No cóż, zaczynam od części bardzo oficjalnej ;P Ten rozdział to
podziękowanie dla ILoveDamon, która mimo wielu
obowiązków znalazła czas, by tak obszernie skomentować poprzedni rozdział i jak
zwykle dodała mi otuchy swoją energią i radością, które aż biły z każdego
napisanego przez nią słowa oraz dla Huberta (nawet jeśli wiem, że tego nie przeczyta ;D),
którego nie mogłam tu nie wspomnieć z uwagi na to, że bardzo wspierał
mnie przy tym projekcie (a przynajmniej w trakcie pisania tego rozdziału a
także rozdziału 1) mimo nieporozumień między nami. To właśnie im dedykuję
ten rozdział :******
Obiecuję również, że gdy tylko moje życie szkolne i towarzyskie się
uspokoi zajrzę na wasze blogi i natychmiast skomentuję rozdziały. Swoją drogą
strasznie mi głupio, że nie udało mi się to do tej pory ;(
No ale nie przedłużając- mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział, ale nawet jeśli nie to nic nie szkodzi, byle byście napisali mi swoje wszystkie sugestie i uwagi w komentarzach.
Wasze opinie są dla mnie ważne, dlatego nalegam na to, żebyście
poświęcili chociaż chwilkę i po przeczytaniu tego rozdziału pozostawili po
sobie jakiś, choćby najmniejszy, ślad ;***
ENJOY ;***
- Dziewczyny!- przerażony krzyk Lewisa przebił się echem do ich
świadomości, owładniętej strachem i niedowierzaniem. W mgnieniu oka chłopak
znalazł się tuż przy nich a szok malujący się na jego twarzy był wyraźny jak
nigdy dotąd- Co?... Jak?...
Ale syreny w ogóle go nie słuchały.
- Co to było?!- wrzasnęła spanikowana Emma i popędziła na koniec
pomostu.
- Wodna Macka- wyszlochała Cleo, wpatrując się w wodę, która teraz na
powrót była spokojna.
Światło, dobiegające z wyspy Mako wciąż jednak tliło się tym samym
blaskiem co chwilę wcześniej i było jedynym przypomnieniem o tym, co się
wydarzyło.
- Z twoich snów?- w głosie Emmy wyraźnie pobrzmiewało niedowierzanie.
Dziewczyny wymieniły zszokowane spojrzenia, ale zaraz w ich oczach pojawiła się
determinacja. Zacisnęły wargi zdecydowanie i chwyciły się za ręce, szykując się
do nurkowania.
- Nie!-krzyknął Lewis i zacisnął palce na ich ramionach aż pobielały mu
kłykcie- A co jeśli... Ten potwór was też zaatakuje?! Nie będziecie miały
szans!
- Lewis, to nieważne. Chodzi o Rikki- oznajmiła Emma stanowczo, używając
swojego racjonalnego, nakazującego tonu- pamiętacie? Trzymamy się razem. Zawsze
i na zawsze * - spojrzała na Cleo porozumiewawczo a ta ścisnęła jej dłoń
i skinęła głową. Zanim Lewis zdołał zaprotestować obie wskoczyły do oceanu.
Woda zabulgotała i po chwili dwie syreny uderzyły ogonami o powierzchnię
i odpłynęły z nadludzką prędkością.
Lewis czym prędzej wskoczył na swoją motorówkę i ruszył za nimi.Miał
przeczucie, gdzie może je znaleźć.
****
Towarzystwo w kafejce bawiło się do upadłego, ale Will jakoś nie miał
ochoty do nich dołączyć i wcale nie chodziło tu o to, że nikogo z nich nie
znał. Przyszedł tu z konkretnego powodu, którego teraz sam nie do końca
rozumiał. Jakoś nie potrafił się powstrzymać, gdy jego siostra przyniosła do
domu ulotkę od "przystojniaka z plaży" a tam dostrzegł nazwę lokalu:
"U Rikki". Skojarzył fakty i nagle jak nigdy przedtem zapragnął
znaleźć się w tłumie zupełnie obcych, dziko pląsających do dynamicznej muzyki
ludzi, mimo że powinien wypoczywać przed porannym treningiem.
