadaj z nim, dobrze?- poprosiła
i cmoknęła go w policzek- pójdę poszukać Emmy- dodała i uwolniła się z jego
objęć po czym odeszła, lawirując między tańczącymi i obściskującymi się parami.
była tak zaaferowana, że nie zauwazyła nawet, gdy minęła Lewisa i Cleo. Oboje
spojrzeli po sobie z niepokojem i wtedy dostrzegli Asha, siedzącego samotnie w
kącie sali.
- Przepraszam cię na chwilę- powiedział Lewis a Cleo pokiwała głową ze
zrozumieniem i rozejrzała się wokół z zainteresowaniem. Zobaczyła jak Lewis
podchodzi do Asha i klepie go po plecach po przyjacielsku a w oddali dostrzegła
Zane'a, rozmawiającego z jakąś całkiem niebrzydką rudowłosą dziewczyną w
czarnej obcisłej sukience.
Właśnie wymieniała kilka niezobowiązujących uwag dotyczących knajpy z
koleżanką z klasy, gdy blondynka, która do tej pory zabawiała gości swoimi
autorskimi piosenkami podeszła do niej, wyciągając dłoń z uśmiechem.
- Cześć, jestem Bella- przedstawiła się, a gdy Cleo spojrzała na nią,
marszcząc brwi dodała- spotkałyśmy się rano na plaży.
- A, no tak- brunetka pacnęła się w czoło- teraz pamiętam. Cleo- dodała,
ściskając jej wyciągniętą dłoń w geście powitania.
- Więc... Przyjaźnisz się z szefową?- zapytała Bella a Cleo chcąc nie
chcąc parsknęła śmiechem.
Oczywiście pomagała Zane'owi w przygotowaniu tego miejsca i miała całe
dwa miesiące, by przywyknąć do tej myśli, jednak wciąż określenie
"szefowa" w odniesieniu do jej buntowniczej przyjaciółki działało na
nią niczym gaz rozweselający.
W stalowo błękitnych niczym szczyt górskiego lodowca oczach Belli
pojawił się wyraz konsternacji.
- Przepraszam, to wszystko jest po prostu... Trochę zaskakujące dla nas
wszystkich- westchnęła brunetka a Bella zaśmiała się wdzięcznie.
- Rozumiem- przyznała- musisz dobrze znać Rikki, prawda?- zagadnęła
ponownie, ale uwagę Cleo przyciągnęły już Rikki i Emma, rozmawiające przed
wejściem do kafejki.
Podejrzewała, czego dotyczy ich rozmowa i wiedziała, że przyjaciółki
potrzebują chwili na osobności. Miała szczerą nadzieję, że wszystko sobie
dokładnie wyjaśnią.
- Tak tak, jesteśmy jak siostry- przyznała z roztargnieniem, po czym
odeszła bez słowa wyjaśnienia. Bella patrzyła za nią zaskoczona.
"Co z nimi jest nie tak?"- zastanawiała się gorączkowo.
****
Spoglądając w okrągłą tarczę księżyca Emma myślała o tych wszystkich
pełniach, które dotąd przeżyła w ciele syreny. To ona jako pierwsza uległa
księżycowemu zaklęciu, podczas imprezy urodzinowej swojego taty niemal dwa lata
temu. Zachowywała si,ę wtedy jak wariatka, zaatakowała Zane'a i Miriam i
dwukrotnie pocałowała Byrona, co groziło przecież ujawnieniem tajemnicy biorąc pod
uwagę, że zmieniła się w syrenę i do konca pełni nie mogła pozbyć się
ogona.
Druga byłą Cleo ze swoim super syrenim śpiewem, hipnotyzującym
okolicznych chłopców a następnie Rikki ze swoją niszczycielską siłą, paląca
wszystko, co napotkała na swojej drodze. Potem już wiedziały, że muszą się
pilnować, choć oczywiście nie obyło się bez wpadek jak wtedy, gdy na dwanaście
godzin wyrzekły się swoich mocy, aby doktor Denmann, nadgorliwy biolog morski
uwierzyła, że już ich nie posiadając. Albo wtedy, gdy sprzęt Lewisa nawalił i
wszystkie uległy księżycowemu zaklęciu i popłynęły na Mako, gdzie zdobyły nowe,
ulepszone moce. Nie mogła też zapomnieć o biwaku na Mako podczas pełni z
rodziną Cleo oraz Lewisem i Charlotte oraz o pełni, podczas której Ash
przyniósł jej sekret, gdyby nie interwencja Lewisa. I wreszcie pełnia, która
groziła utratą mocy na zawsze, podczas której ostatecznie pokonały
Charlotte.
Oczywiście nie wszystkie tak wyglądały, zdarzało się również, że
zabezpieczenia na okna i drzwi rzeczywiście zapobiegały przedostaniu się do
domu księżycowego światła i przyjaciele cały wieczór spędzali w czwórkę grając
w karty, karaoke, rozmawiając i oglądając filmy.
Jednak teraz, po raz pierwszy od dawna patrzyła na tarczę księżyca bez
lęku i z jakimś takim poczuciem beznadziejności i kompletnie tego nie
rozumiała. Powinna się przecież cieszyć z faktu, że odzyskała kontrolę nad
własnym życiem.
- No nareszcie cię znalazłam- Rikki podeszłą do niej podpierając się pod
boki- co ty tu robisz? impreza jest w środku.
- Chciałam się trochę przewietrzyć- mruknęła a ton jej głosu mocno
zaniepokoił przyjaciółkę.
- Co się dzieje Em?- spytała, podchodząc bliżej. Już wcześniej zauważyła
to dziwne zachowanie Emmy, uśmiech, który nie sięgał oczu, wydymanie warg, jak
zawsze, gdy była zamyślona albo zaniepokojona... Myślała, że nic takiego, Emma
często martwiła się rzeczami, zdaniem Rikki, w ogóle nieistotnymi. Teraz jednak
miała już pewność, że sprawa jest poważna.
- Em powiedz o co chodzi, bo zaczynam się martwić- poprosiła, dotykając
jej ramienia.
- Po prostu... Im dłużej patrzę na to miejsce tym większą pewność mam,
że mogłam jednak zrobić więcej- wyznała, spuszczając wzrok.
Rikki zmarszczyłą brwi w konternacji.
- Więcej?- powtórzyła z niedowierzaniem0 Emma, to miejsce to bajka!
- Mam na myśli JuiceNett- wyjaśniła, próbując unikać wzroku
przyjaciółki- gdybym tylko była bardziej spostrzegawcza, wcześniej
zorientowałabym się w jakie kłopoty finansowe wpadła kafejka. Kiedy się
dowiedziałam było już za późno. Wilfred miał już gotową ofertę sprzedaży a
potem to wszystko tak szybko się potoczyło...
- Czemu nic o tym nie wiedziałam?- zdenerwowała się Rikki- przez dwa
miesiące żadne z was nawet słowem się o tym nie zająknęło!
- Na tym właśnie polega niespodzianka- odparła Emma z łagodnym
uśmiechem- Nie zrozum mnie źle, cieszę się z twojego szczęścia, naprawdę.
Pomagałam Zane'owi wszystko zorganizować, chciałam was w tym wspierać. Tyle, że
ja wróciłam teraz do punktu wyjścia... Po raz kolejny.
- Przerażasz mnie- stwierdziłą Rikki- masz dopiero siedemnaście lat a
brzmisz, jakbyś straciła sens życia.
- Rikki ja zawaliłam coś, czemu poświęciłam wiele energii i niemal dwa
lata życia!- wykrzyknęła Emma, nagle tracąc nad sobą panowanie- najpierw
wyrzekłam się kariery, na którą pracowałam całe życie. Czułam się zagubiona i
niepewna... I wtedy skupiłam się na JuiceNett- wymyślałam nowe koktajle,
pilnowałam porządku, dbałam o wszystko... Razem z Ashem zresztą. I teraz nagle
okazuje się, że to było za mało, że znowu zawiodłam...
- Okej, chyba czas na poważną rozmowę- westchnęła Rikki i ujęła dłoń
przyjaciółki delikatnym gestem- potrzeba wiele odwagi, by nagle całkowicie
przewartościować swoje życie. Wiem, ile drużyna pływacka dla ciebie znaczyła i
naprawdę cię podziwiam za to, że miałaś siłę zrezygnować nawet, jeśli nie
miałaś wyboru. Niepowodzenie JuiceNett to też nie twoja wina. Niby co mogłabyś
zrobić?