"Naprawdę mi odbiło"- pomyślał, jednym haustem opróżniając
szklankę tequili.
Prawda była taka, że po prostu chciał ją zobaczyć. Tak, oczywiście
zdawał sobie sprawę z tego jakie to dziecinne i głupie, ale przecież to nic
złego, że myślał o swojej pierwszej znajomej w nowym mieście, prawda?
Zwłaszcza, jeśli wywarła na nim takie wrażenie jak ta Złota Piękność, jak zwykł
ją nazywać w myślach. Gdy przypominał sobie jej twarz i słodki uśmiech sam nie
potrafił powstrzymać uśmiechu.
Na pierwszy rzut oka widać było, że ona jest inna. Przypominała słońce-
promienne, rezolutne, wolne. Za to ten facet, Zane, zdawał się kompletnie do
niej nie pasować-było w nim coś mrocznego, niebezpiecznego nawet wtedy, gdy
spoglądał na dziewczynę z rozrzewnieniem i wyraźnym uwielbieniem w czarnych jak
północ oczach. Gość wyglądał na aroganckiego bufona, pewnego swojego osobistego
uroku i wdzięku, nie dbającego o konsekwencje, gdy mu na czymś zależało,
cynicznego i sarkastycznego. Takim zobaczył go wtedy na plaży i takim widział
go teraz, gdy pławił się w blasku fleszy, dumny jak paw i złakniony wszelkich
pochlebstw, dotyczących interesu, który tego wieczoru oficjalnie otworzył. Will
nie zdziwił się więc zbytnio, gdy jego siostra zaczęła z nim rozmawiać i już po
chwili słyszał ich wesoły śmiech. Sophie potrafiła być urocza, gdy jej na czymś
zależało i lubiła flirtować toteż nie zdziwił się, gdy Zane po wypiciu sześciu
szklanek tequili dał się wciągnął w tę zabawę.
Will tak się zamyślił, że dopiero po chwili uświadomił sobie jeden
istotny szczegół a mianowicie zniknięcie Rikki. Co prawda widział jak zostawia
Zane'a i wychodzi z knajpy, ale sądził, że chciała się tylko przewietrzyć. W
głowie już obmyślał plan, żeby zagadnąć ją jak tylko wróci, ale choć czekał już
blisko pół godziny póki co nigdzie nie dojrzał Złotowłosej Piękności. Zrezygnowany
chwiejnym krokiem opuścił więc imprezę i już miał wsiąść na swoją motorówkę i
odpłynąć w kierunku domu, gdy wtem ujrzał coś tak niesamowitego i
przerażającego, że momentalnie wytrzeźwiał i stanął jak wryty, zszokowany
przecierając oczy. Żołądek podszedł mu do gardła a nogi odmówiły posłuszeństwa.
To wszystko było jak sen, przedziwna mara albo halucynacje, które zaraz powinny
zniknąć, prawda?
"Przecież to niemożliwe, takie rzeczy nie dzieją się
naprawdę"- powtarzał w myślach gorączkowo, jednak nie potrafił przekonać
samego siebie i jednocześnie zaprzeczać temu, co widziały jego oczy.
Potężna fala przedostała się na brzeg i pochłonęła Rikki w całości.
Zszokowany aż cofnął się do tyłu, ale nie zdołał nawet mrugnąć, gdy woda
wycofała się do oceanu nie pozostawiając po sobie żadnych szkód poza wyraźnym
BRAKIEM Rikki pomiędzy jej zszokowanymi koleżankami. Obie, brunetka i
blondynka, krzyczały coś do siebie i pobiegły na skraj pomostu, z przerażeniem
wpatrując się w wodę. Will był tak otępiały, że dopiero po chwili dostrzegł
oślepiające światło, dobiegające z wyspy, majaczącej w oddali. Rozejrzał się i
z zaskoczeniem dostrzegł, że nikt z uczestników imprezy nawet nie domyślał się,
co tu się działo i to na moment ponownie zachwiało jego wiarę w prawdziwość
owych wydarzeń.