Emma otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale zaraz ponownie je zamknęła,
marszcząc brwi. Rikki pokiwała głową ze zrozumieniem.
- Widzisz? To nie twoja wina Em. Ani twoja, ani Ash'a. Takie rzeczy po
prostu się zdarzają i nic na to nie poradzisz. Przecież nie zbawisz całego
świata.
- No dobrze, ale...
- Nie ma żadnego "ale"- przerwała jej Rikki- słuchaj, wiem, że
nie mówię tego często, ale naprawdę cię podziwiam- wyznała- zawsze tak uparcie
dążysz do celu, walczysz o swoje...
- Nauczyłam się tego przy tobie- odparła Emma.
- A ja przy tobie nauczyłam się odpowiedzialności, zasad organizacji,
przyjaźni- Rikki uśmiechnęła się szeroko- kto jak kto, ale ty sobie zawsze
poradzisz. Poza tym no daj spokój, znasz mnie: pod moimi rządami kafejka padnie
przed kolejną pełnią- zażartowała a Emma wybuchnęła śmiechem.
Śmiały się obie, jakby tego właśnie im było trzeba, jakby tego im brakowało.
To był szczery, radosny śmiech, pełen entuzjazmu i poczucia wspólnoty.
- A wiesz co?- Jestem pewna, że będziesz najlepszą szefową, jaką ten
lokal kiedykolwiek widział- wyznała Emma z pewnością, która szczerze zdziwiła
Rikki i szturchnęła ją w ramię żartobliwie. Ich wesoły, lekki śmiech ponownie
rozbrzmiał, mieszając się z odgłosami imprezy, dobiegającymi z kafejki.
I wtedy rozbłysło światło.
Z początku żadna z nich nie rozumiała, co się stało. To było tak
niespodziewane, że początkowo wzięły to jedynie za przywidzenie. Ale choć
zamrugały kilkukrotnie i przetarły oczy, wizja nie zniknęła.
Na horyzoncie snop światła, oślepiający, porażający, błękitny wznosił
się niemal do nieba. Pojawił się znikąd i oświetlał wszystko wokół na kilometr
w przód niczym latarnia morska, wskazująca drogę zagubionym marynarzom.
Tyle, że tym razem zamiast do portu światło kierowało prosto w stronę
wyspy Mako.
Rikki i Emma spojrzały po sobie z niemym wyrazem przerażenia w
oczach.
- Co do...- zaczęła panna Chadwick, ale wtedy w spokojnej dotąd wodzie
powstała wysoka na dwa metry fala. Podobnie jak światło pojawiła się znikąd i
zamarła na dłuższą chwilę, jakby szykowała się do ataku.
Syreny wytężyły wzrok zaskoczone i wtedy dostrzegły, że to nie była
zwykła fala. Z półokrogłym szczytem i rozchodzącymi się we wszystkich
kierunkach mackami przypominała bardziej ośmiornicę lub wodę, manipulowaną
przez Cleo, niż cokolwiek innego.
Monstrum spojrzało wprost na nie i po plecach przebiegł im zimny
dreszcz. W jego wnętrzu paliło się niezdrowe mlecznobiałe światło a choć nie
miało oczu poczuły na sobie jego przeszywający wzrok. Przyjaciółki chwyciły się
za ręce i cofnęły przerażone.
Bawiące się za ich plecami towarzystwo nie zdawało sobie sprawy, jakie
niebezpieczeństwo im zagraża.
- Rikki- rozległ się przerażony krzyk.
Obie syreny odwróciły się dosłownie na sekundę, by zobaczyć spanikowaną
Cleo, biegnącą w ich stronę.
I wtedy wodny potwór przedostał się na ląd i nim ktokolwiek zdołał
zareagować połknął Rikki. Dosłownie.
Otoczył ją swoimi mackami od stóp do głów i unieruchomił, odcinając do
powietrza i zewnętrznego świata a potem z prędkością światła wrócił wraz z nią
do oceanu i wciągnął na samo dno. Syrena zdołała jedynie uderzyć w powierzchnię
ogonem, nim zniknęła pod wodą na dobre.
Cleo patrzyła na to oniemiała, ze łzami w oczach.
Jej koszmar właśnie się ziścił.
Subskrybuj:
Posty (Atom)