"To wszystko przez alkohol"- myślał gorączkowo, mierzwiąc
swoje jasne włosy i ciągnąc za nie mocno w nadziei, że to go zbudzi w tego
przedziwnego transu-" To się nie dzieje naprawdę, to tylko pijackie
majaki..."
Will był jak zamroczony, niezdolny się ruszyć gdy chłopak, w
którym rozpoznał jednego z kolegów Rikki, z którymi tego ranka spacerowała po
plaży, podbiegł do jej dwóch przyjaciółek i zawzięcie gestykulując próbował im
coś wytłumaczyć.Żadne z nich póki co go nie dostrzegło, co pozwoliło mu na
swobodne obserwowanie rozgrywającej się przed jego oczami sceny.
Nawet z tej odległości dostrzegł, że słowa owego blondyna przynoszą
skutek odwrotny od zamierzonego: obie dziewczyny miały zacięty wyraz
twarzy, stanowczo pokręciły głowami i chwyciły się za ręce, by po chwili
zniknąć w oceanie. Nie wynurzyły się już a blondyn, z którym rozmawiały w
ekspresowym tempie podbiegł do swojej białej motorówki i po chwili ruszył w
stronę wyspy, z której dobiegało owe dziwne światło. Nie zastanawiając się
długo Will czym prędzej odcumował swoją motorówkę i ruszył za nim. Zaskoczony
blondyn, słysząc za sobą odgłos obcego silnika obejrzał się przez ramię i Will
dostrzegł malujący się na jego twarzy strach już w chwili, gdy ich oczy się
spotkały i ten docisnął pedał gazu z nadzieją, że uda mu się go zgubić. Mimo
zimnego potu, który oblał jego ciało Will również przyspieszył, zaciskając usta
z determinacją. Teraz już wiedział na pewno, że to nie żadne pijackie majaki.
Do głosu doszedł jego instynkt odkrywcy, nie mógł teraz odpuścić. Za wszelką
cenę musiał się dowiedzieć, co tu jest grane.
****
Każda kolejna dłużąca się sekunda upływała jej pod hasłem
niekończącej się agonii . Nie miała pojęcia dokąd płynie, wewnątrz tego potwora
wszystko było rozmyte i niewyraźne. Jego mlecznobiałe światło ją paraliżowało i
oślepiało a macki oplotły ogon i ramiona, nie pozwalając się ruszyć.
Strach zawładnął jej jestestwem w chwili, w której zrozumiała, że nie może
oddychać.
Woda zalała jej usta i płuca. Boleśnie odczuwała ją w uszach i
klatce piersiowej, tamującą dopływ tlenu i odruch wykrztuśny, który męczył jej
obolałe gardło. Krew szumiała jej w głowie a im dłużej z tym walczyła, tym
większy ból odczuwała. Nie rozumiała co się z nią dzieje. Była syreną a mimo to
wszystko wskazywało na to, że tonęła.
Od czasu swojej przemiany nigdy nie zdarzyło jej się odczuwać strachu
związanego z wodą, zawsze jako pierwsza wskakiwała do oceanu, z radością
penetrując niedostępne partie podwodnych przestworzy. Teraz jednak, po raz
pierwszy w życiu poczuła się jak bezbronna dziewczynka, maluczka wobec sił
natury, skazana na ich łaskę bądź niełaskę. Woda, która dotąd była jej
sprzymierzeńcem teraz obróciła się przeciw niej, odbierając zapłatę za
uczynienie jej niemal niepokonanej. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, ale
jednego była pewna: przeciętny człowiek nie tonie aż tak długo, więc być może
była jeszcze dla niej nadzieja.
Ta myśl zniknęła jednak tak szybko jak się pojawiła pod wpływem
nagłego wzrostu ciśnienia, które niemal rozsadzało jej czaszkę od środka. Niemy
krzyk wydobył się z jej zalanych wodą ust, serce pompowało krew z zastraszającą
prędkością a kolejna fala bólu pewnie ścięłaby ją z nóg, rzecz jasna, gdyby je
w tym momencie w ogóle miała. Do tego doszły mdłości, spowodowane niesamowitą
prędkością, z którą poruszał się potwór, wewnątrz którego się obecnie
znajdowała. Była w potrzasku niczym ofiara węża, powoli trawiona w jego
oślizgłym brzuchu.
"Już wiem, jak się czują sardynki w puszce"- pomyślała niejasno, ostatkami sił próbując się
wyrwać z tej śmiertelnej pułapki. Jej mięśnie drżały z wysiłku, zmuszając ją do
uległości wobec losu, jaki ją teraz czekał.
I ostatecznie poddała się pozwalając, by wodny potwór osiągnął swój cel.
Jej ostatnią trzeźwą myślą było to, że w jakiś przedziwny sposób wydaje się On
być zadowolony z efektu swoich poczynań, nieważne jak niedorzecznie to
brzmiało.
I właśnie wtedy, gdy syrena przymknęła powieki, chcąc oddać się błogiej
ciemności jej cały świat eksplodował niesamowitym, mleczno białym światłem.
*****
Zatrzymał się na samym brzegu i czym prędzej popędził w głąb wyspy.
Musiał się koniecznie dowiedzieć, skąd dobiega to cholerne światło, ale
najpierw musiał sie upewnić, że jego przyjaciółkom nic nie zagraża.
"Co za głupie stwierdzenie"- zbeształ się w myślach-"Grozi im śmiertelne
niebezpieczeństwo i na pewno potrzebują pomocy... To wszystko nie trzyma
się kupy"
- Hej!- usłyszał nagłe wołanie. Lewis zaklął pod nosem i przyspieszył
biegu. Nie musiał się oglądać przez ramię, żeby wiedzieć, kto za nim podąża.
Miał nadzieję, że uda mu się zgubić tego całego Willa po drodze albo teraz,
wśród drzew, ale się przeliczył . Światło, które dobiegało z wyspy idealnie ją
oświetlało a facet był naprawdę szybki. Lewis lawirował między drzewami, niemal
wypluwając przy tym płuca.
"Muszę zacząć ćwiczyć"- pomyślał, bezskutecznie próbując odzyskać oddech.
- Co tu jest grane?- krzyczał za nim Will. Był coraz bliżej, Lewis
niemal czuł jego oddech na karku.- i tak sie wszystkiego dowiem, nie ukryjecie
tego przede mną. Widziałem te dziewczyny. Co tu się dzieje?!
Lewis, wykończony opadł na kolana i cudem doczołgał się do przydrożnych
krzewów. Ukryty za ich rozłożystymi gałązkami obserwował Willa, który właśnie
przystanał nieopodal i rozglądał się dookoła zdezorientowany.
- Gdzie jesteś?- zawołał- co ukrywasz?! Policzę do trzech i jeśli się
nie pojawisz pójdę przed siebie, prosto do miejsca, z którego dobiega to
cholerne światło! Sły....
I dokładnie w tym momencie padł na ziemię nieprzytomny, powalony przez
Lewisa. Chłopak rzucił obok niego kawałek konaru, który okazał się tu przydatną
bronią.
- Wybacz stary, ale to kwestia życia i śmierci- wymamrotał i z bijącym
sercem pognał przed siebie.
"Oby nie było za późno"- myślał gorączkowo.
--------------------------------------------------------------------
Ze względu na długość tego rozdziału zdecydowałam
się resztę treści przenieść do rozdziału 3, który opublikuję na dniach,
oczywiście pod warunkiem, że wyrazicie swoje zdanie na temat bieżącego
rozdziału ;)
No więc jak? Co wam się podobało a co okazało się
klapą? Piszcie w komentarzach ;***